wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 54

*Oczami Pauliny*


Od czasu tego dziwnego zajścia z Niallem nie mogę się pozbierać. Wałęsam się po domu bez jakiegoś konkretnego celu, przez co jestem częstszym gościem lodówki. Może jak się komuś wygadam, to mi przejdzie. Dominika mi na razie nie pomoże, więc poszłam do pokoju Patrycji. Otworzyłam drzwi (oczywiście zapominając o pukaniu) i zamarłam. W mgnieniu oka je zamknęłam, zakrywając twarz dłońmi. Kurde, zły moment. Bardzo zły. Gorszego chyba nie mogłam wybrać. Louis leżał na brzuchu bez koszulki na łóżku, a Patryśka siedziała okrakiem na jego tyłku. Chłopak wydawał z siebie ciche jęki zadowolenia. Ja pierdolę... mam wyczucie. Nakryłam ich. Chyba zaraz zapadnę się od ziemię.

-Paula! Hej, co jest? Chodź. - usłyszałam głos dziewczyny.

-Nie, nie będę wam przeszkadzać.

-Właź, nie przeszkadzasz.

-Ale przecież wy... no ten...

-Co? - usłyszałam jak po ustaniu jęków wtrąca się rozbawiony Tommo.

-Cicho! - uciszyła go ze śmiechem. -Właź, Paula. My nic nie.... po prostu wejdź i nie rób dramatu.

Teraz już się nie wywinę. Niepewnie weszłam do pokoju, zakrywając dłonią oczy.

-Ale ja nie chcę wam...

-Otwórz te oczy. - nakazała mi przyjaciółka wyraźnie poirytowana. Powoli zrobiłam jak kazała. Ale czemu kazała mi wejść, kiedy oni się.... Nie, przecież on leży na brzuchu i ma na sobie spodnie, ona też jest ubrana. Może tylko się tak... myziali? Nie wstydzą się tak przy ludziach? -Zaraz skończę mu robić masaż i możemy w spokoju pogadać. Teraz ja muszę się nim zająć, bo do tej pory masował go Harry, ale kiedy go nie ma, mnie męczy, bo go plecy bolą. - pospiesznie wyjaśniła, jakby czytała w moich myślach, przy okazji posyłając rozbawionemu chłopakowi pod nią wymowne spojrzenie.

-Nie narzekaj, wiem, że lubisz to robić. - bronił się. -Wiesz, przecież zawsze mogę ci się odwdzięczyć. - flirtował, jakby mnie tu zupełnie nie było, na co odpowiedzią było głośne chrząknięcie i spojrzenie dziewczyny.

-Już cię chyba nic nie boli, możesz iść na trening. - poklepała go lekko po plecach, powoli i ostrożnie się z niego zwlekła, uważając na swoją kontuzjowaną nogę i siadając na brzegu łóżka.

-Ale.. - jęknął niezadowolony, zakładając niechętnie koszulkę. Patrycja spojrzała na niego dając mu do zrozumienia, żeby nas zostawił same. -Aaa... faktycznie już powinienem jechać. - schylił się, aby cmoknąć ją w czoło i poszedł w stronę drzwi.

-Louis?

-No? - odwrócił się, wkładając jeszcze bluzę.

-Nie zapomnij pojechać po wózek i te inne pierdoły.

-OK, pamiętam. - skinął głową z uśmiechem.

-A kiedy wrócisz? - zapytała. Gdybym jej nie znała, nie widziałabym w tym nic złego, ale zrobiła to zbyt niewinnie jak na nią.

-2 godziny na treningu, potem ze 2, no może 3 na mieście.... koło 18 powinienem być. - odpowiedział po zastanowieniu.

-To leć, pa. - uśmiechnęła się do niego, na co odpowiedział tym samym.

-Cześć, Paula. - pomachał mi.

-Hej. - bąknęłam z uśmiechem. On wyszedł, na co czekałam, a ja nagle nie wiedziałam, od czego zacząć.

-No, opowiadaj. - Patrycja pochyliła się do mnie wyraźnie zaciekawiona. -Co tam...

-Patryśka? Wzięłaś te tabletki? - krzyknął jeszcze z dołu, przerywając nam. Dziewczyna poirytowana przewróciła oczami.

-Wzięłam! - odkrzyknęła.

-To dobrze, że pamiętasz. Spadam, cześć, dziewczyny! - pożegnał się z nami jeszcze raz i usłyszałyśmy zamykane drzwi wejściowe.

-Wyszedł? - zapytała po chwili przyjaciółka. Skonsternowana kiwnęłam głową, a ona sięgnęła do szuflady w szafce nocnej i wyjęła z niej jakieś tabletki, które łyknęła. W głowie rodziło mi się coraz więcej pytań i podejrzeń.

-Ale przecież mówiłaś mu, że wzięłaś te tabletki. - zmarszczyłam brwi, już nic z tego nie rozumiejąc.

-Pogięło cię? - uniosła brwi i zapytała z politowaniem, jakbym zadała najgłupsze pytanie na świecie. -Coś ty, jasne, że zapomniałam, nie znasz mnie?

-Patrycja, o co chodzi z tym wózkiem i lekami? - po chwili zapytałam powoli, przyglądając się jej uważnie, a konkretnie jej brzuchowi. -Czy to znaczy, że ty i on...

-Nie! - przerwała mi szybko z lekkim przerażeniem kiedy już załapała, zakrywając brzuch połami dresu, jakby faktycznie miała coś do ukrycia. -Nie. Oszalałaś? - delikatnie się uśmiechnęła, kiedy starała się to obrócić w żart. -Te leki są na nogę. - w duchu walnęłam się w czoło. No przecież jak miałam kontuzję, też łykałam tabletki. Jak ja mogłam pomyśleć, że jest w ciąży? Ej, chwila. A wózek? -A ten wózek i inne rzeczy są dla małej. - zmarszczyłam brwi, czekając na wyjaśnienie. -A, bo ja ci nie mówiłam..... - klepnęła sie w czoło. -Moja mama już urodziła. - uśmiechnęła się cała w skowronkach.

-Już? To świetnie. - ucieszyłam się, jakby to mi urodziła się siostra. I nią, i Domi traktowałam jak moje siostry. One mnie też i już stęskniłam się za tymi naszymi pogaduszkami jak dawniej, po polsku.

-Louis sam wybierał wózek i ubranka. - dodała z dumą w głosie, lekko się czerwieniąc i spuszczając głowę. Cały czas nie mogła powstrzymać uśmiechu. -Bardzo się ucieszył.

Nie wiem czemu, ale wstałam i usiadłam obok, przytulając się do niej.

-Ej, Paula. Co się stało? - zaskoczona objęła mnie ramionami.

-Stęskniłam się za tobą. I za Dominiką. I za naszymi wielogodzinnymi rozmowami. Za tym jak było kiedyś.

-Nie jesteś teraz szczęśliwa? Tutaj? - zapytała delikatnie, mrużąc oczy.

-Jestem, ale... sama już nie wiem. - spuściłam głowę, wzdychając ciężko.

-Chodzi o Nialla, prawda? - zgadła półgłosem. Nie odpowiedziałam, ale zna mnie tyle lat, że wiedziała doskonale bez moich słów. Czekała na jakąś moją reakcję, ale nie mogła nic ze mnie wydobyć. Wstała i złapała mnie za rękę, a ja zdziwiona podniosłam na nią wzrok. -Louis pojechał, więc niczego nie będzie widział ani słyszał. Idą święta, najwyższy czas posprzątać w tym domu. Musimy umyć podłogi, okna, wytrzeć kurze i tak dalej. On mi nie pozwala się ruszyć, ale przecież ty mi pomożesz. - zarządziła. -Szybko, mamy mało czasu, a jesteśmy tylko my dwie. - uśmiechnęła się pokrzepiająco i pokuśtykała o kulach w stronę drzwi. Czemu tak nagle zmieniła temat? Myślałam, że mi coś poradzi, pogada, a nie będziemy teraz robić porządki. Ja i sprzątanie? Z tego nic nie będzie. -No, ruszaj się. Dom jest ogromny i czeka nas masa roboty, a na chłopaków raczej nie możemy liczyć. Przy okazji będziemy mogły spokojnie pogadać. - kiwnęła do mnie palcem i zeszłyśmy na dół. Wzięłyśmy wszystkie potrzebny rzeczy i zabrałyśmy się za kurze, kiedy drzwi wejściowe się otworzyły i w progu z walizką stanęła Domi. Była trochę bardziej opalona niż przed wyjazdem i tylko to się w niej zmieniło.

-Hej! - wpadła nam w ramiona, kiedy już zdjęła kurtkę i buty. Bardzo ucieszyłyśmy się na jej widok.

-Jak było? - zapytała zaciekawiona Michalska.

-Fajnie.

-A gdzie masz Harry'ego? - zajrzałam ponad jej ramieniem.

-Podrzucił mnie tutaj i pojechał załatwić jakieś sprawy przed świętami, nie wiem. - opadła na kanapę.

-No, skoro wypoczęłaś, to nam pomożesz. - klasnęłam w dłonie. Dziewczyna popatrzyła na nas, nie wiedząc o co chodzi.

-Ruszaj tyłek, mała. Mamy sporo roboty i świetnie się składa, ze teraz wróciłaś. - Patrycja poszła do kuchni po ściereczkę i wróciła, rzucając nią w naszą zdziwioną przyjaciółkę. -Widzisz? Zawsze ci mówiłam, że masz niesamowite wyczucie czasu.

-Ale... ja dopiero wróciłam. - próbowała się rozpaczliwie wybronić.

-Tam sobie odpoczęłaś, a nam się teraz bardzo przydasz.

-Taa.. powiedzmy, że odpoczęłam. - bąknęła pod nosem zrezygnowana, zabierając się za kuchnię, podczas gdy my zajęłyśmy się salonem i jadalnią. Możemy sobie spokojnie porozmawiać, bo salon jest połączony z kuchnią i jadalnią, tworząc jedno wielkie pomieszczenie, które spodobało nam się od pierwszego momentu w tym domu.

-Co masz na myśli?

-...Poprztykałam się z Harry'm.

-Bywa. - Michalska wzruszyła ramionami. -O co poszło?

-Wkurzyłam się na niego, że zatrudnił dla nas ochroniarza. - obie otworzyłyśmy usta ze zdziwienia. -Nic mi o tym nie powiedział i coś mnie podkusiło, żeby się na nim zemścić.

-Aż boję się zapytać co zrobiłaś. - niepewnie się odezwałam, spoglądając na Patrycję, która miała taką samą minę jak ja.

-...Zapłaciłam obcemu facetowi, żeby... wywołał zazdrość u Harry'ego, można tak powiedzieć. - popatrzyłyśmy na nią wyczekująco, domagając się dokładniejszego wyjaśnienia. -Żeby no... trochę mnie poderwał. Wiecie o co mi chodzi! Tak wiem, jestem głupia. - uniosła się, ale po chwili się uspokoiła. -Ale sprawa wymknęła się spod kontroli, Hazza się wnerwił, przyszedł ochroniarz z pistoletem, ja udawałam superbohaterkę, pokłóciliśmy się, pogodziliśmy... - westchnęła ciężko. -Paranoja. Dobra, nie gadajmy o mnie, już wysłuchałam kazania, nie chcę słuchać tego samego od was. Patryśka, ty powiedz lepiej, jak ładnie sama się załatwiłaś. - zwinnie zmieniła temat. -Harry mówił, że Louis na nic ci nie pozwala.

-No. Tommo najchętniej przykułby mnie do łóżka i nie wypuszczał. Chciał mnie pocieszyć po tym cholernym turnieju, uparł się i wyciągnął mnie na śnieg. Ganialiśmy się jak dzieciaki i sama teraz widzisz. - wskazała ręką na swoją zabandażowaną nogę. -Więc teraz nie mam treningów, nudzę się w domu jak mops, to chociaż chcę tu coś zrobić, ale Lou... - przewróciła oczami. -Przy nim nawet chodzić nie mogę, więc jak go teraz nie ma, muszę się jakoś "rozerwać". - Ona nazywa sprzątanie rozrywką?! -No i trzeba posprzątać przed świętami. A jak wróciłam ze szpitala to jeszcze pokłóciłam się z rodzicami. Eh...szkoda gadać. - machnęła ręką wzdychając ciężko.

-Nadal go nie akceptują? - Domi współczująco na nią popatrzyła, na co dziewczyna ze smutkiem pokiwała głową.

-Paula, a ty? - obie zwróciły wzrok w moją stronę.

-Co ja? - skupiłam się tylko i wyłącznie na oknie, które aktualnie myłam.

-Jak poszła randka z Rossem? - tym razem to Patrycja zmieniła temat.

-Z tzw. "randki z Rossem" wyszłam za rękę z Niallem. - bąknęłam.

-Ale przecież.... nie pogodziliście się, no nie? - obie zmarszczyły brwi, zupełnie nie rozumiejąc.

-No nie. Wróciłam z nim i.... był dosyć ostry u mnie w pokoju, kiedy się trochę kłóciliśmy. - gdy zobaczyłam w ich oczach lekki błysk i kąciki ich ust zaczęły delikatnie unosić się ku górze, zdałam sobie sprawę jak mogły to odebrać. -Nie! My nie ten... no wiecie. Tylko był zupełnie inny niż zwykle. Taki... władczy. Tylko się całowaliśmy - i dotykaliśmy - ale nic więcej.

-Czekaj, moment. - Patrycja zmarszczyła czoło i odkładając na chwilę robotę, oparła dłoń ze ścierką na biodrze. -Dobrze rozumiem? Zabrał cię stamtąd, bo pewnie był zazdrosny, a w pokoju podczas kłótni całowaliście się namiętnie i jak sama mówisz : było ostro, ale nie przespaliście się ze sobą ani nie pogodziliście, tak?

-Umm.... pomijając kilka szczegółów z zamykaniem nas w pokoju na klucz, przyciskaniem do ściany, malinkami, przygryzaniem wargi i drażnieniem... się, to tak. - potaknęłam po cichu. Patrzyły na mnie zdziwione, po czym powoli spojrzały na siebie i zaczęły się śmieć, wracając do sprzątania i kręcąc głowami. Patrzyłam na nie skonsternowana. Ja w tym nie widzę nic śmiesznego. -Z czego się śmiejecie? - zapytałam poirytowana zachowaniem przyjaciółek, od których spodziewałam się zrozumienia.

-Paula, popatrz na to z boku. Niby się na siebie gniewacie, zerwaliście i się kłócicie, ale on jest o ciebie cholernie zazdrosny, całuje cię jak nigdy i prawie cie przeleciał u ciebie w pokoju. - Domi  patrzyła na mnie rozbawiona. -Czy to nie wydaje ci się śmieszne? Wszyscy dobrze wiemy, wy oboje też, że i tak, prędzej czy później do siebie wrócicie. Przestańcie się bawić w kotka i myszkę, bo zachowujecie się jak dzieci.

-Ja go pierwsza nie przeproszę. - założyłam ręce na piersiach.

-Domi, daj spokój. Wiesz, jaka jest uparta. Niech robi co chce. - Patrycja przewróciła oczami już kolejny raz dzisiaj. -Powiedz lepiej, o co chodzi z tym ochroniarzem.

-Harry mówi, że zatrudnił go, żeby nas, a konkretnie mnie chronił przed fanami, wrogami, itd. Ted, to znaczy ten ochroniarz, też tak mówił, ale ani trochę im nie wierzę. To jest coś głębszego niż tylko fani.

-O, cholera. - Michalska po chwili przestraszona zakryła dłonią usta. -To może mieć coś wspólnego z tym facetem.

-Jakim facetem? - zapytałam.

-Przed tym nieszczęsnym turniejem, w szatni, przyszedł do mnie jakiś wielki facet. Zagroził mi, że będzie źle, jeśli nie zerwę z Louisem. Bardzo mu na tym zależało. Już nie wspominając o tym, ze był dosyć przerażający i przekonujący.

-Może to był jakiś wróg Louisa. - pomyślałam głośno za moment.

-Albo ktoś od Elki. Albo twój fan czy jakiś nawiedzony zazdrośnik. Rozumiesz, taki adorator. - dodała pocieszającym tonem Dominika, starając się brzmieć żartobliwie.

-Nie. - pokręciła głową wyraźnie zmartwiona, mówiąc zrozpaczonym głosem. -On też wspominał o was. Mówił, że powinnam wziąć przykład z Pauli, bo już nie jest z Niallem. Domi, o tobie też wspominał.

-Czyli ktoś nas tu bardzo nie chce. - popatrzyłam smutno na przyjaciółki. -Powiedziałaś o tym Lou? - pokręciła głową. -Czemu? - zapytałam zdziwiona.

-On ma wystarczająco dużo swoich problemów. Nie chcę go dodatkowo martwić moimi.

-Ale jeśli ten mięśniak mówił nie tylko o tobie, ale też o nas to to nie jest tylko twój problem, ale to się też tyczy nas wszystkich. - odparła roztropnie brązowooka. -Rozumiem, że masz zamiar mu o tym powiedzieć?

-Nie.

-Patrycja, rób jak chcesz, ale moim zdaniem on powinien wiedzieć. Chłopaki też. - popatrzyłam na Domi, która bez wahania mi przytaknęła. -Przynajmniej Harry. - dodałam po cichu, spuszczając wzrok, kiedy uświadomiłam sobie, że Nialla i mnie przecież to już nie powinno dotyczyć.

-OK. - zgodziła się niebieskooka po kilku sekundach. -Powiem mu, ale pod warunkiem, ze pogodzisz się z Horanem. Do świąt. - dodała, kiedy już otwierałam usta, żeby zaprotestować. -Inaczej tego nie zrobię.

-Dobra. Coś wymyślę. - odparłam bezradnie. Jeśli to ma pomóc nam wszystkim.

-No to ustalone. - zadowolona Domi klasnęła w dłonie, po czym podstępnie zmrużyła oczy. -teraz tylko musimy wyciągnąć z chłopaków, o co w tym wszystkim chodzi....





Piosenka do rozdziału:
Zayn:
My hands, your hands
Tied up like two ships
Drifting, weightless waves try to break it
I'd do anything to save it
Why is it so hard to save it?

Liam:
My heart, your heart
Sit tight like book ends
Pages between us
Written with no end
So many words we’re not saying
Don’t wanna wait til it's gone
You make me strong

All:
I’m sorry if I say I need ya
But I don’t care, I’m not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong?

Harry:
That you make me strong

Louis:
Think of how much love that’s been wasted
People always trying to escape it
Move on to stop their heart breaking
But there’s nothing I’m running from
You make me strong

All:
I’m sorry if I say I need ya
But I don’t care, I’m not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong?

Zayn:
So baby hold on to my heart, oh
Need you to keep me from falling apart
I’ll always hold on
'Cause you make me strong

Niall:
I’m sorry if I say I need ya
But I don’t care, I’m not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong?

All:
I’m sorry if I say I need ya
But I don’t care, I’m not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong?

Harry:
That you make me strong

All:
I’m sorry if I say, I need ya
But I don’t care, I’m not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong?

Harry:
That you make me strong
Zayn:
Moje dłonie, twoje dłonie
Uwiązane jak dwa statki, dryfujące
Lekkie fale próbowały to zniszczyć
Zrobiłbym wszystko, żeby to ocalić
Czemu tak trudno to powiedzieć?

Liam:
Moje serce, twoje serce
Mocno spięte niczym grzbiety książek
Strony pomiędzy nami
Spisane bez zakończenia
Tak wielu słów nie mówimy
Nie chcę czekać aż to przeminie
Sprawiasz, że jestem silniejszy

Wszyscy:
Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabszy
Czy to takie złe?
Czy to tak źle?

Harry:
Że sprawiasz, że jestem silny

Louis:
Pomyśl ile miłości zostało zmarnowane
Ludzie zawsze starają się przed nią uciekać
Iść dalej, by uniknąć złamania serca
Ale nie ma niczego przed czym miałbym uciekać
Sprawiasz, że jestem silniejszy

Wszyscy:
Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabszy
Czy to takie złe?
Czy to tak źle?

Zayn:
Więc, kochanie, trzymaj się mojego serca, oh
Potrzebuję cię, bym się nie rozsypał
Zawsze będę się trzymać
Bo sprawiasz, że jestem silniejszy

Niall:
Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabszy
Czy to takie złe?
Czy to tak źle?

Wszyscy:
Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabszy
Czy to takie złe?
Czy to tak źle?

Harry:
Że sprawiasz, że jestem silny

Wszyscy:
Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabszy
Czy to takie złe?
Czy to tak źle?

Harry:
Że sprawiasz, że jestem silny  





Na początek mówię ( a raczej piszę): wiem, że bardzo długo nie było rozdziału. Ale jak pisałam w poprzednim poście, jestem już po egzaminach i mam nadzieję, ze teraz będę miała więcej czasu na bloga. pomysły mam, więc teraz tylko liczę na Was :)

Harry:
Ktoś może zadzwonić do niego w nocy i rozmawiać o czymkolwiek.


Liam:
"Chcę mieć dziewczynę, która będzie akceptowała moja wady." - Liam

Niall:
Zasnął podczas oglądania Harry'ego Pottera i chłopcy musieli go co chwilę budzić.

Zayn:
Twierdzi, że jest pieszczotliwym typem faceta.

Louis:
D: Kto jest najbardziej leniwy w zespole? Zayn, Niall, Liam, Harry: Louis. Louis: CO?!Louis: Kiedyś byłem taką trochę dziewicą z nożem, ale teraz mogę nazywać siebie „pro”! <WTF???>

Mrs. Carrot

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 53 cz.2

*Oczami Dominiki*

Bałam się tam zajrzeć. Niby Alex nie miał pistoletu, ale co jeśli zabrał go i to on oddał strzał? Głośno przełknęłam ślinę i znowu moje serce oszalało. Gdyby nie strach i obawa, weszłabym tam. Po chwili wyszli obaj i od razu mi ulżyło. Gdybym nie była na niego wściekła, rzuciłabym się na niego i ucałowała. Harry jednak spojrzał na mnie groźnym wzrokiem i mocno złapał mnie za rękę.

-Jedziemy do hotelu. - rzucił oschle, przeczesując nerwowo swoje loki.



 Całą drogę spędziliśmy w ciszy. Ted prowadził, obok niego siedział Styles i ja cicho z tyłu. Ochroniarz zaparkował przed wejściem i wysiedliśmy z auta. Brunet wyciągnął rękę w stronę ochroniarza, zatrzymując się. -Kluczyki.

-Harry? Co ty chcesz zrobić? - facet spojrzał na niego z nadal kamienna twarzą.

-Kluczyki. - rzucił ponaglająco.

-Styles? - facet oczekiwał chyba jakiegoś wyjaśnienia, zresztą ja też.

-Dasz mi te cholerne kluczyki czy nie?! - podniósł głos. Ted westchnął, przypatrując mu się uważnie i niepewnie podał mu pożądany przedmiot. Chłopak przeszedł na stronę kierowcy i otworzył drzwi.

-Harry, uważaj na siebie. Proszę cię. Nie rób niczego głupiego. - ten facet chyba mówi to, co ja chciałabym w tym momencie mu przekazać. Chłopak oparł łokieć na drzwiach, spojrzał na drogę, a potem na Ted'a, który stał obok mnie na chodniku.

-Zajmij się nią. - rzucił, na co ochroniarz skinął potakująco głową. 



Wsiadł do auta, po czym zamknął drzwi, włączył silnik z rykiem i z głośnym piskiem opon szybko odjechał spod hotelu, wywołując przy tym ślady na asfalcie i kłęby dymu.


***


Już od jakichś 2 godzin leżałam na kanapie, wpatrując się tępo w sufit. Głupia idiotka. Mogłam spokojnie z nim porozmawiać, wyjaśnić albo chociaż strzelić chwilowego focha, a nie wystawiać się na tacy jakiemuś nieznanemu kolesiowi! Co mi wtedy odbiło?! Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. To pewnie Harry wrócił. Szybko zerwałam się na równe nogi i pognałam w kierunku dźwięku. Otworzyłam drewnianą powłokę.

-Dobry wieczór pani.

-A, to ty, Ted. - powitałam go niezbyt mile z rozczarowaniem w głosie.

-Pan Styles kazał przekazać, że ma pani nigdzie nie wychodzić. I jeśli by pani czegoś potrzebowała, to jestem w apartamencie obok. - skinął mi głową. Widocznie zauważył, ze nie jestem zbyt zadowolona z jego wizyty i czekałam na kogoś innego, więc już szedł w swoją stronę.

-Ted?

-Słucham? - odwrócił się.

-Um... czy mógłbyś.. zostać na chwilę? - zapytałam niepewnie. Zdziwił się, ale się zgodził i wpuściłam go do środka. Wskazałam mu ręką kanapę, dając znak, żeby usiadł i zajęłam miejsce naprzeciwko niego w fotelu.

-Czy boi się pani...

-Proszę, mów mi po imieniu. - poprosiłam.

-Prawdę mówiąc tak będzie mi nawet wygodniej. - uśmiechnął się lekko, racząc mnie swoim przyjaznym uśmiechem. Całkiem przystojny z niego facet. Powrócił zaraz do swojego normalnego wyrazu twarzy. -Więc, wracając do mojego pytania, boi się pani... to znaczy... boisz się sama tu zostać, skoro poprosiłaś mnie o to, abym został z tobą?

-Nie. Chciałam z tobą porozmawiać i ... przeprosić.

-Przeprosić? Za co? - zdziwiony zmarszczył brwi.

-Za to, że przedtem niezbyt przyjaźnie cie potraktowałam. Po prostu... nic nie wiedziałam o tym, że masz nas pilnować, więc byłam zdziwiona. Nie jestem przyzwyczajona do ochrony.

-Ale ja całkowicie cie rozumiem. Poza tym nie potraktowałaś mnie aż tak źle. Bywało gorzej. - uśmiechnął się pocieszająco.

-Ted, ale właściwie czemu Harry cię zatrudnił?

-Żeby cię chronić.

-Ale po co? Do tej pory radziłam sobie sama. - wzruszyłam ramionami, a on zmieszał się i nie wiedział, co odpowiedzieć.

-On po prostu chce, żebyś była bezpieczna. - zakończył ten temat finalnym tonem. Zbyt wygadany to on nie jest. A już zdążyłam go polubić... Niech mówi co chce, ale on kłamie i ja mu nie wierzę. Muszę go w Londynie wypytać z Paulą i Patryśką, to nam wszystko pięknie wyśpiewa. One z każdego wyciągną wiadomości, jeśli tylko zechcą. Postanowiłam więc zejść na inny temat, kiedy przypomniałam sobie o mojej krótkiej wymianie zdań z Harry'm.

-Długo się znacie?

-Ochraniałem chłopaków już w X-Factorze, więc już trochę ich znam.

-Bardzo się na mnie wściekł, no nie? - spuściłam głowę i wlepiłam wzrok w podłogę. Czekałam na odpowiedź, ale nie mogłam się doczekać. Spojrzałam na niego i wyraźnie nie wiedział, co odpowiedzieć.

-Naprawdę postąpiłaś nieodpowiedzialnie. - odparł wymijająco, ale dał mi tym samym delikatnie do zrozumienia, że nie przejdzie mi to tak łatwo u Styles'a. -Ale wróci. Musi tylko trochę ochłonąć. - dodał szybko, czym odpowiedział na moje niezadane jeszcze pytanie, które cisnęło mi się na usta.

-A co z tym.... no wiesz...

-Żyje i nic więcej nie powinnaś wiedzieć. - uciął krótko.

-Słyszałam strzał. Pistolet też widziałam. - dodałam półgłosem.

-Powinienem już iść. Powinna się pani porządnie wyspać. Dobranoc. - zignorował moje słowa i szybko poszedł do siebie, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.


***                                                                                     17.12.2013r.


Harry wrócił skądś dopiero dzisiaj rano.Wcale mu się nie dziwię, ze nadal jest na mnie wkurzony. Lecimy teraz do Londynu, a ja nadal z nim nie rozmawiałam. Wiadomość o tym, że mam się spakować przekazał mi wczoraj wieczorem Ted, który też wraca z nami. Cały czas się martwiłam, kiedy go nie było ze mną. Nie powiedział mi, gdzie był przez ostatnie dwie noce i dzień. Przez ten cały czas byłam sama. Nigdzie nie wychodziłam i tylko pałętałam się z pokoju do pokoju. No i nawet na chwilę nie przestawały mnie bombardować myśli. Chociaż wrócił wściekły, to cieszyłam się, że jednak wrócił. Kamień spadł mi z serca. Siedział obok mnie i wpatrywał się w chmury za szybami, kiedy opuszczaliśmy słoneczne LA. Ja już dłużej tego nie wytrzymam.

-Przepraszam. - mruknęłam pod nosem, wpatrując się w splecione nerwowo palce. Usłyszał. Kątem oka widziałam, jak wzdrygnął się na moje jedno ciche słowo, jakbym go wyrwała z głębokiego zamyślenia. Odwrócił się w moją stronę.

-Wiesz, jak bardzo głupio zrobiłaś? Jak bardzo się martwiłem? Jak mnie wkurzyłaś?

-Wiem. - bąknęłam. -Zrobiłam ogromne głupstwo, ale ty też mogłeś mi powiedzieć. - jakimś cudem zdobyłam się na odwagę, żeby to powiedzieć.

-Mogłem. - przyznał otwarcie. -Ale nie zrobiłem tego. I nie zrobiłem takiego głupstwa jak ty. - miał taki poważny ton i przeszywający wzrok, że myślałam, że zaraz mnie nim przebije. W tym momencie czułam się przy nim, wyglądającym tak.... dorośle i poważnie, jak dziecko, które dostaje porządny wykład. Który zresztą w pełni mi się należał. Po raz pierwszy wywoływał we mnie takie emocje. Wcale bym się nie zdziwiła gdyby się do mnie nie odzywał przez jakiś miesiąc, albo więcej. -Masz pojęcie, co on chciał ci zrobić? jesteś tego świadoma? - cały czas intensywnie się we mnie wpatrywał, przerywając moje rozmyślania. Pod wpływem tego wzroku miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Sam zresztą mnie w nią wciskał. Cholera, po raz pierwszy w życiu się go trochę bałam. Onieśmielał mnie jak nie wiem co. To przez to, jak teraz wyglądał i w jaki sposób mówił i patrzył. Ta zaciśnięta nadal szczęka, wyraźnie zarysowana, jakby był jakimś posągiem wyrzeźbionym przez wybitnego rzeźbiarza. Spięte ciało, chłodny głos, zmarszczone brwi... Naprawdę był teraz straszny. W niczym nie przypominał tego beztroskiego, uśmiechniętego Harry'ego, którego znałam na co dzień.

-Tak. Wiem, że jestem głupia. Nie musisz mi już tego mówić. - nie wytrzymałam tego napięcia i spuściłam wzrok.

-Nie. Po prostu postąpiłaś bardzo nieodpowiedzialnie. - odrzekł i milczeliśmy przez chwilę, która mnie wydawała się wiecznością.

-Pewnie prędko mi nie wybaczysz. - bąknęłam niepewnie. Nie poruszył się prze kilka sekund, po czym  rozluźnił się lekko. Poluzował zacisk szczęki i nieco złagodził ton głosu i wyraz twarzy. Westchnął głośno i głęboko, podnosząc delikatnie mój podbródek i zmuszając, bym na niego spojrzała. Schylił lekko twarz, tak że nasze oczy były na jednym poziomie.

-Nie rób tak więcej. - pokręcił głową i przyciągnął niepewnie moją głowę do swojej i złożył mały pocałunek na czole. Od razu mi ulżyło. Może nie wybaczył mi do końca, ale z pewnością jesteśmy na dobrej drodze. Dużo lepiej było go widzieć chociaż trochę spokojniejszego i łagodniejszego. Pokiwałam potakująco zgadzając się na to, o co poprosił. Ponownie oparłam się na siedzeniu, a on delikatnie złapał mnie za rękę. Dobrze było znowu go trzymać. To dodawało mi otuchy i poczucie bezpieczeństwa.

-Postrzeliłeś go? - zapytałam cicho po długim namyśle, czy mogę go o to zapytać. Nie musiałam mówić, o kogo chodzi. Wiedział to i pewnie dlatego odwrócił głowę w stronę okna. Kazał mi chwilę poczekać na odpowiedź, gdy zbierał myśli, ponownie marszcząc brwi.

-Nie. To Ted strzelił mu w rękę, bo rzucił się na niego z nożem. - odpowiedział cicho. Z moich ust wydarło się małe, przestraszone jęknięcie. Wiedziałam już prawie wszystko, ale nadal nie dawała mi spokoju jedna myśl. Skąd Harry miał broń? -Pistolet nie był mój. - wyjaśnił, jakby czytając mi w myślach. Boże, jak dobrze, że nie należała do niego. Tak się bałam, że może ja posiadać nielegalnie. Nadal nie doszłam do końca do siebie, ale jakby wszystkie najgorsze emocje odpłynęły ze mnie. Oparłam głowę na jego ramieniu, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.

-Już nie będziemy się okłamywać. - powiedziałam, gdy spojrzał na mnie łagodnym wzrokiem i spróbował się lekko uśmiechnąć.

-Dobrze. - cmoknął mnie w czubek głowy.





Piosenka do rozdziału:
Now you were standing there right in front of me
I hold on, it's getting harder to breath
All of a sudden these lights are blinding me
I never noticed how bright they would be

I saw in the corner there is a photograph
No doubt in my mind it's a picture of you
It lies there alone on its bed of broken glass
This bed was never made for two

I'll keep my eyes wide open
I'll keep my arms wide open

Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone

Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone

I promise one day that I'll bring you back a star
I caught one and it burned a hole in my hand oh
Seems like these days I watch you from afar
Just trying to make you understand
I'll keep my eyes wide open yeah

Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me go

Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone

Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone

Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of sleeping alone
Stoisz naprzeciwko mnie,
Czekam, trudniej mi oddychać
Nagle oślepiają mnie światła
Nigdy nie zauważyłem jak jasne mogą być

Zobaczyłem w kącie fotografię
Bez wątpienia w mojej głowie to jesteś ty
Samotnie leży na twoim łóżku w rozbitym szkle
To łóżko nigdy nie było przeznaczone dla dwojga

Trzymam moje oczy szeroko otwarte
Trzymam moje ramiona szeroko otwarte

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym

Obiecuję że pewnego dnia sprowadzę z powrotem gwiazdę
Złapałem jedną i wypaliła mi dziurę w mojej ręce, och
Wydaje się jakby ostatnimi dniami oglądam cię z daleka
Starając się byś zrozumiał
Trzymam moje oczy szeroko otwarte,yeah

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość spania samotnie






Jakoś tak dzisiaj nie wiem, co mam Wam powiedzieć. A jeśli ja nie wiem, co powiedzieć, to wiedzcie, że coś się dzieje :D To chyba zły wpływ stresu przed tymi głupimi egzaminami :D  To może lepiej przejdźmy do ciekawostek, a jak tylko poproszę o komentowanie i pisanie, czy Wam się podobał rozdział, czy nie.. :)

Harry:
Uwielbia brać długie prysznice. 



Liam:
Liam lubi ciche dziewczyny, ale nie przeszkadza mu, kiedy dziewczyna jest bezczelna. <Lima, jesteś dziwny xD>

Niall:
Jeżeli byłby wystarczająco bogaty kupiłby jedną ze swoich ulubionych restauracji "Nando's" i nazwał ją "Nialldo's". 

Zayn:
Zayn lubi dziewczyny ze średnim biustem, długimi nogami i tyłkiem z tzw. "dobrej firmy". <haha, szczery Malik to mój ulubiony Malik :D >

Louis:
Myślę, że przez jeden dzień chciałbym być Harry'm, ponieważ chciałbym mieć kręcone włosy. ~ Louis 


Mrs. Carrot

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 53 cz.1

*Oczami Dominiki*                                                                                        15.12.2014r.

-Ładnie wyglądam w tej koszulce?

-Hmmm? - odwróciłam wzrok w stronę Harry'ego wychodzącego z przebieralni.

-Pytałem, czy dobrze w tym wyglądam.

-Ach... Jasne, świetnie ci w niej. - starałam się zachowywać normalnie, ale moja uwaga cały czas skupiała się na mężczyźnie za szybą wystawną sklepu.

-Hej, coś się stało? - zapytał troskliwie Loczek, łapiąc mnie za rękę i spoglądając w oczy.

-Nic, chyba po prostu jestem zmęczona po tej wyprawie na zakupy. I jeszcze jakoś tu duszno...

-Chcesz wrócić do hotelu?

-Nie, przewietrzę się chwilę i zaraz do ciebie wrócę, ok?

-Na pewno?

-Na pewno. - uśmiechnęłam się lekko.

-Może jednak wyjdę razem z tobą?

-Zostań i poszukaj jakichś fajnych ciuchów. Wrócę i pokażesz mi się w nich, dobra?

-No... jak chcesz. To czekam. - cmoknął mnie w czoło i schował się w przebieralni. Zerknęłam przez okno. Nadal tam stał. Wysoki brunet, wyglądający bardzo profesjonalnie, którego widzę codziennie, przez cały nasz pobyt w LA, kręcącego się wokół nas. Paparazzi? Szpieg? Wyszłam na zewnatrz i podeszłam do umięśnionego faceta, wysokości Harry'ego.

-Przepraszam, czeka pan na kogoś?

-Na państwa, panno Dominiko.

Do diabła... Co jest? Skąd ten gostek zna moje imię i czemu na nas czeka? Byłam zszokowana, ale starałam się nie dać nic po sobie poznać.

-Ummm... a czemu pan na nas czeka, jeśli mogę wiedzieć?

-Ponieważ ochroniarz musi czuwać cały czas. - spojrzał na mnie, jakbym urwała się z choinki albo co najmniej przyleciała tu z innego świata.

-To pan jest naszym... ochroniarzem? - wytrzeszczyłam oczy. Ale... jakim cudem? Dlaczego? Po co? Skąd...jak?

-Tak konkretnie to pani, ale tutaj pilnuję was oboje.

-Moim? - spytałam totalnie wytrącona z równowagi.

-Tak. To... pani nie wiedziała? - zapytał lekko zdziwiony, marszcząc brwi.

-Nie.

-Harry mnie o to prosił. Myślałem, że pani wie...

-Ale nie wiedziałam! - przerwałam mu zdezorientowana. Zupełnie nie wiem, co o tym myśleć.

-Przepraszam, ja... nie wiedziałem...

-Dobra, nieważne. - prychnęłam pod nosem i otworzyłam drzwi. Zatrzymałam się jeszcze i odwróciłam w jego stronę. -A... jak masz na imię?

-Ted, proszę pani.

Nic nie odpowiedziałam i weszłam do sklepu. Nie chciał mi powiedzieć? Już ja mu dam nauczkę.

-O, jesteś. Już lepiej? - Harry uśmiechnął się przyjaźnie. Starałam się zachowywać naturalnie.

-Tak. Wybrałeś coś?

-Kilka rzeczy.

-To przebierz się i zobaczymy, jak leżą. - wysiliłam się na uśmiech.


***


Siedziałam już ubrana na imprezę na kanapie w salonie i przeskakiwałam po kanałach. Nic ciekawego. Wkurzona wyłączyłam telewizor i wyjęłam komórkę. Może zadzwonić do Pauliny i Patrycji? Przez tydzień nie gadałyśmy. No i muszę je wypytać, czy Louis i Niall załatwili je tak samo jak Harry mnie. Już miałam się łączyć z Paulą, kiedy z pokoju obok wyszedł, też już przygotowany chłopak.

-Gadałem z Louisem. - usiadł obok mnie z nieciekawą miną.

-O, właśnie miałam do nich dzwonić. Co u nich?

-Kiepsko. Lou większość rzeczy musi załatwiać sam.

-Czemu?

-Patryśka skręciła kostkę tydzień temu i chyba stłukła sobie kolano. Jeszcze nadwyrężyła ścięgno, czy coś... w każdym razie nie może tańczyć i ma zwolnienie na 2-3 miesiące.

-Jak ona to zrobiła? - co ta niezdara nawyrabiała?! Teraz pewnie nie może się ruszyć i wścieka się, że nie będzie mogła chodzić na treningi.

-....Bawili się na śniegu. - odparł po chwili. -Goniła się z tym pajacem i poślizgnęła się.

-Czyli sama się tak załatwiła? - uniosłam brwi z niedowierzaniem. -No to chyba jest nieźle wkurzona.

-No. Chce robić różne rzeczy chociaż w domu, ale Tommo jej nie pozwala. Chociaż sam tego nie robi, a ona denerwuje się, że jest okropny bałagan w domu. - rozłożył bezradnie ręce.

-Czyli nie za wesoło. Powiedz chociaż, ze Paula pogodziła się z Niallem. - poprosiłam z nadzieją w głosie, a chłopak pokręcił głową ze współczującą miną.

-Niestety. Ciągle piekło.

-Nadal chodzą na siebie wściekli? Przecież to już jakieś 2 tygodnie.

-Wiem. Ale nic się nie zmieniło. Unikają się jak tylko mogą. Nie rozmawiają ze sobą.... o, przepraszam - oprócz tych krótkich wymian wyzwisk. - poprawił się. -Niall baluje na całego, robi jej na złość, Paula wyżywa się za to na treningach... ech, szkoda mi ich... - westchnął. -Dobra, chodź, bo się spóźnimy, a Ed obiecał, ze zajmie nam miejsca. - wstał i wyciągnął do mnie dłoń.

-Rozumiem, że Ted też z nami idzie? - zapytałam, jak gdyby od niechcenia. Harry spiął się, ale starając się zachować normalny ton udawał, że nie wie, o czym mówię.

-Jaki Ted?

-Nasz ochroniarz? - uniosłam jedną brew.

-Ochroniarz? Zupełnie nie wiem, skąd ci to przyszło do głowy. - odwrócił się i zaczął iść w stronę drzwi.

-Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi. Rozmawiałam z nim. - wstałam z kanapy zdenerwowana, a on momentalnie zamarł w miejscu na moje słowa.

-Powiedział ci... - rzucił rozczarowany przez ramię.

-Tak. I zupełnie nie wiem, dlaczego go zatrudniłeś. Harry, powiedz mi , co się, do jasnej cholery, dzieje?!

-Domi, sama wiesz, jak na ciebie reagują nasze fanki. Jak reagują na nas. - odwrócił się i podszedł do mnie.

-I dlatego on nas pilnuje? - dla mnie to całkiem dziwaczne i nie bardzo wierzyłam w jego słowa. -Czemu mi o tym nie powiedziałeś? Chyba mam coś do powiedzenia w tej sprawie.

-Nie wiem... - spuścił głowę.

-Przecież ja mogłam go wziąć za szpiega, gwałciciela, nie wiem... jakąś niebezpieczną osobę. W końcu mnie obserwował przez jakiś czas z ukrycia. Mogłam pomyśleć, że to terrorysta.

-Nie przesadzaj. Przecież ja cały czas z tobą jestem.

-No właśnie. Skoro ty jesteś, to po co nam on?

-Do, to profesjonalista. Nie mam takiej siły jak on ani takiego doświadczenia. Sam bym sobie nie poradził.

-Do tej pory jakoś sobie radziłeś.

-Ale... powinniśmy bardziej uważać.

-Ale mogłeś mnie chociaż uświadomić!

-Dobra, pogadamy o tym, jak wrócimy. Nie czas teraz na dyskusję. - lekko już wkurzony wziął mnie za rękę i poprowadził do wyjścia.


***


Harry i Ed rozmawiali o jakichś sprawach biznesowych, a ja po raz kolejny zerknęłam w stronę baru. Jakiś chłopak od początku imprezy gapił się na mnie i posyłał mi znaczące spojrzenia. Spuściłam wzrok i zaczęłam się nerwowo wiercić na krześle.

-Haz, ja... skoczę po drinka. - lekko stuknęłam go w rękę.

-Idę z tobą. - rzucił stanowczo, podnosząc się z miejsca.

-Ale pójdę tylko do baru. Proszę.

-Niech ci będzie. Ale za 5 minut jesteś z powrotem. - odrzekł po chwili zastanowienia. -Uważaj na siebie, tu jest niebezpiecznie.

Przewróciłam tylko oczami o podążyłam w stronę baru. Czy on naprawdę myśli, że nie umiem sobie sama poradzić? Chyba już czas na zemstę.

-Hej. - usiadłam obok tego chłopaka, który mnie obserwował, wspinając się na wysokie siedzenie i zakładając nogę na nogę.

-Hej. - odrzekł głębokim głosem, mierząc mnie wzrokiem od dołu do góry z cwanym uśmieszkiem. -Przyglądałem ci się.

-Wiem. Jestem Dominika.

-Alex. Zamówić ci drinka?

-Poproszę.

-Dla takiej ślicznotki jak ty, proponuję "Gorące mohito".

-Widzę, że jesteś inteligentnym człowiekiem. Alex, mam do ciebie w takim razie małą sprawę. - nachyliłam się w jego stronę. Zrobił pytająca minę, a ja szybko mu wyjaśniłam, o co chodzi.

-Twój chłopak ma się poczuć trochę zazdrosny? Rozumiem. W takim razie chodźmy w mniej zatłoczone miejsce. - uniósł jedną brew wyraźnie zadowolony z mojej propozycji.

-Dzięki, wiedziałam, że zrozumiesz. - wsunęłam banknot 50-funtowy w tylną kieszeń jego spodni, na co lekko podniósł kąciki ust i poprowadził mnie przez tłum ludzi. Jest dosyć drobnym chłopakiem, więc chyba nie będę miała większych problemów. Doszliśmy do jakiegoś pustego pomieszczenia, gdzie nikogo nie było. Zmarszczyłam brwi. -Alex? Ale on nas tu nie zauważy.

-Tym lepiej, słonko. - uśmiechnął się przebiegle i przycisnął mnie do ściany.

-Ale... Mówiłeś, że...

-Jesteś taka naiwna, kociaku. - zaśmiał się szyderczo i przytrzymał dłonią obie moje ręce za mną. Zdrajca! Spróbowałam go od siebie odepchnąć, ale chyba pozory mylą. Dość silny jest, skurwysyn! Co ja najlepszego zrobiłam... Drugą wolną dłonią zaczął rozpinać guziki mojej prześwitującej koszuli. Domi, dasz radę. Musisz sobie poradzić. Nogi! Użyj nóg! Szpilką nadepnęłam na jego stopę, a ten zawył z bólu i odsunął się wściekły. -Ty suko! - warknął. Już biegłam w stronę drzwi, ale szybciej pojawił się w nich Harry z pistoletem w ręku, a za nim Ted próbujący mu ją zabrać.

-Na ziemię, bo cię zabiję, skurwielu! - krzyknął wściekły, mierząc do niego. Od kiedy ona ma broń? O tym oczywiście też nie wiedziałam. Ted wreszcie wyrwał mu ją i zmierzył lodowatym wzrokiem Alexa, który porządnie wkurwiony leżał już na podłodze na brzuchu.

-Harry, zostaw go! Ja się nim zajmę.

-Masz przesrane, gnoju! - odszedł i kopnął go w brzuch, nie zważając na ostrzeżenia. Ochroniarz odsunął go od Alexa, a sam wygiął jego ręce do tyłu i usiadł na nim okrakiem. Byłam zszokowana tym wszystkim i w pośpiechu zapięłam guziki. Styles przytulił mnie mocno. Dokładnie czułam, jak mocno bije jego serce i jaki jest zdenerwowany. Nam oboje oddechy nadal nie mogły się uspokoić. Przerażony ujął moją twarz w swoje dłonie. -Kochanie, nic ci nie jest? - zapytał drżącym głosem, lustrując mnie dokładnie.

-Nie. Nie musiałeś mnie ratować. Sama dałabym sobie radę. - zdjęłam jego dłonie z twarzy i odsunęłam się na krok. Spojrzał na mnie skonsternowany.

-O czym ty, do cholery mówisz? Chciał cię zgwałcić!

-Bo sama go o to poprosiłam. Zapłaciłam mu. - wypaliłam bez zastanowienia, czego chwilę później pożałowałam. Brunetowi oczy powiększyły się do niewyobrażalnych rozmiarów. Takim samym wzrokiem popatrzył na mnie Ted, ale zaraz odwrócił głowę i wrócił do swojej kamiennej twarzy.

-Ty chyba sobie jaja robisz. - pokręcił z niedowierzaniem głową, marszcząc brwi. Był cholernie wściekły. Cały się spiął i mocno zacisnął szczękę. Kurde, chyba przesadziłam i to ostro.

-Nie. Chciałam dać ci nauczkę za to, że w ogóle nie liczysz się z moim zdaniem.

-Nauczkę za to, że chcę cię chronić? Chciałaś mnie ukarać tym, że on by cię zgwałcił? Nie myślałem, że jesteś taka...

-No, jaka?

-....Nieodpowiedzialna. I jeszcze mu za to zapłaciłaś. Popierdoliło cię do reszty?! - wydarł się na mnie.

Wściekła wyszłam z pomieszczenia na pusty korytarz i próbowałam uspokoić oddech. Zza drzwi dobiegły mnie odgłosy bicia się. A to wszystko przeze mnie. Podskoczyłam wystraszona, gdy usłyszałam pojedynczy strzał. Jezu, Harry!


Ciąg dalszy nastąpi....



 Piosenka do rozdziału:
Liam:
Now that you can't have me
You suddenly want me
Now that I'm with somebody else
You tell me you love me
I slept on your doorstep
Begging for one chance
Now that I finally moved on
You say that you missed me all along

Harry:
Who do you think you are
Who do you think I am
You only loved to see me breaking
You only want me cause I'm taken
You don't really want my heart
No you just like to know you can
Still be the one who gets it breaking
You only want me when I'm taken

You're messing with my head
Girl that's what you do best
Saying there's nothing you won't do
To get me to say yes
You're impossible to resist
But I wouldn't bet your heart on it
It's like I'm finally awake
And you're just a beautiful mistake

Who do you think you are
Who do you think I am
You only loved to see me breaking
You only want me cause I'm taken
You don't really want my heart
No you just like to know you can
Still be the one who gets it breaking
You only want me when I'm taken

Zayn:
Thank you for showing me
Who you are underneath
Thank you I don't need
Another heartless misery
You think I'm doing this to make you jealous
And I know that you hate to hear this
But this is not about you anymore

Harry:
Who do you think you are
Who do you think I am
You only loved to see me breaking
You only want me cause I'm taken
You don't really want my heart
No you just like to know you can
Still be the one who gets it breaking
You only want me when I'm taken

Liam:
Now that you can't have me
You suddenly want me
 Liam:
Teraz, gdy nie możesz mnie mieć
Nieoczekiwanie mnie pragniesz
Teraz, gdy jestem z kimś innym
Mówisz, że mnie kochasz
Spałem na progu twojego domu
Błagając o jedną jedyną szansę
Teraz, gdy wreszcie zrobiłem krok na przód
Mówisz, że tęskniłaś za mną cały ten czas

Harry:
Za kogo ty się masz?
A ja, kim dla Ciebie jestem?
Kochałaś patrzeć na mnie, cierpiącego
Pragniesz mnie jedynie dlatego, że jestem zajęty
Tak naprawdę nie chcesz mojego serca
Nie, ty zwyczajnie lubisz świadomość że możesz
W dalszym ciągu być tą, która mnie łamie*
Chcesz mnie jedynie teraz, gdy jestem zajęty

Mieszasz w mojej głowie
Dziewczyno, to właśnie umiesz najlepiej
Mówiąc, że nie ma nic czego byś nie zrobiła
Bym tylko powiedział 'tak'
Nie potrafię ci się oprzeć
Ale mimo wszystko nie założyłbym się o twoje serce
To tak, jakbym się w końcu obudził
A ty okazujesz się jedynie piękną pomyłką

Za kogo ty się masz?
A ja, kim dla Ciebie jestem?
Kochałaś patrzeć na mnie, cierpiącego
Pragniesz mnie jedynie dlatego, że jestem zajęty
Tak naprawdę nie chcesz mojego serca
Nie, ty zwyczajnie lubisz świadomość że możesz
W dalszym ciągu być tą, która mnie łamie*
Chcesz mnie jedynie teraz, gdy jestem zajęty

Zayn:
Dziękuję, że pokazałaś mi
Kim naprawdę jesteś
Nie. Dziękuję, nie potrzebuję
Kolejnego nędznego nieszczęścia
Myślisz, że robię to wszystko byś była zazdrosna
I wiem, że nienawidzisz tego słuchać
Ale to wszystko już cię nie dotyczy

Harry:
Za kogo ty się masz?
A ja, kim dla Ciebie jestem?
Kochałaś patrzeć na mnie, cierpiącego
Pragniesz mnie jedynie dlatego, że jestem zajęty
Tak naprawdę nie chcesz mojego serca
Nie, ty zwyczajnie lubisz świadomość że możesz
W dalszym ciągu być tą, która mnie łamie*
Chcesz mnie jedynie teraz, gdy jestem zajęty

Liam:
Teraz, gdy nie możesz mnie mieć
Nieoczekiwanie mnie pragniesz





Tak, wiem. Powinnam dostać porządnego kopa w tyłek za to, że tyle czasu nie było rozdziału. Wybaczycie mi? Ten jest niezbyt długi, ale to dopiero jedna część. Już spieszę z wyjaśnieniem, dlaczego tak długo nie dodawałam. Po prostu, po ludzku, nie miałam czasu. 3 klasa gimnazjum, stres, gonienie z materiałem i nauka do egzaminów, wybór szkoły, etc. etc. etc..... Najzwyczajniej w świecie się nie wyrabiałam. Ale mam nadzieję, że po świętach, czyli po egzaminach, będzie już lżej i będę miała więcej czasu. Tak więc proszę o wyrozumiałość... :) To może wybaczycie mi, kiedy dodam 2 razy więcej ciekawostek??? :)
I bardzo Was proszę o komentarze, bo nie wiem, czy czytacie dalej tego fanfica...

Harry:
Dla niego dziewczyna nie musi wyglądać jak na wybiegu,żeby wyglądać  ładnie.
Chce przedstawić dziewczynę rodzinie, jeśli naprawdę ją polubi.



Liam:
Liam chce się ożenić w wieku ok 25 lat. 
Liam potrafi beatboksować.



Niall:
Miał dwie rybki, które nazywały się Ben i Jerry, ale zdechły one w wyniku przekarmienia. <LOL>
Uwielbia się przytulać.


Zayn:
Lubi nosić make-up, nawet jeśli chłopcy nie mają żadnej sesji, koncertu czy wywiadu 
Zayn umówił się kiedyś na trzy randki tego samego dnia. <o, nieładnie, Zayn.... ty flirciarzu...>


Louis:
Louis w 1/8 jest Belgiem.
Twoje największe marzenie? Louis : Żeby Kevin wrócił. 




Mrs. Carrot


PS. Jak Wam się podoba nowy wygląd?  A w zasadzie tylko nagłówek, ale zawsze jakaś zmiana :D Dziękuję Flovmyself za zrobienie go :)  A tak poza tym ten cytat w nagłówku to taka trochę zapowiedź dalszego ciągu opowiadania, więc możecie się spodziewać czegoś....hmmm....ciemniejszego i ciekawego :)