Po dosyć długiej podróży dojechaliśmy wreszcie do domu moich rodziców. Wysiedliśmy z samochodu i pierwsze, co mama zrobiła, to mocno przytuliła Dominikę. Nie mnie.
-Witaj, słonko!
-Dzień dobry, pani Cox. - dziewczyna odwzajemniła uścisk.
-Anne. - upomniała ją mama z uśmiechem.
-Hello, mamo, ja też tu jestem! - zawołałem. -Ze mną się nie przywitasz?
-Harry, nie bądź zazdrosny o swoją dziewczynę. Ktoś jej musi chwilowo zastąpić matkę. Ja jestem w tym samym kraju co ty, a ona mieszka w innym niż jej rodzicielka. Zrozum. - mama popatrzyła na mnie z politowaniem, po czym przywitała się ze mną czule. -Witaj, mój ukochany synku.
-Ukochany, bo nie masz innego syna. - drażniłem się z mamą, a ona lekko odlepiła się ode mnie, by na mnie spojrzeć.
-Co nie zmienia faktu, że ukochany. - odgryzła się i ponownie, z uśmiechem przytuliła mnie.
Po chwili wskazała ręką na dom, zapraszając nas do środka. Przywitaliśmy się jeszcze z resztą mojej rodziny i po skończonym obiedzie wszyscy się gdzieś rozeszli. Zostałem tylko z mamą i pomogłem jej sprzątać.
-Harry, stęskniłam się za tobą. - odłożyła ostatnie talerze i przytuliła się do mnie.
-Ja za tobą też, mamo. Za wami.
-Tak długo do nas nie przyjeżdżałeś.
-Wiem, przepraszam, ale dopiero niedawno dostaliśmy krótką przerwę od nagrywania. A wcześniej była trasa.
-No tak. - pogłaskała mnie po głowie jak swojego małego synka, przyglądając mi się uważnie z dołu. -Kiedy mój synek tak urósł?
-Nie wiem. - rozbawiony wzruszyłem ramionami i schyliłem się, by pocałować ją w policzek. Wzięła mnie za rękę i usiedliśmy na kanapie.
-No właśnie, jak idzie nagrywanie?
-Dobrze, płyta jest już w połowie skończona.
-A przygotowania do trasy? W końcu będziecie występować na największych stadionach świata przed wielotysięczną widownią. - w jej głosie usłyszałem podziw. Uśmiechnąłem się do siebie.
-Też dobrze. Wiesz, czasami sam nie mogę w to uwierzyć. Nigdy nawet o tym nie marzyłem. Przecież to jest takie niesamowite i ekscytujące. Kurczę, mamo, często budzę się w środku nocy i nadal to do mnie nie dociera. Chociaż to już dla nas codzienność, ale jednak to ciągle jest dziwne. Wiele razy na koncertach, z chłopakami patrzymy na publiczność i doskonale widzę, że wszyscy mamy tą samą myśl : "To niewiarygodne, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy". A to już 3,5 roku i nadal nie możemy się do tego przyzwyczaić i temu nadziwić.
-Wiem, Harry. Jesteś wspaniałym człowiekiem i artystą, tak samo jak chłopaki. Jesteśmy z tatą z ciebie bardzo dumni. Gemma i Robin też. Całe nasze miasto. Jesteście dumą naszego kraju, to jest coś cudownego. A ja jestem dumną matką. Pamiętaj o tym. - pogładziła mnie po policzku. -Ja tez czasem nie mogę uwierzyć w to, że jesteś moim synem. I rodzice chłopców też tak mają. Wy tego nie widzicie, jesteście w ciągłym biegu i do was tak to nie dociera. Waszym rodzinom jest trudniej się do tego przyzwyczaić niż wam. Kochamy cię, Harry, nigdy o tym nie zapominaj. - wstała i pocałowała czule mój policzek.
-Ja was też kocham.
Usiadła z powrotem, zmieniając temat, żeby się nie rozpłakać ze wzruszenia.
-Widzę, że chyba dobrze ci się układa z Dominiką.
-Tak. - uśmiechnąłem się zadowolony. -Bardzo was lubi. I ty też ja polubiłaś.
-No jasne. Nie tylko ja, ale Robin, tata i Gemma. Świetna dziewczyna. Pasujecie do siebie. Cieszę się, że ją poznałeś, może ona cię jakoś doprowadzi do porządku od czasu do czasu i przypilnuje, jak trzeba. - posłała mi znaczące spojrzenie. -Potrzebujesz kogoś takiego jak ona. Pilnuj takiego skarbu, dobrze?
-Mamo...
-Dobrze? - powtórzyła wyraźniej, czekając na odpowiedź.
-Dobrze. - pokiwałem głową.
***
-Jak ci się podobał dzisiejszy dzień? - zapytałem Domi, która położyła się obok mnie na łóżku wieczorem.
-A czy mógł mi się nie podobać? Przecież wiesz, że uwielbiam twoją rodzinę. Z jednej strony chciałabym jeszcze tu zostać, ale z drugiej już się stęskniłam za moimi rodzicami i bratem.
-Obiecuję ci, że jak będziesz chciała, to w wolnej chwili tu przyjedziemy. - uśmiechnąłem się do niej, na co podziękowała mi całusem w policzek. Leżeliśmy tak przez chwilę, kiedy uniosła się na łokciu z poważną miną, wpatrując się we mnie.
-Rozmawiałam z Gemmą, kiedy ty pomagałeś mamie. Opowiadała mi o tobie.
-Tak? I wspominała jakieś obciachowe historyjki z moim udziałem? - zapytałem rozbawiony.
-Też. - przyznała z lekkim uśmiechem. -Ale powiedziała mi też inne rzeczy. - usiadła na łóżku po turecku i spuściła wzrok na palce bawiące się kołdrą. -Czemu nigdy mi nie powiedziałeś o tym, że w przeszłości się ciąłeś? - zapytała, a mnie aż zmroziło. Nie chciałem tego wspominać i nie chciałem, żeby się dowiedziała. A już na pewno nie od kogoś innego niż ode mnie. -Harry, czy ty masz do mnie zaufanie?
-Domi.... - zacząłem po chwili, ale uniosła dłoń, przerywając mi.
-Ufasz mi w pełni? - spojrzała mi prosto w oczy. Odwróciłem wzrok i wstałem, przechadzając się po pokoju ze spuszczoną głową. -Harry? - ponagliła delikatnie, nie odrywając ode mnie przenikliwych oczu.
-Ufam ci, Domi. - bąknąłem po chwili. Podniosła się i podeszła do mnie.
-Spójrz na mnie. - poprosiła łagodnie, ale stanowczo, podnosząc do góry mój podbródek, abym na nią spojrzał. -Kochasz mnie?
-A co to teraz ma do rzeczy? - westchnąłem.
-Dużo. Odpowiedz.
-Oczywiście, że cię kocham, Do.
-To nie brzmiało przekonująco. - pokręciła głową, zaplatając ręce na piersiach.
-Jezu, czepiasz się.... - rzuciłem poirytowany, odwracając się tyłem.
-Harry, nie chcę się z tobą znowu kłócić. - starała się mówić spokojnie, ale wyczułem w jej głosie nutkę poddenerwowania. Odwróciłem się do niej.
-No to po cholerę drążysz ten temat?
-Bo chcę z tobą o tym porozmawiać, czy to tak trudno zrozumieć? - wyrzuciła swoje ręce w powietrze. -Znamy się tyle czasu. Wydawało mi się, że wiem o tobie wszystko, a dzisiaj dowiaduję się takiego ważnego szczegółu. A ty nawet nie masz mi nic do powiedzenia w tym temacie?!
-Okej! - uniosłem się. -Próbowałem się ciąć kilka razy, bo było mi ciężko. Nie byłem prześladowany, bity, czy coś w tym stylu, ale to był taki czas w moim życiu, kiedy to wszystko mnie przerastało. To było dawno, teraz jest już zupełnie inaczej. Żałuję, że wtedy nie pomogłem sobie w jakiś iny sposób i nie pozwoliłem innym pomóc sobie, ale nie mogę cofnąć czasu, przykro mi! Wyjaśniłem ci wszystko i co?! Teraz mnie rzucisz, bo nie chcesz mieć chłopaka psychopaty z problemami?!
Widziałem, że dziewczynę zdenerwowały moje słowa, ale podeszła do mnie i niepewnie przytuliła. Po cholerę chciała o tym rozmawiać?! Nie potrzebuję litości.
-Przykro mi....
-Daj mi spokój. - rzuciłem wkurzony. Domi spięła się, odsunęła i zmroziła mnie wzrokiem.
-Chciałam ci tylko pomóc, cholerny egoisto! Ale jeżeli nie, to radź sobie sam! - odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.
Bezsilnie opadłem na materac. Nie chciałem się z nią kłócić, ale nie znoszę tego tematu. Westchnąłem głośno i przeczesałem palcami włosy. W sumie niczemu nie jest winna, nie wiedziała. Wziąłem kilka głębokich oddechów i już miałem iść do drzwi, kiedy zadzwoniła moja komórka. Przejechałem palcem po ekranie i zobaczyłem jakiś nieznany numer. Kto może dzwonić o takiej porze w taki dzień?
-Halo? - odebrałem, ale po drugiej stronie była głucha cisza. Ponowiłem swoje pytanie i tym razem odezwał się męski głos.
-Cieszcie się nimi, póki możecie. - po czym roześmiał się donośnie i szyderczo, i rozłączył. O, kurwa. Znowu on. W gardle utworzyła mi się ogromna gula, a serce waliło jak szalone. Czy on nigdy nie da nam spokoju? Komórka zawibrowała, ale tym razem to była wiadomość od Liama.
"Hazz, on znowu się odezwał. Uważajcie na siebie i na dziewczyny."
Co my mamy teraz zrobić? Zadajemy sobie to pytanie od miesięcy. Uspokój się, Harry. Wdech, wydech. Wdech, wydech.... Na razie musimy mieć się na baczności, a później pomyślimy. Po chwili się trochę uspokoiłem i poszedłem szukać Dominiki. Było tak cicho w całym domu, wszyscy już pewnie spali. Zajrzałem do kuchni i zastałem ją zamyśloną, siedzącą przy stole.
-Przepraszam. - aż się wzdrygnęła, kiedy usłyszała mój głos. Wstała, a ja podszedłem do niej na bezpieczną odległość.
-Chciałam tylko wiedzieć o tobie więcej. Myślałam, że skoro jesteśmy parą, powinnam wiedzieć o takich rzeczach. I nie mam zamiaru z tobą zerwać, jeżeli tak myślisz...
-Nie, Dominika. - przerwałem jej, łapiąc za ręce. -Kocham cię. Przepraszam za to wszystko, ale to dla mnie ciężki temat. Już ci powiedziałem, że to był trudny okres i nie jest mi łatwo o tym rozmawiać. Nie chciałem, żebyś dowiedziała się o tym w taki sposób i nie chciałem się z tobą kłócić w taki dzień. Przepraszam.
-Nie gniewam się, Harry. Ja też przepraszam, że nazwałam cię egoistą. Już nigdy więcej tego nie rób, obiecaj mi. - ucałowała moje oba nadgarstki, gdzie na szczęście nie było blizn.
-Obiecuję. - przyciągnąłem jej drobne ciało do siebie i mocno przytuliłem.
***
Wstaliśmy wcześnie rano, pożegnaliśmy się z moją rodziną i pojechaliśmy na lotnisko. Lecieliśmy jakieś 2 godziny i w Warszawie już czekali na nas rodzice i brat Domi. Dziewczyna stęskniona wpadła im w ramiona. Po chwili odkleiła się od nich i stanęła obok mnie.
-Mamo, tato, to jest właśnie Harry. A to moi rodzice i brat Filip. - gestykulowała między nami, a ja uścisnąłem im dłonie.
-Bardzo miło mi was poznać.
-Jestem Zbyszek. Fajnie, że Dominika nam cię przedstawiła. - przyjaźnie uśmiechnął się jej tata.
-Mów mi Magda, Harry. - szczupła kobieta o kruczoczarnych, półdługich włosach, ubrana cała na czarno, rozłożyła lekko ręce, chyba chcąc mnie przytulić. Kątem oka spojrzałem na Dominikę, która dała mi znać, żebym ją objął, więc schyliłem się delikatnie i odwzajemniłem uścisk. -Dominisia mówiła, że jesteś przystojny, ale nie sądziłam, że aż tak. - uśmiechnęła się ciepło, gdy mnie puściła, a ja zawstydziłem się trochę i odrobinę przysunęłam się do dziewczyny.
-A ja już wiem, po kim ona odziedziczyła urodę. - odparłem, na co kobieta roześmiała się i zaprosiła nas do samochodu.
-I jeszcze do tego taki miły. Dominika, ty masz nosa do facetów. - objęła ją jedną ręką i wsiedliśmy do auta. Chciałem usiąść obok mojej dziewczyny, ale jej mama mnie powstrzymała. -Harry, ty usiądź obok mnie, z przodu.
-Magda, ale to ja miałem prowadzić. - wtrącił się jej mąż.
-Ale ty prowadziłeś w w tamtą stronę, teraz ja.
-No, ale...
-Zbyszek, nie pierdol, tylko daj te cholerne kluczyki. - wyciągnęła dłoń, a mężczyzna niechętnie wyjął kluczyki z kieszeni i podał je żonie, po czym spojrzał na mnie złowrogo i usadowił się z tyłu, obok dzieci. Kobieta zapięła pasy, uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i odpaliła silnik. Podczas drogi do ich domu ani przez chwilę nie było cicho w samochodzie. Cały czas o czymś rozmawialiśmy. Podczas obiadu, kolacji i w przerwach między nimi, było tak samo. Zauważyłem, że to Magda ciągle coś mówiła, za to jej mąż nie odzywał się zbytnio. Od czasu do czasu tylko przytakiwał żonie albo wydawał pomruki, zgadzając się lub nie, ale nie był specjalnie rozmowny. Filip wdał się chyba w ojca, bo nie dość, że wyglądał jak jego dużo młodsza kopia, to zamienił ze mną kilka słów, zagraliśmy razem w dwie gry na X-Box'ie, po czym poszedł do siebie grać na komputerze. Skończyliśmy bardzo późną kolację i oboje pomogliśmy sprzątać ze stołu. Dominika zaniosła do kuchni kilka talerzy, pożegnała się z rodzicami i nie czekając nawet na mnie, poszła do swojego starego pokoju. Czy mi się tylko wydaje, czy ona zachowuje się jakoś... dziwnie? Pomogłem Magdzie i już chciałem iść do dziewczyny, ale jej mama mnie zatrzymała.
-Harry, cieszę się, że wreszcie do nas przyjechaliście.
-Ja też się z tego bardzo cieszę. - odpowiedziałem szczerze.
-Harry... jakby ci to powiedzieć... czy ty chciałbyś z Dominisią tak... na dłużej? - zapytała niepewnie, a mi nagle odjęło mowę.
-Tak.
-A czy planujesz jakieś zaręczyny, ślub czy coś takiego? - zapytała prosto z mostu, a ja znowu nie wiedziałem co odpowiedzieć. Westchnąłem pod nosem i głośno przełknąłem ślinę.
-Wiesz, oboje jesteśmy bardzo młodzi, robimy karierę. Chcę z nią być, ale to chyba za wcześnie żeby już myśleć o takich rzeczach... - palnąłem bez namysłu, ale kobieta uniosła dłoń, przerywając mi.
-Okej, nie tłumacz mi się. Rozumiem cię w pełni i zgadzam się z tobą. - potarła lekko moje przedramię, uśmiechając się ciepło.
-Idź już spać, pewnie się nie wyspaliście.
-Niezbyt. - przyznałem. -Dobranoc.
-Dobranoc, Harry.
Przechodząc przez salon pożegnałem się jeszcze z ojcem Domi, ale nawet na mnie nie spojrzał, tylko bąknął coś pod nosem w odpowiedzi. Poszedłem do pokoju i zastałem tam dziewczynę, która już leżała w łóżku. Przebrałem się w piżamę i cicho wślizgnąłem się pod kołdrę.
-Śpisz? - zapytałem szeptem.
-Śpię. - odparła szorstko.
- O, czyli jednak nie śpisz. - zauważyłem z uśmiechem, starając się przyciągnąć ją do siebie, ale odepchnęła moją rękę ze swojej talii.
-Śpij już.
-No daj buzi, nie bądź taka. - przysunąłem się bliżej, ale ona odsunęła się.
-Daj mi spokój. - warknęła. Westchnąłem głęboko i położyłem się na plecach, poddając się.
-O co ci znowu chodzi?
Odwróciła się do mnie, unosząc na łokciu.
-Jeszcze się pytasz?
-Tak, bo nie mam pojęcia czemu tak się zachowujesz w stosunku do mnie i dlaczego byłaś jakaś inna przy twoich rodzicach.
-Naprawdę nie wiesz? - zapytała poirytowana, na co pokręciłem głową. -"Już wiem po kim Dominika odziedziczyła urodę.", "Ach, przepyszne jedzenie, Magda.", "Magda, jesteś taka zabawna.", "Hahaha, hihihi", "Och i ach".
-Co?! - zmarszczyłem brwi skonsternowany, podnosząc się do pozycji siedzącej, a ona stanęła obok łóżka.
-Ja wiem, że ty masz słabość do starszych kobiet, ale żeby bajerować moją mamę?
-Że co?! - powtórzyłem z niedowierzaniem, starając się ukryć rozbawienie.
-Gówno. - bąknęła. Podeszła do szafy i wyjęła z niej jakieś rzeczy. -Mam ci to dokładnie wytłumaczyć?!
-Ty myślisz, że ja zarywam do twojej mamy? - upewniłem się, powoli nadal nie mogąc w to uwierzyć. Powstrzymywanie śmiechu przychodziło mi z coraz większym trudem.
-Brawo. Wreszcie załapałeś. - podeszła do mnie i wcisnęła mi w ręce kołdrę i poduszkę. -Śpisz na podłodze lub w salonie jak wolisz. - oznajmiła krótko i chłodno. Jeszcze przez chwilę patrzyłem na nią z otwartą buzią, ale po chwili ocknąłem się i odrzuciłem to na bok, śmiejąc się.
-Ty chyba żartujesz.
-Ja żartuję?! Ja? To chyba ty robisz sobie jaja, że zarywasz. - wykrzyknęła.
-Csiii... - uciszyłem ją.
-Co "csiii"?! To mój dom i mogę się wydzierać, ile mi się podoba! - uniosła się.
-Chcesz, żeby twoi rodzice usłyszeli? - zapytałem spokojnie, co ją trochę przekonało.
-... że zarywasz do mojej matki. - dokończyła cicho.
-Domi, ja? - popatrzyłem na nią z politowaniem.
- Nie, ja! - odparła sarkastycznie. - Mój tata na początku cię polubił, ale teraz sama nie wiem czy masz jeszcze u niego jakieś szanse. Jest cholernie zazdrosny o mamę.
Aha, to dlatego tak na mnie patrzył i się nie odzywał.
-No wiesz, ja na jego miejscu też bym był zazdrosny o taką... przebojową kobietę, - podszedłem do dziewczyny i mocno zaplotłem ręce na jej talii, mimo tego, że mi się wyrywała. -gdyby jakiś przystojny, młody, uroczy mężczyzna, taki jak... hmmm... na przykład ja, pojawił się w domu choć na chwilę.
Dominika zgromiła mnie wzrokiem, nadal próbując się wydostać z mojego uścisku.
-Harry, ja już naprawdę nie mam do ciebie siły.
Nie namyślając się długo, przywarłem ustami do jej ust, a ona o dziwo odwzajemniła ten pocałunek, który był tak namiętny, jakby miał być naszym ostatnim. Zwinnym ruchem zdjąłem swoją koszulkę i wsunąłem dłonie pod jej t-shirt. Błądziłem palcami po jej gładkiej skórze pleców i brzucha, aż natknąłem się nagie, drobne piersi.
-Mmm... jesteś bez stanika. - mruknąłem zadowolony, nie przestając jej całować, a ona jakby obudziła się z jakiegoś snu i odsunęła się ode mnie, poprawiając swoją pomiętą bluzkę.
-Nie, nie możemy. - pokręciła głową, wzdychając głęboko.
-Czego?
-Załatwiać wszystkich naszych spraw w ten sposób.
- Czemu?
-Bo staram się być na ciebie zła, ale mi to momentalnie przechodzi, kiedy ty zaczynasz mnie bajerować. - odparła bezsilnie. -Nie umiem się na ciebie gniewać.
-No to się nie gniewaj. - wzruszyłem ramionami, a jej opadły ręce.
-Jak mam się na ciebie nie wnerwiać, kiedy ty zarywasz do mojej matki?
Podszedłem powoli i przytuliłem ją do siebie, ale tym razem nie odpychała mnie, a oplotła rękami moją talię.
-Przysięgam ci, że nie podrywałem twojej mamy. Przykro mi, że tak to wyglądało, ale naprawdę nie miałem takiego zamiaru. Przepraszam. - cmoknąłem ją w czubek głowy, gładząc miarowo jej plecy.
-Przysięgasz? - upewniła się.
-Przysięgam. - odrzekłem i poczułem jak wzdycha głęboko i się uspokaja.
-Nie lubię się z tobą kłócić, a ostatnio coraz częściej to robimy.
-Ale dzięki kłótniom możemy się później godzić. - zauważyłem. -A to bardzo lubię. - szepnąłem z uśmiechem, a ona zachichotała cicho, wtulając się w mój tors.
Hej kochani, tu (niespodzianka) nie Patrycja, tylko jej przyjaciółka. Mrs. Carrot przekazała mi obowiązek dodania rozdziału dla was wcześniej, żebyście nie czekali do jej powrotu. Trochę się zeszło, ale wybaczycie jej i mi to opóźnienie? :)
Jeśli macie ochotę, to wejdźcie na mojego bloga o Harrym "Kiss of death": http://kiss-of-death-fanfiction.blogspot.com/
Lub tłumaczenie z Lukiem Hemmingsem "One Night (Punk Luke Hemmings)", na którym nie ma jeszcze nic, ale czekajcie. A to link: http://one-night-fanfiction.blogspot.com/
Ale najważniejsza informacja to taka, że MAMY JUŻ SETNY POST! YAY! Bardzo szybko to zleciało, więc teraz czekamy na tysięczny haha. Na dzisiaj to wszystko, do następnego posta, który napisze już Patrycja :)
Flovmyself