poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 51

*Oczami Harry'ego*

-Harry! Harry, zobacz! - podniecona Dominika szarpała mnie za ramię, gdy w oknie ukazał się widok z ogromnym napisem "Hollywood".

-Tak, widzę, spokojnie. - zaśmiałem się pod nosem.

-Harry, uśmiechnij się, chcę ci zrobić zdjęcie.

-Teraz, kiedy prowadzę?

-A czemu nie?

-No dobra, ale jak spowoduję wypadek, to będzie twoja wina.

-A widzisz te palmy? Są wielkie. Jejku, jak tu jest niesamowicie!

-Do, proszę cię...

-Co? - niechętnie oderwała wzrok od szyby, odwracając się w moją stronę.

-Jesteśmy tu dopiero niecały dzień, a ty zachwycasz się wszystkim, co zobaczysz.

-Bo tu jest cudownie! Te wszystkie widoki, ogromne budowle, miliony neonowych światełek! W życiu czegoś takiego nie widziałam.

-Cieszę się, że ci się podoba.

-Hazzuś, tak ci dziękuję, że mnie tu zabrałeś! Jesteś kochany. - samochód lekko się zachwiał, kiedy dziewczyna rzuciła się mi na szyję i mocno przycisnęła swoje usta do mojego policzka.

-Hej, hej, hej! Uważaj, prowadzę. - starałem się powstrzymać uśmiech wkradający się na moją twarz.

-Przepraszam, już ci nie przeszkadzam. - odparła z udawanym oburzeniem. Zaparkowałem samochód, przekręciłem kluczyki w stacyjce i zaciągnąłem hamulec ręczny. Odpiąłem swój i jej pas i odwróciłem się w stronę Domi, wskazując palcem na wysoki, rozświetlony budynek.

-Podoba ci się ten hotel?

-Ten? - obejrzała go od góry do dołu. -Wow, jest ogromny. Chyba tylko milionerzy tu nocują. - otworzyła buzię ze zdziwienia, nie mogąc się napatrzeć na obiekt za szybą.

-To dobrze, że ci się spodobał, bo tu zostajemy.

-Tutaj?! - szeroko otworzyła oczy. -No chyba źle się czujesz.

Wzruszyłem ramionami z uśmiechem. Wysiadłem z auta i przeszedłem na drugą stronę, by po chwili otworzyć drzwi Dominice. Nadal wpatrywała się w budynek z otwartymi ustami. Zasłoniłem jej ten widok, jedną ręką opierając się o drzwi, a drugi łokieć umieszczając na dachu samochodu.

-Wow, nadal nie mogę uwierzyć, że tam wejdę i przenocuję.

-To uwierz, bo spędzimy tu calusieńki tydzień. - oznajmiłem dumny z siebie.

-Cały tydzień?! - powtórzyła po mnie z niedowierzaniem. -Tutaj, w tym cholernie drogim...czymś? W Los Angeles? Z Harry'm Styles'em?! O ja pierdolę...

Pokiwałem głową ze śmiechem i złapałem jej małą dłoń w swoją. Pomogłem jej wysiąść, co nie było łatwe, zważając na sukienkę i buty na obcasach. Przez ramię pilotem zamknąłem samochód, po czym wydał on z siebie piknięcie i zamigotał światłami. Weszliśmy do wielkiego holu poprzez ogromne, szklane drzwi, które rozsunęły się przed nami. Stąpaliśmy po śnieżnobiałym dywanie, który kontrastował z czarnymi płytkami podłogi.

-O, witaj, Harry. - od razu powitała mnie z uśmiechem młoda blondynka zza wysokiej lady, do której podeszliśmy.

-Miło cie widzieć, Meg. - odwzajemniłem uśmiech, ale szybko przeszedłem do rzeczy. -Zamawiałem niedawno pokoje.

-Ach, tak. - zerknęła w ekran komputera niezbyt zadowolona z tego, że nie dałem się wciągnąć w dalsze pogaduszki. -Faktycznie, apartament C19, zgadza się. - zdawała się dopiero teraz zauważyć moją towarzyszkę, która uważnie skanowała kobietę po drugiej stronie blatu. -Miłego pobytu, Harry i...pani. - z trzaskiem położyła kartę od apartamentu przed nami i  uśmiechnęła się do mnie nadzwyczaj szeroko, po czym formalnie skinęła głową do dziewczyny obok mnie, która bez żadnych pożegnań czy podziękowań obróciła się na pięcie i stukając obcasami o posadzkę, odeszła kilka kroków.

-Dzięki, Meg. - rzuciłem szybko i już miałem odejść, gdy przypomniała mi się jedna rzecz. Nachyliłem się lekko do blondynki. -Słuchaj, mam jeszcze jedno małe pytanie. Czy to, o co prosiłem jest już przygotowane?

-Tak, wszystko czeka już na ciebie. Um.. to znaczy na was. - poprawiła się niechętnie.

-To super. Dzięki jeszcze raz. - wziąłem kartę, włożyłem ją do tylnej kieszeni spodni i podszedłem do Domi. -Hej, już jestem.

-To nie uciąłeś sobie pogawędki z panną Meg? - zapytała z nieukrywaną złośliwości, na co tylko uśmiechnąłem się, kręcąc głową. Nacisnąłem guzik na metalowym panelu na ścianie i po kilku sekundach otworzyły się metalowe drzwi windy. Weszliśmy do środka. -Skąd się znacie?

-Kiedyś chodziliśmy razem do jednej szkoły. - wzruszyłem ramionami.

-Widocznie bardzo dobrze cię zapamiętała. Tak się przy tobie wypinała i prężyła...

-Oj, ty zazdrośniku. Nie ma o czym gadać. - złapałem ponownie jej dłoń z rozbawieniem. Kiedyś ta blondynka próbowała mnie poderwać, ale jakoś nie byłem nią specjalnie zainteresowany. Nacisnąłem odpowiedni przycisk i winda ruszyła w górę.

-Czy to cholerstwo ma aż 19 pięter? - zapytała zdziwiona dziewczyna.

-Po pierwsze to hotel, a po drugie to nie, bo ma ich 25. - odparłem rozbawiony.

-Ile?! O kur...

Po niecałej minucie winda się zatrzymała, z drzwi rozsunęły. Przeszliśmy przez korytarz i zatrzymaliśmy przez oznaczeniem C19. Wyjąłem z tylnej kieszeni kartę, którą przesunąłem przez czytnik. Uroczyście otworzyłem drzwi i przesunąłem się, gestem ręki wskazując wnętrze.

-Zapraszam do środka.

-Ja pierdzielę... Ile jest tu kasy wpakowanej... - po chwili weszła i delikatnie przejechała dłonią po meblach, jakby nie wierzyła, że są prawdziwe, jednocześnie rozglądając się dookoła. Jednak odwróciła się do mnie zaniepokojona. -Harry, tu jest drogo jak cholera. Przecież ty zbankrutujesz.

-Oj, Dominika, nie martw się. - podszedłem do niej i objąłem ramieniem, uprzednio dokładnie zamykając drzwi wejściowe. -Nie jest aż tak źle, żebym zbankrutował. Serio. Ten tydzień z tobą wart jest każdych pieniędzy.

-Jejku, dziękuję, Harry! - podskoczyła, aby cmoknąć mój policzek. -Tu jest prześlicznie. Wszystko jest tak pięknie umeblowane i w ogóle.

-Chcesz zobaczyć resztę?

-Jasne! - krzyknęła zadowolona i oprowadziłem ją po całym apartamencie. Na końcu została nam do obejrzenia sypialnia. -Wow, jakie wielkie łóżko. Ogromne. Chyba z 5 osób mogłoby się tu zmieścić. I ile tu poduszek! - zaszczebiotała, wzięła rozbieg, zdejmując wcześniej buty i rzuciła się na łóżko. Prawie utonęła w takiej ilości puchatych poduszek. Po chwili jednak szybko z niego zeszła ze zdziwioną miną. No tak, mogłem się tego spodziewać.

-To wodne łóżko, nie masz się czego bać. - uspokoiłem ją, powstrzymując śmiech.

-Ale ono jest takie... dziwne.

-Nie bój się. Chodź, pokażę ci, że jest bezpieczne. - sam usiadłem między tysiącami poduszek i posadziłem sobie niepewną dziewczynę na kolanach. Kurczowo trzymała się mojej szyi, jakby w tym łóżku mieszkały wygłodniałe piranie i mogły ją pogryźć. Delikatnie rozbujałem się na nim. -Widzisz? Nic się nie dzieje. Nie masz się czego bać.

-Do tego już się przekonałam, teraz bardziej się boję tego, że będę tu sama z tobą. I to przez tydzień.

-Eee.... dlaczego? - przekręciłem głowę na bok, robiąc minę niewinnego dziecka, jakbym zupełnie nie wiedział, o czym mówi.

-Bo to ty masz kartę od apartamentu i nas tu zamknąłeś, więc jestem zdana na ciebie i możesz wyczyniać ze mną różne rzeczy. A nigdy nie wiadomo, co ci strzeli do głowy. - spojrzała na mnie kokieteryjnie.

-Hmm... masz rację. To mnie przekonuje. Faktycznie mogę robić z tobą przeróżne rzeczy, na przykład takie. - uśmiechnąłem się zawadiacko i przechyliłem nas oboje na materac, odrzucając uprzednio przeszkadzające poduszki. Położyłem dziewczynę pod sobą i zostawiłem kilka mokrych pocałunków na jej szyi. Na koniec lekko zassałem skórę pod linią szczęki, co zostało okraszone wdzięcznym jęknięciem. Podniosłem się i podziwiałem, jak Domi z trudem łapie oddech. -No, na przykład takie rzeczy.

***


-Wow, kolacja przy świecach i kominku... i to przepyszne jedzenie... Już nie wspominając o tym hotelu dla milionerów. Harry, jesteś niesamowity. - dziewczyna wytarła usta serwetką i oparła się na krześle.

-To może teraz czas na deser? - zajrzałem do lodówki. Jest. Taki, o jaki prosiłem. Czasem dobrze jest mieć znajomości wśród personelu hotelu. Jest też szampan. I świetna kolacja. I fajnie urządzony apartament. Wszystko tak, jak miało być. Wyjąłem tort z lodówki i postawiłem na stole, zapalając świeczki zapalniczką. -Wszystkiego najlepszego, kotku. - uśmiechnąłem się szeroko i sięgnąłem o kieszeni marynarki po breloczka ze słonikiem, który dałem jej do ręki. Obróciła go w palcach z radością w oczach.

-To dla mnie? Jejku, słodziaśny jest.

-Jaki? - nie wiem, czy dobrze usłyszałem.

-No słodziaśny. - powtórzyła, jak gdyby to nie było dziwne słowo nawet w najmniejszym stopniu. Już nauczyłem się mówić po polsku "słodki", ale słodziaśny? To chyba jakiś synonim. Istnieje w ogóle takie słowo?

-Dobra, nieważne. Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki.

Długo się zastanawiała i w końcu mocno dmuchnęła.

-O czym pomyślałaś?

-O tym, żeby było zawsze tak, jak jest teraz. Żebyśmy byli taką fajną paczką, jaką jesteśmy teraz i aby nic się nie zmieniło. Bo teraz jest najlepiej, my z naszymi przyjaciółmi. A ten piękny breloczek przypnę sobie do torebki na szczęście. Albo do komórki. Wiesz, on nawet trochę przypomina mi ciebie. - dokładnie mu się przyjrzała.

-Mnie? Dlaczego? - zapytałem zdziwiony.

-Nie wiem. - wzruszyła ramionami. -Po prostu jest do ciebie podobny.

-Jestem podobny do słonia?! - oburzyłem się. Pokręciła głową.

-Do słodziaśnego słonika. - poprawiła mnie.

-"Szłodziasznego"... - postarałem się z trudem powtórzyć. Kurde, czemu polski musi być taki trudny? Kiedy już dziewczyny nauczą nas jakiegoś słowa, które wydaje nam się trudne i myślimy, że to było w ich języku najtrudniejszy wyraz, za chwilę słyszymy jeszcze gorszy. -Przecież tego nawet nie da się wymówić.

-Oj, Harry. - wstała i podeszła do mnie rozbawiona, po czym zarzuciła mi ręce na szyję. Ulokowałem swoje na jej talii.

-A jak masz zamiar mi podziękować za dzisiaj?

-A tak. - sięgnęła dłonią za mnie i nabrała na palec śmietanę z tortu, po czym umazała mnie nią na nosie i policzkach. Roześmiała się i próbowała się wyrwać z moich uścisków, ale przytrzymałem ją.

-Jesteś okropna. Więcej cię nigdzie nie zabiorę. - szepnąłem jej do ucha i przy okazji wytarłem swój policzek o jej. Jęknęła niezadowolona i to tylko mnie zachęciło do dalszego droczenia się. Nadal mocno ją trzymałem, ale lekko odsunąłem nasze klatki od siebie, by mieć większy dostęp. Ubrudzonym nosem przejechałem między jej obojczykami i w ten oto sposób była pięknie usmarowana w śmietanie.

-Harry... - jęknęła marudnie.

-Okej, już się poprawiam. - sięgnąłem dłonią w stronę ciasta i przyłożyłem ją do dekoltu Dominiki.

-Ej, no... - skrzywiła się. Spodobała mi się ta zabawa i dalej mogło być tylko ciekawiej.

-Nie o to ci chodziło? - udawałem zdziwionego.

 -No dobra, poprawię jeszcze raz. - przejechałem językiem po jej policzku, po czym zlizałem też śmietanę z dekoltu. Wyraźnie ją to podnieciło, co wyczułem po szybciej bijącym sercu i urywanych oddechach. No cóż, warto na przyszłość pamiętać o śmietanie.

-Może pójdziemy dokładniej wypróbować łóżko i zwiedzić sypialnię? I wypróbować też tą zabawę na różnych innych częściach ciała? - szepnąłem, gładząc dłońmi talię. Skinęła głową i uniosłem jej drobne ciało do góry, oplatając sobie nogi wokół pasa. Zaniosłem ją do pokoju i postawiłem przy łóżku. Wsunąłem dłonie po sukienkę i zacząłem gładzić wewnętrzną stronę ud, nie przestając jej namiętnie całować. Westchnęła w moje usta i wycofałem swój ruch, przekładając go na później. Uśmiechnąłem się cwaniacko zadowolony z siebie. Złapałem za suwak i pewnym ruchem pociągnąłem go w dół, po czym zsunąłem materiał z ramion osoby, która teraz stała przede mną w samej bieliźnie i zarumieniona przygryzała wargę. Chwyciłem za dół mojej koszulki i przeciągnąłem ją przez głowę, rzucając zdecydowanym ruchem za siebie. -Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. - szepnąłem, delikatnie przygryzając płatek ucha. Nakazałem jej usiąść na skraju łóżka i odsunąłem się na środek pomieszczenia.

Nie spuszczając wzroku z tej zawstydzonej, ślicznej twarzy, odpiąłem pasek i guzik, a następnie rozpiąłem rozporek i ściągnąłem z siebie spodnie. Liczyłem na coś w rodzaju zachwytu, pisku, nie wiem. Czegoś zupełnie innego niż tej reakcji, jaką od niej uzyskałem. Szeroko otworzyła oczy i usta, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Wreszcie odważyła się coś z siebie wydusić. Odetchnęła głośno i przełknęła ślinę.

-Um... Harry, czy ty... no ten.. czy ty masz na sobie.. stringi?

-Tak. Kupiłem specjalnie dla ciebie na tą okazję. - odparłem, nie rozumiejąc jej zdziwienia. Przecież to całkiem normalne. W jednej sekundzie zmieniła minę i głośno parsknęła niekontrolowanym śmiechem, pokładając się na materacu. Akurat to było do niej podobne. Zawsze nagle wybuchała śmiechem i nie mogła się powstrzymać, ale czemu teraz? Zacząłem żałować tego, co zrobiłem. Stałem upokorzony na środku pokoju w samych stringach i czułem się jak ostatni skończony idiota. To był kompletny niewypał. Oby tylko się nikomu nie wygadała. Kiedy powie dziewczynom, one przekażą to chłopakom. Ale by mieli ze mnie ubaw. Chociaż w sumie oni nieraz widzieli mnie w takim stroju i za każdym razem ich reakcja była identyczna jak jej teraz. Ośmieszyłem się totalnie przed własną dziewczyną, która wreszcie się opanowała, usiadła i z wielkim trudem próbowała powstrzymać śmiech.

-Zdejmij to z siebie. - poprosiła niemal błagalnie. -Wyglądasz jak palant.

Tak jak prosiła, zdjąłem to i udając obrażonego, podszedłem do niej. Popchnąłem ja na materac i okrakiem zawisłem nad nią, podpierając się rękami po obu stronach jej głowy. Pochyliłem się do jej ucha, delikatnie drażniąc je zębami.

-A za karę, że mnie obraziłaś i wysmarowałaś śmietaną, jestem zmuszony zrobić tak, że jutro nie będziesz w stanie się ruszyć. - szepnąłem ostro, co wywołało u niej gęsią skórkę. Nie była przerażona jak za pierwszym razem, ale chyba nawet jej się to podobało.

-Przeleć mnie, Harry. - spojrzała na mnie zalotnie z dołu. Roześmiałem się i namiętnie pocałowałem jej usta.

-Właśnie to miałem zamiar zrobić, skarbie. - potarłem swoim nosem o jej i zsunąłem się lekko w dół jej brzucha. -Mogę ci obiecać, że tą noc zapamiętasz na długo. - pocałowałem delikatnie skórę pod pępkiem i pewnym ruchem ściągnąłem jej majtki. Westchnęła głośno, kiedy dmuchnąłem zimnym powietrzem. Rozchyliłem jej kolana i pogładziłem miękką skórę ud. Przygryzałem lekko ich wewnętrzną stronę, aż dotarłem do ich złączenia. Zostawiłem kilka dosyć mokrych cmoknięć dookoła jej wejścia. Widziałem, że oddycha z wielkim trudem. Objąłem wargami jej kobiecość i językiem przejechałem po czułym punkcie. Zadrżała.

-Ach...Hazz... - jęknęła ciężko, odchylając głowę do tyłu i zaciskając palce na prześcieradle. Skupiłem się na tym, żeby zrobić jej przyjemność. Delikatnie zassałem "te" wargi i podniosłem się. Leżała na łóżku zupełnie bezradna, z ogromnym wysiłkiem łapiąc oddech. Uśmiechnąłem się sam do siebie, widząc ją w takim stanie i to w dodatku dzięki mnie.

-Powiesz coś? - spytałem, stojąc obok łóżka.

 Podniosła się, opierając plecami o wezgłowie. Spojrzała na mnie, rozpięła stanik i rzuciła nim we mnie.

-Niby po czym mam być jutro taka obolała? Nadal mnie nie bzyknąłeś. - wypowiedziała ciężko, wycierając ręką spocone czoło. Trochę mnie zdziwiła swoją bezceremonialnością, ale szczerze mówiąc tylko czekałem na sygnał.

-Jak sobie pani życzy. - puściłem do niej oczko i usiadłem na brzegu łóżka, wyjmując z szuflady w szafce nocnej srebrne opakowanie, które wcześniej tu włożyłem. Rozerwałem je i wyjąłem zawartość. Co chwilę cmokałem zaintrygowaną dziewczynę, by odwrócić jej uwagę. Rozciągnąłem prezerwatywę na całej długości przyrodzenia i wyjąłem z szafki małą buteleczkę. Wylałem płyn na dłonie i rozsmarowałem go na penisie. -Na pewno jesteś gotowa? - położyłem dziewczynę pod sobą. Pokiwała głową, uważnie się we mnie wpatrując. Pochyliłem się do niej jeszcze bliżej i poprowadziłem palcem wzdłuż zarysu piersi. Powoli się w nią wsunąłem, całując klatkę piersiową.

-Harry? - zapytała niepewnie.

-Mhm? Coś nie tak? - spojrzałem w jej brązowe tęczówki.

-Nie, wszystko ok, ale....gdybyś jeszcze dzisiaj mógł być trochę delikatny...

-Oczywiście, królewno. - uspokoiłem ją i wsunąłem się trochę głębiej, przenosząc usta na szyję. Westchnęła głośno w moje usta, kiedy nasze języki szukały się wzajemnie. Wplotła palce w moje mokre włosy i owinęła sobie wokół nich pojedyncze loki.

-Nie aż tak delikatnie, Styles.

Boże, co za niezdecydowana kobieta. Wsunąłem się mocniej do końca i jęknęła głośno, pociągając mnie za włosy. Tym razem to ja wydałem z siebie gardłowe jęknięcie. Ostro dziewczyna sobie ze mną pogrywa. Nareszcie poznałem tą drugą stronę jej osobowości. Wiedziałem, że już długo nie wytrzyma, ja zresztą też. Ale nam obojgu się to podobało. Nasze biodra zaczęły się stykać i oddalać pod wpływem naszych, a bardziej moich ruchów. Kiedy jęknęła naprawdę głośno, już wiedziałem, że doszła. Wystarczył jej mocniejszy skurcz mięśni, żeby moje spełnienie wydostało się do kondomu. Doszła dla mnie. Ja też. Dla niej. Jutro raczej ciężko będzie jej się ruszyć, więc wysunąłem się z niej i usiadłem, rolując prezerwatywę i wyrzucając ją do kosza. Położyłem się zmęczony obok wykończonej dziewczyny. Patrzyliśmy na siebie jak ludzie, którzy widzą się po raz pierwszy. Pogłaskała mnie po policzku, a ja przesunąłem kciukiem po nabrzmiałym sutku. Przykryłem nas oboje kołdrą i przysunąłem ją do siebie, przytulając do torsu.

-Podobało ci się? - spytałem, głaszcząc odkryte ramię.

-Było wspaniale. I ostrzej niż za pierwszym razem. Dziękuję. Nie tylko za to, ale za cały dzisiejszy dzień. Kocham cię, Harry. - uśmiechnęła się, splatając razem nasze palce. -Wiesz, nawet nie myślałam, że wodne łóżko może być takie wygodne.

-A ja nie przypuszczałem, że taka cicha Domi może tak głośno jęczeć i być taka ostra. Podoba mi się to.

- uśmiechnąłem się bezczelnie, za co została mi zabrana kołdra przez zawstydzoną dziewczynę.









Piosenka do rozdziału:
Harry:
One, two, three!

Straight off the plane to a new hotel
Just touched down, you could never tell
Big house party with a crowded kitchen
People talk shhh but we don’t listen

Louis:
Tell me that I’m wrong but I do what I please
Way too many people in the Addison Lee
Now I’m at the age when I know what I need, oh woah

Wszyscy:
Midnight memories! Oh oh oh
Baby you and me
Stumblin' in the street
Singed, singed, singed, singed!
Midnight memories! Oh oh oh
Anywhere we go
Never saying no
Just do it, do it, do it, do it!

Liam:
Five foot something with the skinny jeans
Don’t look back, baby follow me

Niall:
I don’t know where I’m going but I’m finding my way
Same old shhh, but a different day

Louis:
Tell me that I’m wrong but I do what I please
Way too many people in the Addison Lee
Now I’m at the age when I know what I need, oh woah

Wszyscy:
Midnight memories! Oh oh oh
Baby you and me
Stumblin' in the street
Singed, singed, singed, singed!
Midnight memories! Oh oh oh
Anywhere we go
Never saying no
Just do it, do it, do it!

Niall:
You and me and all our friends
I don’t care how much we spend
Baby this is what the night is fo-o-o-o-or

Harry:
I know nothing's making sense
For tonight let's just pretend
I don’t wanna stop so give me mo-o-o-o-o-o-ore

Wszyscy:
Midnight memories! Oh oh oh
Baby you and me
Stumblin' in the street
Singed, singed, singed, singed!
Midnight memories! Oh oh oh
Anywhere we go
Never saying no
Just do it, do it, do it, do it!
Harry:
Raz, dwa, trzy!

Prosto z samolotu do nowego hotelu
Dopiero wylądowaliśmy, nigdy byś nie powiedział
Wielka domówka w zatłoczonej kuchni
Ludzie gadają bzdury, ale my ich nie słuchamy

Louis:
Powiedz, że się mylę, ale robię to, co mi się podoba
Zbyt wiele ludzi w Addison Lee*
Teraz jestem w takim wieku, że wiem, czego potrzebuję

Wszyscy:
Wspomnienia o północy!
Kochanie, ty i ja
Błąkamy się po ulicy
Śpiewamy, śpiewamy, śpiewamy, śpiewamy!
Wspomnienia z północy!
Gdziekolwiek pójdziemy
Nigdy nie mów nie
Po prostu zrób to, zrób to, zrób to, zrób to!

Liam:
Nieco ponad 5 stóp** [wzrostu] w obcisłych jeansach
Nie oglądaj się za siebie, podążaj za mną

Niall:
Nie wiem, dokąd zmierzam, ale odnajduję swą drogę
To samo gówno, ale inny dzień

Louis:
Powiedz, że się mylę, ale robię to, co mi się podoba
Zbyt wiele ludzi w Addison Lee*
Teraz jestem w takim wieku, że wiem, czego potrzebuję

Wszyscy:
Wspomnienia o północy!
Kochanie, ty i ja
Błąkamy się po ulicy
Śpiewamy, śpiewamy, śpiewamy, śpiewamy!
Wspomnienia z północy!
Gdziekolwiek pójdziemy
Nigdy nie mów nie
Po prostu zrób to, zrób to, zrób to!

Niall:
Ty, ja i wszyscy nasi przyjaciele
Nie obchodzi mnie ile wydamy
Kochanie, po to jest noc

Harry:
Wiem, że nic nie ma sensu
Ale tej nocy udawajmy
Nie przestanę, więc dajcie mi więcej

Wszyscy:
Wspomnienia o północy!
Kochanie, ty i ja
Błąkamy się po ulicy
Śpiewamy, śpiewamy, śpiewamy, śpiewamy!
Wspomnienia z północy!
Gdziekolwiek pójdziemy
Nigdy nie mów nie
Po prostu zrób to, zrób to, zrób to, zrób to!


Ufff..wreszcie napisany. Wiem że czekaliście baaardzo długo, ale tamten tydzień był kompletnie beznadziejny i absolutnie nie miałam czasu na to, a w weekend się rozchorowałam i nie wstawałam z łóżka. Ale mam nadzieję, że wynagrodziłam Wam to czekanie tym długim i jakże ostrym rozdziałem :D Liczę, że się spodobał :)

Harry:
Sądzi, że mógłby spać przez dwa tygodnie, gdyby nie robił nic innego.


Liam:
Piosenka Justina Biebera, którą Liam lubi najbardziej to "Somebody to Love".

Niall:
Podczas występu pewna fanka zapytała go czy mogłaby się do niego przytulić. ochrona kategorycznie zabroniła ale on powiedział: "nie, chcę ją przytulić".

Zayn:
Raz Zayn'owi śniło się, że żenił się z Megan Fox . Gdy się obudził zrozumiał, że chce mieć piękną dziewczynę, a nie seksowną.

Louis:
Kiedy Louis naoglądał się filmów o wampirach, zaczął kąsać Harrego po szyi, co stało się po pewnym czasie uciążliwe.

Mrs. Carrot 




CZYTASZ=KOMENTUJESZ
taka mała prośba :)

1 komentarz:

  1. uuuu było ostro :D ...
    jak zawsze genialne <3
    love u so much <3

    @Sweet_Meggi

    OdpowiedzUsuń