piątek, 10 października 2014

Rozdział 57

*Oczami Nialla*                                                                                      25.12.2014r.

Otworzyłem oczy i, ku mojej uciesze, ujrzałem leżącego obok mnie śpiocha. Wciąż nie mogłem zrozumieć jak można tak długo spać. No... dobra, było jeszcze bardzo wcześnie, ale zazwyczaj Paula i tak wstaje ostatnia w tym domu.

-Paulinko, pora wstać. - powiedziałem łagodnie, gładząc jej policzek, ale nie zareagowała. Powtórzyłem trochę głośniej i dopiero wtedy otworzyła jedno oko. To był jedyny ruch, jaki u niej zauważyłem. -Dzień dobry, księżniczko. - uśmiechnąłem się szeroko, a ona tylko patrzyła na mnie bez najmniejszej reakcji spod wpół przymkniętej jednej powieki. -Musimy już wstać, do Irlandii mamy daleko. Ty się tutaj rozbudź, a ja pójdę się ubrać, wziąć prysznic i trochę spakować, okej? - przyglądałem się jej uważnie w poszukiwaniu jakiejkolwiek zgody i dostałem chyba potwierdzenie w postaci mrugnięcia jednym okiem. Pogładziłem jej ułożone włosy (nadal nie mogę pojąć, jak ona to robi, że nawet rano ma perfekcyjną fryzurę. Jest prawie jak Zayn) i roześmiałem się cicho, wychodząc z pokoju. Kiedy wróciłem po kilkunastu dobrych minutach spodziewałem się, że dziewczyna też będzie gotowa tak jak ja, ale nie była. Leżała w dokładnie takiej samej pozycji, w jakiej ją zostawiłem. Jedyna różnica polegała na tym, że oko, które przedtem niewyraźnie na mnie spoglądało, było teraz z powrotem zamknięte i pogrążone we śnie. Westchnąłem głęboko i przykucnąłem przy śpiącej Paulinie. -Paula, obudź się. Musimy się zbierać. - powiedziałem półgłosem, gładząc jej rękę, ale tak jak poprzednim razem, tak i teraz nie było żadnego odzewu z jej strony. Powtórzyłem to głośniej, i głośniej, i jeszcze głośniej, aż w końcu stwierdziłem, że najprawdopodobniej obudziłem już cały dom. Na tak twarda zawodniczkę trzeba użyć czegoś ostrzejszego. -Lewandowska, wstawaj, trzeba się zbierać! - krzyknąłem, a ona zaspana otworzyła powieki i usiadła na łóżku, przecierając oczy.

-Czego się drzesz?! Słyszę przecież, nie jestem głucha. - mruknęła poirytowana. -I tak już nie spałam. - skłamała, ale wyglądała tak słodko, że nie potrafiłem się na nią gniewać. Usiadłem obok niej, łapiąc ją za rękę.

-Przepraszam, że cię obudziłem, ale musimy się zbierać, bo przegapimy jedyny dzisiejszy samolot.

-A która godzina? - burknęła zaspana.

-6:45. - odpowiedziałem, a ona popatrzyła na mnie zupełnie trzeźwo, co najmniej jakbym spadł z księżyca.

-Która? - powtórzyła z niedowierzaniem, przekonując zapewne w głębi samą siebie, że się przesłyszała. -6:45?!

-Teraz 6:46. - sprecyzowałem rozbawiony.

-Od wieków nie wstawałam o tej porze. - przyznała zszokowana, po czym zamilkła nasłuchując czegoś uważnie. -Słyszysz?

-Co? - zmarszczyłem brwi.

-Csssi..... Słyszysz?

-Ale co mam słyszeć?

-Tę ciszę.

-Słyszę.

-Czyli wszyscy jeszcze śpią! - oburzyła się. -Śpią sobie w najlepsze, bo gdyby nie spali, to by było ich słychać! A ja muszę wstawać o 6:46! - zrozpaczona opadła na materac. Zabawny był widok jej, zachowującej się jak mała dziewczynka.

-Śpią, bo chłopaki mają bliżej do swoich domów niż ja. Nie moja wina, że jestem z Mullingar. - odparłem przepraszającym tonem. -A my musimy zdążyć, bo dzisiaj wylatuje tylko jeden samolot do Irlandii. Jeżeli teraz wstaniesz, to zrobię ci pyszne śniadanie, dobrze? - zachęciłem, na co ona szybko usiadła i cmoknęła mnie w usta, po czym uśmiechnęła się szeroko zadowolona.

-Kochany jesteś.


***


-Dobranoc, dzieci. Miłej nocy.

-Dobranoc, pani Mauro. - odpowiedziała moja towarzyszka.

-Dobranoc, mamo. - zamknąłem drzwi do mojego pokoju i położyłem się na łóżku obok dziewczyny, która opierała się plecami o wezgłowie łóżka i coś robiła na komórce.

-Paulina?

-No? - nawet nie podniosła na mnie wzroku.

-Zostaw to. - poprosiłem, przysuwając się do niej.

-Czemu?

-Są święta, chcę trochę z tobą pobyć.

-No przecież jestem cały czas. - nadal wpatrywała się w ekran.

-Robisz coś ważnego?

-No...

-A co? - akurat. W święta robi coś naprawdę ważnego? Serio?

-Dzwonię do dziewczyn. - przyłożyła urządzenie do ucha, a ja momentalnie je jej zabrałem i rozłączyłem się, nim ktokolwiek zdążył odebrać. -Ej, no! - dopiero teraz zdobyłem jej uwagę.

-Po co do nich dzwonisz? - zapytałem spokojnie.

-No a po co mogę do nich dzwonić? Pogadać. Zapytać, co u nich, co robią. Życzyć wesołych świąt, chociażby.

-O tej porze? Dzisiaj? Jeśli chcesz wiedzieć, dzisiaj to Domi jest w Holmes Chapel, a Patrycja w Doncaster. I obie o tej porze zapewne spędzają miło czas ze swoimi chłopakami. A telefony mają schowane gdzieś głęboko w torbach. Zresztą dopiero wczoraj z nimi gadałaś. Nie widziałyście się tylko jeden dzień. Już zdążyłaś się za nimi stęsknić? - próbowałem przemówić jej do rozumu.

-Ale one są dla mnie jak siostry. - zaoponowała.

-A ja jestem twoim ukochanym chłopakiem i chcę z tobą spędzić ten czas, w końcu musimy nadrobić te dni, kiedy byliśmy pokłóceni. I nie wkurzaj się na mnie bez przerwy.

-Ale Niall, tylko 2 krótkie telefony i dam im spokój. Obiecuję. - poprosiła grzecznie.

-Nie ma mowy. - wrzuciłem jej komórkę do szuflady w szafce nocnej.

-No to co chcesz teraz ze mną robić w takim razie? - zapytała poirytowana.

-Porozmawiać.

-OK, rozmawiajmy. - zaplotła ręce na piersiach czekając na temat.

-Więc..... Podobał ci się dzisiejszy dzień?

-Tak. Oprócz tego, że zabrałeś mi komórkę. - odpowiedziała obrażona, a ja puściłem to mimo uszu i uśmiechnąłem się.

-A smakowało ci irlandzkie świąteczne jedzenie?

-Twoja mama świetnie gotuje. W przeciwieństwie do ciebie.

-A przejdzie ci złość, jak przyniosę pudding, który ci tak smakował? - z uśmiechem uniosłem jedną brew i zobaczyłem jak walczy ze sobą, by się nie uśmiechnąć. Odebrałem to jako zgodę. -To ja pójdę przynieść.

Po kilku minutach przyniosłem miskę z jedzeniem do pokoju, gdzie po turecku na łóżku siedziała Paula i wyglądała jak mała dziewczynka oczekująca na rozpakowanie prezentów.

-Masz? - zapytała podekscytowana, przygryzając wargę, tym samym powstrzymując uśmiech.

-Mam. - usiadłem naprzeciwko niej. -Ale nie mów nic mojej mamie.

-Jasne. Ja o niczym nie wiem. - "zasznurowała" usta i uśmiechnęła się pociesznie. Nabrałem pudding na łyżeczkę.

-Powiedz "aaa...".

-Aaa... - otworzyła buzię, a ja włożyłem jej łyżkę. Zamknęła oczy, delektując się smakiem. -Nie wiem jak to może być takie pyszne. Jestem od dzisiaj wielką fanką kuchni twojej mamy.

Karmiliśmy się nawzajem i po kilku łyżkach dziewczyna zauważyła coś dziwnego. Wyjęła z buzi małą kuleczkę.

-Znalazłaś. - zdziwiłem się.

-Co?

-Migdał.

-No i? - zmarszczyła brwi.

-Będziesz miała szczęście w nadchodzącym roku.

-Hmmm... fajnie. - ucieszyła się po namyśle. -Widzisz, jaka jestem cool? - zabawnie zarzuciła włosami. Nakarmiła mnie i ja też znalazłem migdał.

-Wiesz, co to znaczy? - uśmiechnąłem się znacząco.

-Że będziesz miał szczęście w nadchodzącym roku? - wyszczerzyła się.

-No... to też, ale taka sytuacja rzadko się zdarza, żeby były 2 migdały w jednym puddingu. To znaczy, że będziemy szczęśliwi, ale razem.

-Ooo... - westchnęła rozanielona.

-Ale głównie to znaczy, że jestem cool. - powtórzyłem jej ruch zarzucania włosami, na co rozbawiona uderzyła mnie lekko w ramię.

-Horan, cymbale.

Moje ruchy były szybsze niż umysł i nim się zorientowałem, ona leżała na łóżku, a ja zawisłem nad nią. W jednej chwili całe rozbawienie, przekomarzanie zniknęły, a my patrzyliśmy na siebie jak jeszcze nigdy dotąd. To dosyć dziwne, bo jesteśmy ze sobą już jakiś czas, ale widzieliśmy się zupełnie inaczej niż zawsze. Już nie jak para zakochanych nastolatków, ale...

Moje usta mimowolnie powędrowały na jej wargi, a ona odwzajemniła ten delikatny pocałunek. Wsunęła swoje małe palce w moje włosy, a ja pogłębiłem pocałunek, co wyraźnie jej się spodobało, bo mruknęła cicho. Przenosiłem swoje wargi stopniowo na linię szczęki, szyję, obojczyki i ramiona. Nie śpieszyliśmy się z niczym. Po prostu cieszyliśmy się sobą. Ona w odpowiedzi wsunęła małe dłonie pod moją koszulkę, badając fakturę brzucha i klatki piersiowej. Po chwili dała mi wyraźnie do zrozumienia, że moje ubranie jej przeszkadza i jest w ogóle niepotrzebne. Na jej niemą prośbę ściągnąłem górną część piżamy i lekko się położyłem na mojej partnerce. Ponownie przywarłem do niej ustami, tym razem trochę bardziej intensywnie, co zupełnie jej odpowiadało. Po jakimś czasie uniosłem odrobinę w górę jej koszulkę i pozwoliłem sobie powoli ściągnąć ją razem ze spodniami. Przeszkadzały mi także moje, więc się ich pozbyłem. Zostaliśmy oboje w samej bieliźnie i czułem to napięcie między nami. Ona na pewno też je czuła, widziałem to po jej szybko unoszącej się i opadającej klatce piersiowej. Sam nie wiem czy chciałem posunąć się o krok dalej. Być może tak, ale bałem się przekroczyć jakąś niewidzialną, cieniutką granicę. Ale na pewno nie zrobię tego bez jej wyraźnej zgody. Było tak cicho, że wyraźnie słyszałem szybko bijące serce Pauli.

-Niall... - westchnęła cicho.

-Tak? - spojrzałem w jej oczy opierając się rekami po obu stronach głowy.

-Nie jestem pewna, czy powinniśmy...

-Ja też. - przyznałem szczerze, nie ruszając się.

-Tylko że.... - zawahała się.

-No?

-....Cholernie mi się to podoba. - przełknęła ślinę.

-Mnie też. - ponownie przytaknąłem.

-No to co teraz? - zapytała niepewnie, ale wyczułem w jej głosie nutkę nadziei.

-Nie wiem.

W dalszym ciągu nie ruszaliśmy się, patrząc sobie w oczy w ciszy. Po chwili odezwała się już pewniej.

-Nie zrobimy niczego głupiego.

-Nie zrobimy. - potwierdziłem. -Kocham cię.

-Ja ciebie też. - uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłem uśmiech. Patrząc jej w oczy, powoli rozpiąłem stanik i odrzuciłem go na bok. Następnie również powoli zdjąłem majtki i chciałem zrobić to samo ze swoimi, ale złapała mnie za rękę. -Zostaw. Ja chcę. - oznajmiła i nieśmiało zsunęła moje bokserki. Zbadaliśmy się wzrokiem, po czym delikatnie musnąłem ustami gładką skórę jej brzucha, a ona cmoknęła lekko mój obojczyk.  To wystarczyło.

-Jesteś piękna. - pocałowałem ją w usta. Najgorszy stres mamy już za sobą.

-A ty jesteś nie tylko przystojny, ale masz przede wszystkim piękną duszę. - tym razem to ona przylgnęła do mnie wargami i przytuleni położyliśmy się na łóżku. Przykryłem nas oboje kołdrą, a ona położyła głowę na moim torsie, ogrzewając swoim ciepłym ciałem moje, po czym zasnęliśmy z uśmiechami na twarzach.


*Rano*


-No, wreszcie jesteśmy. - dziewczyna wysiadła z taksówki, a ja za nią. Stanęliśmy na podjeździe do jej domu  i staliśmy tak przez chwilę. Zerknąłem na Paulę i zauważyłem jak uśmiecha się, ale po jej policzku spływa mała łza. Szybko odwróciłem się do niej twarzą i starłem kciukiem tą kropelkę.

-Hej, ty płaczesz?

-Nie. - gwałtownie zaprzeczyła ruchem głowy, chociaż widziałem jej zaczerwienione oczy. -Jasne, że nie.

-Widziałem.

-Jak zwykle coś ci się przywidziało. Chodź, na pewno już na nas czekają. - chwyciła moją dłoń i pociągnęła w stronę domu. Gdy byliśmy na schodach przed drzwiami, zadzwoniła dzwonkiem. -Tylko się zachowuj. - upomniała mnie. Posłałem jej pytające spojrzenie.

-Przecież ja zawsze się dobrze zachowuję.

-Wczoraj wieczorem nie byłeś zbyt grzeczny. - mruknęła pod nosem, patrząc w drugą stronę. Czułem, jak się rumienię niemiłosiernie, ale równocześnie roześmiałem się, spoglądając na nią z niedowierzaniem. Już miałem wygłosić jakiś sugestywny komentarz, ale usłyszałem zbliżające się kroki po drugiej stronie drzwi, więc sobie odpuściłem.

-I vice versa. Dokończymy to później.

 - szepnąłem w ostatniej chwili i zobaczyłem jak Paulina wpatruje się w swoje stopy i za wszelką cenę stara się nie uśmiechnąć. Delikatny rumieniec wyskoczył na jej policzki i w tym samym momencie w drzwiach ujrzałem wysokiego, szczupłego bruneta z wąsami pod nosem, a obok niego drobniutką kobietkę o przyjaznym wyrazie twarzy. Paula wpadła im w ramiona i dopiero wtedy, kiedy się od nich odkleiła, przedstawiła mnie.

-Mamo. Tato. To Niall Horan, mój chłopak. - z uśmiechem złapała za mnie rękę. Rodzice z lekkim niepokojem popatrzyli na siebie, a potem na mnie.

-Dariusz Lewandowski. - ojciec podał mi rękę i mocno ją uścisnął.

-Niall Horan.

-Agnieszka Lewandowska. - nieco ufniej przywitała się jej matka.

-Cieszę się, że w końcu mogę państwa poznać. - uśmiechnąłem się. Zza drzwi w tym samym momencie weszło dwóch chłopaków. Jeden wyglądał na ok. 15 lat, drugi 3, może 4. Mniejszy od razu wskoczył dziewczynie na ręce i nie chciał się jej puścić.

-Paulinka! Nareszcie wróciłaś! - krzyknął uradowany.

-Piotruś, stęskniłam się za tobą. - wycałowała go. -Zobacz, to mój chłopak, Niall. - wskazała na mnie, a chłopczyk odważnie wyciągnął rękę w moją stronę.

-Cześć. Piotruś Lewandowski jestem i mam 3 latka. - uśmiechnął się wesoło mały blondynek, mówiąc trochę niewyraźnie, przez co był jeszcze bardziej uroczy.

-Cześć. A ja jestem Niall i mam 20 lat. - odparłem rozbawiony widokiem zabawnego malucha.

-A ja jestem braciszkiem Paulinki, wiesz? - zapytał całkiem poważnie, co spotkało się z cichym chichotem wszystkich.

-Serio? - udałem zdziwionego, na co zamaszyście kiwnął głową. -Wow, fajnie.

-A ja jestem Adrian. - przywitał się starszy chłopak.

-Niall. Miło cię poznać.

Po dosyć długich powitaniach poszliśmy do salonu, gdzie czekali dziadkowie Pauli i wspólnie zjedliśmy świąteczny obiad. Jej rodzice już nie wydawali się tacy nieufni jak na początku. Podczas rozmowy dziewczyna na chwilę wyszła i zauważyłem jak jej mały brat podreptał za nią. Po chwili wrócił i podszedł do mnie.

-Niall, chodź na chwilę. - szepnął.

-A gdzie idziemy?

-Do pokoju Paulinki. Coś ci pokażę.

-Dobrze.

-Pokażę ci, ale pod warunkiem, że później pobawisz się ze mną pociągami i samochodami. - podkreślił.

-Z przyjemnością. - obiecałem.

-Tylko cicho. - położył palec na ustach, upominając mnie.

-Csiiiii...


- powstrzymywałem uśmiech. Maluch wziął mnie za rękę i poprowadził do drzwi.

-Wejdź i zobacz. - poradził.

-Mogę? - upewniłem się.

-Mhm. - przytaknął. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem moją dziewczynę ściągającą coś ze ścian. Gdy usłyszała otwierające się drzwi, momentalnie zamarła w miejscu.

-Co ty tu robisz? - naskoczyła na mnie. Zerknąłem za siebie na chłopczyka, który niemo dawał do zrozumienia, żebym o nim nie wspominał. Powróciłem wzrokiem na Paulinę, stojąc nadal w progu.

-Przyszedłem zobaczyć co robisz i jak wygląda twój pokój. - odpowiedziałem. Dziewczyna odetchnęła głęboko starając się trzymać nerwy na wodzy.

-Miał nikomu nie mówić. Piotrek! - krzyknęła, a mały szybko uciekł, głośno się śmiejąc. -Jeszcze cię dorwę! - rzuciła.

-Czego miał nie mówić? - zapytałem.

-Niczego. - bąknęła.

-Tego, że zdejmujesz plakaty ze mną i 1D? - uniosłem brwi, a ona tylko fuknęła. -Wstydzisz się tego, że mnie wielbisz? - drażniłem się z nią. Zgromiła mnie wzrokiem, więc przestałem. -Nigdy nie byłem w pokoju Directioner.

-I jak wrażenia?

-No, całkiem, całkiem. - pokiwałem, rozglądając się. -Nie chwaliłaś się, że wisiałem i nadal wiszę u ciebie w pokoju.

-Och, Niall, dajże już spokój. - przewróciła oczami.


***


-Teraz twoja kolej. - wyszliśmy na spacer i rozmawialiśmy na różne tematy. Było późne popołudnie, a my wracaliśmy już w stronę domu po białym, skrzypiącym śniegu i całkiem mi się tu podobało. -Opowiedz o tobie i dziewczynach. - zaproponowałem, a ona spojrzała na mnie pytająco.

-O mnie i dziewczynach? O czym tu opowiadać? - wzruszyła ramionami.

-O wszystkim.. Jak się poznałyście, kiedy i takie tam.

-No to... - zawahała się. -W sumie  znamy się jakieś 15 lat, czyli większość naszego życia. Znam je, odkąd tylko pamiętam. Chodziłyśmy razem do wszystkich szkół, klas i mieszkamy na jednym zadupiu, a nasi rodzice znają się bardzo dobrze ponad 20 lat. Bawili się na swoich weselach. - uśmiechnęła się. -Widzisz ten szary dach, o tam? - zatrzymała się i wskazała palcem miejsce. Przytaknąłem. -To dom Patrycji. A tam, pół kilometra dalej jest dom Domi. Więc, jak widzisz, od początku byłyśmy na siebie skazane.

-Ale wiesz, takie przyjaźnie rzadko trwają aż tak długo, nawet pomimo tego wszystkiego.

-Jesteśmy trochę inne. Same o sobie mówimy, że jesteśmy zamkniętą sektą, z której nie da się uciec. Za dużo o sobie wiemy. - zaśmiała się.

-Nie tylko ja, ale chłopaki też to zauważyli, że nie jesteście normalnymi przyjaciółkami.

-Co masz na myśli?

-Nie zachowujecie się jak zwykłe przyjaciółki. Nie witacie się buziaczkami, nie pożyczacie sobie ciuchów...

-O, nieprawda. - przerwała mi. -Kiedy Patryśka pożyczyła mi buty, potem przez tydzień mnie bolały nogi. A po jednorazowym założeniu kiecki Dominiki uświadomiłam sobie, że nie lubię chodzić w mini. - dodała ze śmiechem.

-No dobra, z tym jednym wyjątkiem. Ale nie mówicie do siebie "misiu", "słoneczko", tylko.... - nie potrafiłem tego ująć. -..czasem macie jakby męską solidarność jajników.

-Że co mamy? - wybuchła śmiechem. -Męską solidarność jajników? Ty się dobrze czujesz?

-Chodzi mi o to, że czasami zachowujecie się jak faceci. Wyzywacie się, robicie głupie żarty w stylu facetów i wcale się na siebie nie obrażacie, nie gniewacie, tylko po chwili potraficie rozmawiać już poważnie, jak przyjaciółki. To. Jest. Dziwne.

-Wiem. - zaśmiała się. -Ale nie znosimy tych słodzonych, sztucznych przyjaźni. One akceptują mnie taką, jaka jestem, ze wszystkimi moimi dziwactwami, które je nawet denerwują, ale zawsze się wspierałyśmy. Byłyśmy trochę inne niż większość naszych znajomych i pewnie to ukształtowało w nas te zachowania. Ty też wiesz, że możesz całkowicie zaufać chłopakom. U nas jest podobnie.

Szliśmy powoli, myśląc nad tym wszystkim i zauważyliśmy, że zaczęło się ściemniać.

-To co, wyścig do domu? - zaproponowałem.

-Serio tego chcesz? - popatrzyła na mnie podejrzliwie.

-No.

-Jesteś pewien?

-No.

-OK. Jak chcesz. Tylko wiedz, że się pogrążysz.

-Wyprzedzę cię.

-No wątpię... - uniosła z pogardą jedną brew.

-Zobaczymy. Start. - zarządziłem i pobiegliśmy. Wyprzedziłem ją pomimo tego, że było ślisko, gdy nagle mnie zawołała. Zobaczyłem, że leży na śniegu. -Paula, co ci się stało? - zapytałem lekko przerażony, kiedy do niej pobiegłem i wyciągnąłem rękę. Złapała ją i podniosła się przy mojej pomocy. -Wszystko w porządku? - upewniłem się.

-Tak. - odparła. Popchnęła mnie w zaspę, nim zdążyłem się zorientować i pobiegła do domu, śmiejąc się cwaniacko. Co za przebiegła bestia. Gdy doszedłem do drzwi po uprzednim otrzepaniu się z białego puchu, już tam stała.

-No co tak wolno?

-Oszukiwałaś. - zaprotestowałem.

-Nie. To ty za wolno biegasz i nie masz ze mną szans. - uśmiechnęła się z wyższością. -Mówiłam ci, że jestem lepsza.






Piosenka do rozdziału:
Liam:
Been a lot of places
I've been all around the world
Seen a lot of faces
Never knowing where I was
On the horizon
But I know, I know, I know, I know
The sun will be risin' back home

Niall:
Living out of cases
Packing up and taking off
Made a lot of changes
But not forgetting who I was
On the horizon
Where I know, I know, I know, I know
The moon will be risin' back home

Wszyscy:
Don't forget where you belong, home
Don't forget where you belong, home
If you ever feeling alone - don't
You were never on your own

Harry:
And the proof is in this song

Harry:
Been away for ages
But I got everything I need
I'm flicking through the pages
I've written in my memory
I feel like I'm dreaming
Oh so I know, I know, I know, I know
That I'm never leaving
No, I won't go

Wszyscy:
Don't forget where you belong, home
Don't forget where you belong, home
If you ever feel alone - don't
You were never on your own

Harry:
And the proof is in this song

Louis:
Lights up and they should be on
Even stars in the sky, they're wrong

Zayn:
Short days when the nights are long
When I think of the things I've done

Louis:
Don't matter how far I've gone

Zayn:
I'm always feeling like home

Wszyscy:
Don't forget where you belong, home
Don't forget where you belong, (Zayn: don't forget it), home
If you ever feel alone - don't
You were never on your own

Zayn:
Never, never, never home

Wszyscy:
Don't forget where you belong, home
Don't forget where you belong, (Niall: Don't forget it), home
If you ever feel alone - don't
You were never on your own (Zayn: You were never)

Harry:
And the proof is in this song

Wszyscy:
Home, (Niall:Don't forget it)
Home, If you ever feel alone - don't
You were never on your own (Zayn: You were never)

Liam:
And the proof is in this song

Niall:
Never forget it - this song

Zayn
Don't forget it

Liam:
No, I'll never forget it
This song

Zayn
You will never
Liam:
Byłem w wielu miejscach
Podróżowałem dookoła świata
Widziałem wiele twarzy
Nie zawsze wiedząc gdzie byłem
Na horyzoncie
Ale wiem, wiem, wiem, wiem,
Słońce będzie wschodzić nad domem

Niall:
Żyjąc na walizkach
Pakując i rozpakowując
Zmieniłem wiele rzeczy
Ale nie zapomniałem kim byłem
Na horyzoncie
Ale wiem, wiem, wiem, wiem,
Księżyc będzie wschodzić nad domem

Wszyscy:
Nie zapomnij, gdzie twoje miejsce, dom
Nie zapomnij, gdzie twoje miejsce, dom
Jeśli kiedykolwiek czułbyś się samotny - nie
Nigdy nie byłeś sam

Harry:
A dowód jest w tej piosence

Harry:
Byłem w drodze od wieków
Ale dostałem wszystko czego potrzebuję
Przeglądam strony,
które zapisałem w mojej pamięci
Czuję się, jakbym śnił,
Więc, wiem, wiem, wiem, wiem,
Że nigdy nie odejdę
Nie, nie pójdę

Wszyscy:
Nie zapomnij, gdzie twoje miejsce, dom
Nie zapomnij, gdzie twoje miejsce, dom
Jeśli kiedykolwiek czułbyś się samotny - nie
Nigdy nie byłeś sam

Harry:
A dowód jest w tej piosence

Louis:
Światła są wyłączone, a powinny być włączone
Nawet gwiazdy na niebie się mylą

Zayn:
Krótkie dni, kiedy noce są długie
Kiedy myślę o dniach, które przeżyłem

Louis:
Nie ważne jak daleko doszedłem

Zayn:
Zawsze czuję się jak w domu

Wszyscy:
Nie zapomnij, gdzie twoje miejsce
Nie zapomnij, gdzie twoje miejsce
Jeśli kiedykolwiek czułbyś się samotny - nie
Nigdy nie byłeś sam

Zayn:
Nigdy, nigdy, och

Wszyscy:
Nie zapomnij, gdzie twoje miejsce
Nie zapomnij, gdzie twoje miejsce
Jeśli kiedykolwiek czułbyś się samotny - nie
Nigdy nie byłeś sam

Harry:
A dowód jest w tej piosence

Wszyscy:
Oh, (Niall: Nie zapomnij)
Oh, Jeśli kiedykolwiek czułbyś się samotny - nie
Nigdy nie byłeś sam (Zayn: Nigdy nie byłeś)

Liam:
A dowód jest w tej piosence

Niall:
Nigdy nie zapomnij - tej piosenki

Zayn:
Nie zapomnij

Liam:
Nie, nigdy nie zapomnę
Tej piosenki

Zayn:
Nigdy nie zapomnisz  

Hej hej hej....
Tak, wiem, że na początku macie zapewne nieodpartą ochotę mnie zaciukać za to, że tyle czasu nie było rozdziału i faktycznie mi się to należy. Ale musiałam zawiesić bloga na ten czas z wielu różnych powodów. Czasem przy braku czasu przychodzi "kryzys twórczy" i totalny brak weny niestety.... Teraz też nie obiecuję, że będą często rozdziały, ale NA PEWNO nie tak rzadko jak teraz. To było chwilowe zawieszenie, o którym Was nie poinformowałam, ale teraz go odwieszam i postaram się to naprawić. Co z tego wyjdzie? Nie mam zielonego pojęcia. Ale OBIECUJĘ Wam, że nie skończę tej historii na jakimś nieokreślonym etapie. Skończę tą historię, choćby nie wiem co. I wyraźnie będzie napisane, kiedy nastąpi koniec. To Wam OBIECUJĘ. Czy się cieszycie? Nie wiem. Zależy, czy lubicie czytać moje wypociny i Wam się one podobają. A teraz pozostaje mi tylko czekać na Waszą opinię i dziękować za cierpliwość ;)

Harry:
"Myślę, że miłe oczy i miły uśmiech sprawiają, że jesteś piękna"-Harry.
Zawsze ma przy sobie co najmniej 3 Twixy. <chyba kiedyś, bo teraz z tych superobcisłych spodniach nawet chusteczki by mu się nie zmieściły xD>



Liam:
Liam potrafi rano tak długo śpiewać "The Lazy Song" dopóki Zayn, w końcu nie zwlecze się z łóżka.
Liam opisuje siebie w 3 słowach: głodny, szczęśliwy, uśmiechnięty.



Niall:
U dziewczyny woli pupę niż nogi czy piersi. <ale chyba najbardziej jednak serduszko... ;'') >
Niall nienawidzi, gdy dziewczyny wstydzą się przy nim jeść.



Zayn:
Zayna ulubiony zapachem u dziewczyny jest wanilia. <wanilia....jak w Cold'zie, hehehe..:D >
Zayn ma zwyczaj gryzienia dolnej wargi. <jak powyżej :D>


Louis:
Louis nie lubi fasolki po bretońsku.
Louis śpiewał kiedyś do Harry'ego : " Nie chcesz, żeby twoja dziewczyna była taka gorąca jak ja ? "





Mrs. Carrot 

PS. Dziękuję Flovmyself za dodanie poprzedniego posta i dzięki wielkie za wywołanie tzw. "zgona" przez te 2 piękne zabójcze zdjęcia na końcu :D

3 komentarze:

  1. Swietny rozdział . Niespodziewalem się tego. Opłacało się cczekać

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki zajebisty rozdział. *.* hdjdjxjejzk
    Nie mogę się doczekać następnych. :D
    ' Tajemnicza R. xd '

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! Paula wymiata!:* serio we 3 jesteście najlepsze i nikt wam nie podskoczy!:-*

    OdpowiedzUsuń