wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział 59

*Oczami Dominiki*                                                                          30.12.2014r.


Tydzień w Polsce minął naprawdę szybko. Bardzo miło spędziliśmy czas razem z moją rodziną. Nie robiliśmy nic specjalnie ciekawego, w tych okolicach nie ma co robić, to po pierwsze. A po drugie, nie mogłam Harry'emu pokazać dalszej, bardziej miejskiej okolicy, bo by go rozpoznali. I tak mieliśmy wielkie szczęście, że po przylocie nikt go nie widział. Zamaskował się trochę, poza tym udało nam się utrzymać cały wypad do Polski w tajemnicy. Konta z wiadomościami na temat 1D pewnie zachodzą w głowę, gdzie oni się podziewają. Ja, Paula i Patrycja mieszkałyśmy naprawdę blisko siebie, ale nie było mowy, żeby spotkać się tutaj w szóstkę. Zawsze znalazłby się ktoś nieproszony, kto by to zauważył i wywołał aferę. Dlatego też trzymaliśmy się parami. Przylecieliśmy tutaj innymi, prywatnymi samolotami (jedna z wielu zalet tego, że chłopcy zarabiają tyle, ile zarabiają, przez co mogą sobie pozwolić na prywatne samoloty) o różnych godzinach. Co prawda, lotnisko było wtedy prawie puste, jednak jakaś nastolatka nas zauważyła. Strasznie się bałam, że nas rozpoznała, ale chyba uznała, że jej się przywidziało. Ufff.... Więc teraz będziemy jeszcze bardziej ostrożni.

-Domi, gdzie jest mój szampon? - zapytał Harry, kiedy już kończyliśmy pakowanie.

Odwróciłam się od swojej walizki i zauważyłam, że po prysznicu nadal nie jest ubrany. Boże, chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tego, że ten chłopak lubi chodzić nago po domu. Nawet nie swoim. Dokładnie zmierzyłam wzrokiem jego piękne ciało pokryte tatuażami. Ta anielska twarz, szerokie ramiona, umięśniona klatka, płaski brzuch, diabelnie zgrabne nogi, pokaźne przyrodzenie....

-Domi?

Otrząsnęłam się, kiedy ponownie usłyszałam jego głos. Oderwałam oczy od.... pewnej części ciała... i zobaczyłam jak uśmiecha się podstępnie.

-Um, co mówiłeś?

-Pytałem, czy wiesz, gdzie jest mój szampon.

-Uh... - gapił się na mnie cwaniacko. Jedyne, o czym myślałam w tamtym momencie to to, jak wielką miałam na niego ochotę. Ale w końcu odzyskałam mowę.  -Jest w łazience.

-OK. Pójdę po niego.

-Tak?

-Jak?

-Rozebrany. Ktoś cię zobaczy. Wyobraź sobie, że nie wszyscy są przyzwyczajeni do tego, że ktoś chodzi po ich domu tak, jak go Pan Bóg stworzył.

-OK, rozumiem. - uśmiechnął się rozbawiony i zajrzał do swojej walizki.

No błagam, weź się ubierz, bo przysięgam, że dłużej tego nie wytrzymam.

-O, fałszywy alarm. Już go zapakowałem. - pomachał mi buteleczką, a ja powróciłam do pakowania, żeby tylko na niego nie patrzeć.

-Harry, rozmawiałeś może z chłopakami przez telefon?

-No, a co?

-A nie wiesz, o której oni wracają?

-Chyba będziemy pierwsi w domu. Niall mówił, że oni wylatują z Łodzi jakoś po południu, chyba koło 15. A Louis z Patrycją wyjeżdżają do Płocka i samolot mają dopiero w nocy.

-W nocy? - zdziwiłam się. -Czyli w Londynie będą dopiero rano?

-Prawdopodobnie tak.

-Czemu aż tak późno?

-Żeby nikt ich nie zauważył. Musi być dosyć duży odstęp w czasie między naszymi wylotami. Dlatego wszyscy wylatujemy z innych lotnisk o różnych porach. Strasznie trudno utrzymać takie podróże w tajemnicy.

-Zawsze musicie tak kombinować, jeśli gdzieś lecicie czy jedziecie?

-Jeśli w sprawach prywatnych, wystarczy trochę sprytu, chociaż wszędzie kryją się paparazzi. A jeżeli podróżujemy całą piątką, to i tak wszyscy o tym wiedzą i jest z nami cała ekipa i ochrona, więc nie ma sensu się ukrywać.

-To musi być strasznie męczące.

-Taką mamy pracę i nie narzekamy. - uśmiechnął się, wzruszając ramionami. Zapiął swoją walizkę i stanął na środku pokoju, opierając dłonie na biodrach. Nadal rozebrany. -Cieszysz się, że wracamy?

Już miałam odpowiedzieć, ale z prędkością światła otworzyły się drzwi, w których stanął mój 11-letni brat.

-Mama woła was na śniada.... - chciał dokończyć, ale stanął jak wryty. Zresztą tak samo jak ja i Harry. Po kilku sekundach rzuciłam w Stylesa ręcznikiem, który owinął sobie wokół bioder, a młody zebrał szczękę z podłogi i puścił się pędem z powrotem. Oboje pognaliśmy za nim, zanim zdążył zbiec na dół. Harry złapał go w pół, a ja zakryłam mu dłonią usta. Chłopak jest mały i szczupły, więc Harry nie miał ciężko. Zaniósł go do mojego pokoju i posadził na łóżku. Dopiero wtedy, gdy zamknął drzwi, zdjęłam rękę z ust małego.

-Dominika, ja widzia.. - wypalił od razu podekscytowany, więc znowu musiałam przycisnąć mu dłoń do buzi, żeby się zamknął. Boże, myślałam, że zapadnę się pod ziemię ze wstydu. Ukradkiem zerknęłam na szatyna, który stał obok mnie i jego cała ta sytuacja wielce bawiła, oczywiście.

-Czy ty nie wiesz, że się puka?! - wyjechałam na Filipa. Potwornie wkurzało mnie to, że nie mogłam się na niego wydrzeć, żeby rodzice na dole nie słyszeli. Ten gnojek strasznie lubi paplać. Nie to, żeby moja mama była jakaś staromodna, wręcz przeciwnie, ale tacie już niekoniecznie spodobałoby się to, że Harry chodził tutaj nago.

-Dobra, pogadajmy na spokojnie. - zaczęłam i odsłoniłam jego usta. Miał szczęście, że nie postanowił się odezwać. -Zważając na to, że żyliśmy ze sobą w zgodzie, kiedy tu mieszkałam, nie dokuczałam ci i tak dalej, chyba mógłbyś coś zrobić dla swojej ukochanej i jedynej siostrzyczki?

-Żyliśmy ze sobą w zgodzie?! Kiedyś zwinęłaś mnie w dywan i zostawiłaś, więc się wywaliłem i złamałem sobie nos! - zaprotestował żywo. Usłyszałam za sobą parsknięcie i odwróciłam się, żeby zobaczyć Stylesa zanoszącego się śmiechem.

-Domi, nie wierzę, że mu to zrobiłaś....

Weź nie zesraj się ze śmiechu.... Zignorowałam go i powróciłam wzrokiem na brata.

-To było dawno. Słuchaj, młody. Dam ci 10 zł, a ty w zamian nic nie powiesz rodzicom, OK?

-10 zł?! Chyba żartujesz! - założył ręce na piersiach.

-Dobra. - westchnęłam. -Kupię ci tą grę, którą chciałeś.

-Już ją dostałem na Gwiazdkę.

-30 zł. - zaproponowałam.

-Nie ma mowy.

-Dlaczego? - już powoli zaczynałam tracić cierpliwość. Czy on zawsze wszystko musiał przeliczać na pieniądze?

-Bo utrzymanie takich informacji w tajemnicy kosztuje.

-Mój własny, rodzony brat... - pokręciłam głową z niedowierzaniem. - Ty masz tylko 11 lat, ty materialisto! Jestem twoją siostrą! 50 zł i ani grosza więcej.

-Chyba śnisz. - prychnął i miała ochotę go w tamtym momencie udusić. Czy to dziecko wychowywało się w banku, czy jak?

Harry wyjął z portfela banknot i podał młodemu.

-Nie wypaplasz?

-100 funtów? - podjarał się.

-Przepraszam, nie miałem przy sobie polskiej waluty. - wzruszył ramionami.

-To będzie jakieś... - zastanowił się, przeliczając na złotówki. Nigdy nie byłam dobra z matmy i szczerze jej nienawidziłam, w przeciwności do Filipa. Trzeba mu to przyznać, niezły był. -Wow, dużo forsy. - ucieszył się.

-Więc jak? - upewnił się Hazz.

-Nikomu nie powiem. Przyjemnie robi się z tobą interesy, Harry. - wyszczerzył się i przybił z nim piątkę.

Wyszedł z pokoju, a ja wreszcie odetchnęłam z ulgą. Harry'emu nadal nie schodziło z twarzy rozbawienie. Widział, że mnie nie było do śmiechu, więc wyszczerzył swoje białe zęby, ukazując te cudne dołeczki. Błagam, nie rób tak, bo się na ciebie rzucę.

-Puk puk.

No tak, teraz czas na jego puk-puk'owe suchary.

-Ubieraj się. - syknęłam.


***


-Zadzwoń niedługo, dobrze? - uściskała mnie mama po tym, jak już pożegnałam się z tatą i moim wrednym, wścibskim braciszkiem na lotnisku.

-Jasne. Kocham cię, mamo. - pocałowałam jej policzek.

-I proszę cię, Dominisiu, zabezpieczajcie się, kiedy będziecie...

-Mamo! - przerwałam jej. Zaraz spalę się ze wstydu. -My nie...

-Ja też tak mówiłam rodzicom, kiedy byłam w twoim wieku, a niedługo potem dowiedzieli się, że jesteś w drodze. Jesteście młodzi, wiem, że się kochacie i tylko proszę cię o to, żebym jeszcze nie była babcią. Jestem na to za młoda.

Boże, mamo.... Policzki pewnie miałam już czerwone.

-No, leć. Ten przystojniak już na ciebie czeka. - z uśmiechem popchnęła mnie w stronę czekającego przy samolocie chłopaka, po czym pomachała do niego.

-To co? Lecimy? - złapał mnie za rękę. Przytaknęłam i weszliśmy po schodkach na pokład. Kiedy już wystartowaliśmy, rozsiadłam się wygodniej w fotelu naprzeciwko szatyna, sącząc małego drinka przygotowanego wcześniej przez stewardessę.

-Ach... prywatny samolot, stewardessa.... Zalety bycia milionerem. - westchnęłam. Harry spojrzał na mnie z uśmiechem i lekko speszony spuścił na chwilę wzrok.

-Nie narzekam.

-Dziwiłabym się, gdybyś jeszcze narzekał.

-Czyli jednak nie jestem takim marudą i zarozumialcem, jak o mnie piszą.

-Zdecydowanie nie. - poszerzyłam uśmiech, a on zrobił to samo. Cholera, czemu mnie dzisiaj tak korci... -Harry, mam na coś ochotę.

-Na co, kochanie? - zainteresował się.

-Na ciebie. - palnęłam, a on zszokowany wybuchnął śmiechem, chowając twarz w dłonie.

-Serio? - zapytał, kiedy wreszcie na mnie spojrzał swoimi świecącymi oczami.

-Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale mam dzisiaj wielką ochotę na to, żeby się z tobą kochać. Wiem, to dziwne. - przyznałam szczerze i całkiem poważnie, a on z zawadiackim uśmiechem rozpiął pasek od spodni.

-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, królewno.

-Ale Hazz, tutaj?

-A czemu nie? - zapytał zdziwiony, jakby samolot był najnormalniejszym miejscem do uprawiania seksu. -Tutaj tego jeszcze nie robiliśmy.

-Bo robiliśmy to tylko w łóżku? A w innych miejscach nie?

-Więc trzeba to nadrobić. - rozpiął rozporek i zsunął spodnie, zostając w samych bokserkach. Z portfela wyjął czarne opakowanie i spojrzał na mnie. -Dołączysz do mnie, czy dasz sobie radę sama, czy ja mam się bawić sam, czy jak? - zapytał bezczelnie, widząc, że nadal się nie ruszyłam.

Nie musiał mnie długo prosić. Stanęłam między jego nogami, a on ściągnął mi spodnie i bluzkę. Przysunął mnie bliżej siebie i zostawił kilka mokrych pocałunków na moim brzuchu, ściskając swoimi dużymi dłońmi moje pośladki. Spojrzałam na niego z góry. Puścił mi oczko i rozerwał majtki. Uh, co za zwierzę... Gdy zdjął bokserki, okrakiem usiadłam na jego udach. Przysunął moją klatkę do swojej i wpił się w moje usta, całkowicie je przejmując. Delikatnie objęłam dłonią jego drżącą erekcję i zaczęłam ją lekko masować. Mruknął z zadowoleniem w moje usta, kiedy odrobinę ją ścisnęłam. Odkleił się ode mnie na chwilę, by rozerwać opakowanie i założyć prezerwatywę, po czym znowu zaczęliśmy się całować. Fotel w samolocie to może niezbyt wygodne miejsce na seks, ale czemu nie spróbować? Wzięłam w dłonie jego męskość i zatopiłam ją w sobie. Byłam za bardzo napalona, bo zrobiłam to chyba zbyt szybko. Zabolało.

-Nie pod tym kątem, Domi. - skrzywił się Harry i poprawił się we mnie.

Postarałam się nie myśleć o bólu, kiedy uniósł mnie lekko w górę i opuścił w dół. Niedługo potem, po kilku takich ruchach, zastygł w bezruchu, zamykając oczy. I ten jego seksowny jęk... On doszedł, a mnie nadal, kurwa, bolało.

-Jesteś niesamowity, Hazz. - pocałowałam go, żeby nie załapał, że coś nie tak. Uśmiechnął się leniwie, nie otwierając oczu.

-Doświadczenie, kochanie. - palnął, co wylało na mnie kubeł zimnej wody. No nie, on mi mówi o takich rzeczach w takim momencie? Naszym momencie?!

-Nie musiałeś tego mówić. - bąknęłam wkurzona. Odsunęłam się jak poparzona i wysunęłam go z siebie, wstając gwałtownie i powodując jeszcze większy ból. Momentalnie otworzył oczy i spojrzał na mnie zdezorientowany, marszcząc brwi.

-Co się stało?

-Nic. - wzięłam do ręki swoje majtki, żeby je założyć, ale dzięki temu dzikusowi nie mogłam.

-Chodzi o to doświadczenie? Jezu, przepraszam, palnąłem bez zastanowienia. Nie powinienem tego mówić, przepraszam.

-Ale powiedziałeś.

-Przed chwilą uprawialiśmy seks, a teraz będziemy się kłócić? I to wszystko w ciągu kilku minut?

-A dlaczego nie? - wzruszyłam obojętnie ramionami. Cholera, muszę coś założyć pod spodnie. Wzięłam jego bokserki i je założyłam.

-Dlaczego zakładasz moje bokserki? A ja co założę?

-Rozdarłeś moje majtki, więc ty będziesz chodził bez gaci. Trudno. - bąknęłam i założyłam na to spodnie, siadając w moim fotelu. Chłopak westchnął, dając spokój bieliźnie i niechętnie założył spodnie.

-Domi, przepraszam za to, co powiedziałem. Wymsknęło mi się, to miał być żart. - zmartwił się.

-Śmieszne. Bardzo. Ha ha. - fuknęłam, spoglądając w okno. -Wiem, że przede mną miałeś kilka innych lasek...

-Zanim cię poznałem, przespałem się z 3 dziewczynami, nawet tego dobrze nie pamiętam, a ty teraz masz mi to za złe? - lekko się zdenerwował.

-Nie mam ci tego za złe, ale to, co powiedziałeś niechcący, nie było zabawne, tylko świńskie. Nie w takim momencie.

-Przepraszam.

-Daj mi spokój. - odburknęłam. Całe moje wcześniejsze pożądanie odpłynęło już dawno gdzieś daleko. Harry odezwał się po kilku minutach.

-Masz okres, prawda? - nie spoglądałam na niego, ale byłam pewna, że lekko się uśmiecha. Poprawiłam się tylko w fotelu i nadal wgapiałam się bez słowa w okno. Tak przy okazji, miesiączkę miałam dopiero dostać. Lada chwila, co prawda. -OK, rozumiem, pogadamy później, kochanie.

Pfff... bezczelny. Czy ja mogłabym się na niego gniewać chociaż przez godzinę?


***


Niedługo potem wróciliśmy do Londynu i pojechaliśmy z lotniska prosto do domu. Harry na razie wolał nie poruszać tematu tego, o co poprztykaliśmy się podczas lotu. Weszłam do pokoju i rzuciłam torby na ziemię. Stanęłam zastanawiając się, co by tu ze sobą zrobić. Wyjęłam z torebki komórkę i wybrałam numer do Pauli. Odczekałam kilka sygnałów i westchnęłam głośno. Jak zwykle nie można się do niej dodzwonić. Zadzwoniłam więc do Patrycji.

-No hej.

-Cześć, Patryśka.

-Co tam? Skąd dzwonisz? Jesteś już w Londynie? Kiedy wylądowaliście? - zasypała mnie pytaniami.

-Spokojnie, powoli. - uśmiechnęłam się. -Dopiero przyjechaliśmy do domu, jeszcze się nie rozpakowałam, a stęskniłam się za wami i pomyślałam, że zadzwonię, ale Paula oczywiście nie odbiera.

-Oh, czemu mnie to nie dziwi? - bąknęła i byłam przekonana, że się uśmiecha i przewraca oczami. -Już niedługo się zobaczymy.

-Już nie mogę się doczekać. Kiedy będziecie?

-Dzisiaj się nie zobaczymy, laska. Teoretycznie lot mamy o północy, ale jestem prawie pewna, że wylecimy dużo później, więc nie czekajcie na nas.

-No dobra.

-Hej, nie smuć się. Paula niedługo do ciebie dołączy.

-I będę miała Harry'ego z głowy, a do tego czasu muszę go znosić. - mruknęłam.

-Znowu kłopoty w raju? - zachichotała. -Nie powiem, że nie mam pomysłu, co moglibyście robić do czasu przyjazdu Lewandowskiej i Horana.

-Ugh, zamknij się. - przewróciłam oczami. Już w samolocie mieliśmy pomysł czym się zająć i teraz przez to mnie tam boli.

-Dobra, okay. - zaśmiała się. -Muszę kończyć, do zobaczenia rano.

-Pa.

Rozłączyłam się i położyłam komórkę na stoliku. Czyli jeszcze przez kilka godzin jestem skazana na Hazzę. Wzięłam się więc za rozpakowywanie toreb. Kilka rzeczy wrzuciłam do kosza na pranie i zeszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Zajrzałam do lodówki i przekonałam się, że świeci ona pustkami. No tak, dom był pusty przez tydzień. Usłyszałam dzwonek do drzwi i zamknęłam lodówkę, po czym poszłam je otworzyć.

-Dzień dobry, przywiozłem pizzę.

-Ale ja nie zamawiałam pizzy. - zmarszczyłam brwi.

-Ale ja miałem ją tutaj przywieźć.

-Ja nic o tym nie...

-Ja ją zamawiałem. - zza mnie wyszedł Harry odbierając 3 pudełka pizzy i wręczając chłopakowi banknot. -Jak przyjedzie reszta, będą pewnie głodni, więc dla nich też wziąłem.

Zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni, gdzie Hazz położył pudełka na wysepce i usiadł na wysokim krześle.

-Zjesz ze mną? - uśmiechnął się. -Pewnie jesteś głodna.

Skinęłam i podeszłam, aby zająć miejsce obok niego. W ciszy zajadaliśmy się, aż chłopak odezwał się pierwszy po skończonym lunchu.

-Nadal jesteś na mnie zła? - zapytał, a ja pokręciłam przecząco głową. -To czemu się nie odzywasz?

-Bo mi głupio, że tak zareagowałam. Przepraszam, to przez te wahania nastroju.

-Ja też przepraszam. - objął mnie ramionami, a ja zaciągnęłam się jego zapachem. Pachniał... pizzą.. -Pewnie jesteś obolała, prawda?

-Skąd wiesz? - zapytałam momentalnie, zdziwiona jego pytaniem.

-Bo gwałtownie się ruszyłaś i mnie też trochę boli.

-Przepraszam, tak mi głupio. - schowałam twarz w dłoniach.

-Nie martw się, to przejdzie. Możemy na to coś poradzić.

Mrugnął do mnie i złapał za rękę, prowadząc do łazienki. Otworzył szklane drzwi do kabiny prysznicowej i zaczął zdejmować bluzę.

-Rozbieraj się, spodoba ci się. - wyszczerzył się i zdjął całą resztę ubrań.

Ja także się rozebrałam i weszłam za nim pod prysznic, zamykając za sobą drzwi. Odkręcił wodę i nasze ciała otuliły ciepłe strumienie. Dokładnie tak, jak lubię.

-Woda nie może być za ciepła, bo to podobno wzmacnia krwawienie podczas okresu. - powiedział nakładając sobie na dłonie żel. Spojrzałam na niego z podziwem, a on zrobił pianę i podniósł na mnie wzrok. -No co? - uśmiechnął się, nie wiedząc czemu tak na niego patrzę.

-Skąd ty to wszystko wiesz?

-Wychowywałem się z siostrą, więc chcąc, nie chcąc, coś tam się dowiedziałem. - wzruszył ramionami.

Dokładnie umysł całe swoje ciało, łącznie z tymi pięknymi lokami, które wyprostowały się pod wpływem wody i idealnie okalały jego cudowną twarz. Jeju, on jest taki śliczny i tak o mnie dba.

-Odwróć się, teraz umyjemy ciebie. - nałożył na dłonie pachnący waniliowy żel i rozprowadził go na moich plecach.

Czułam się wspaniale, kiedy dotykał mnie tymi delikatnymi, dużymi dłońmi. Potem przeniósł je na mój brzuch i klatkę piersiową. Przysunął mnie do siebie i moje plecy stykały się z jego torsem. Czułam na szyi jego gorący oddech, gdy lekko masował moje obrzmiałe piersi. Oparłam głowę na jego ramieniu, a on dalej wykonywał swoje zajęcie.

-Jesteś taka piękna, kochanie. - szepnął ochryple całując szyję. -Może troszkę rozmasujemy obolałe miejsce, hm?

Powoli przesunął dłonie w dół brzucha, a kolanem lekko rozsunął moje nogi.

-Obiecuję, będę delikatny. - skubnął zębami skórę szyi  i zaczął masować rozgrzane miejsce. Powoli wsunął swój smukły, długi palec, na co zamknęłam oczy, czując się niesamowicie. -Możesz być nieco wrażliwsza teraz, to normalne.

-Znalazł się seksuolog. - zakpiłam cicho, a on tylko zachichotał.

-Kochanie, mogę cię wszystkiego nauczyć.

Zaśmiał się i podkurczył we mnie palec, na co jęknęłam cicho. Nie powiem, żebym nie była chętna, bardzo kusząca propozycja. Potarł ścianki mojego wejścia i wyjął ze mnie palec tylko po to, żeby sekundy później włożyć dwa. Znowu je podkurczył, a kiedy kciukiem potarł łechtaczkę, osiągnęłam szczyt. Serce waliło mi jak oszalałe, nogi miałam jak z waty, ale na szczęście Harry mocno mnie trzymał. Gdy wreszcie złapałam oddech, odwróciłam się przodem do niego. Wgapiał się tymi swoimi zielonymi oczami we mnie, uśmiechając z zadowoleniem. No czyż nie jest uroczy? Chciałam się mu odwdzięczyć za troskę, ale nie byłam pewna, czy mi się uda. Niepewnie wzięłam do ręki jego penisa i pomasowałam go delikatnie. Harry patrzył na mnie zdziwiony.

-Co ty robisz?

-Powiedziałeś, że mnie wszystkiego nauczysz.

-Ale ja nie to miałem na myśli... Nie musisz tego robić.

-Chcę cię przeprosić i odwdzięczyć przy okazji.

Drugą dłonią ścisnęłam lekko jego jądra i ukucnęłam. Patrzył na mnie niepewnie, podczas gdy masowałam go w górę i w dół. Z każdą chwilą twardniał coraz bardziej i w końcu ostrożnie przejechałam językiem od główki po nasadę. Spojrzałam w górę i zobaczyłam chłopaka opartego dłońmi o ścianę. Miał zamknięte oczy i oddychał ciężko, seksownie pomrukując. Powoli wsunęłam go do ust, ignorując odruch wymiotny i przyzwyczajając się do tego nowego uczucia. Pieściłam językiem całą długość i w pewnym momencie poczułam słonawą ciecz. Lekko oszołomiona przełknęłam ją i wyjęłam go z buzi, po czym wstałam na równe nogi. Harry nadal się nie ruszał i dopiero po chwili otworzył oczy, odsuwając się od ściany. Namiętnie i gwałtownie wpił się w moje usta, wplatając długie palce w moje mokre włosy. Lekko pociągnął zębami moją dolną wargę i oparł swoje czoło o moje, patrząc mi w oczy z uśmiechem. Ten niespodziewany pocałunek aż zaparł mi dech w piersiach.

-Jesteś niesamowita, kochanie. - szepnął ochrypłym, niskim i jakże pociągającym głosem.



*** (Następnego dnia)


Wszyscy, cała nasza szóstka, siedzieliśmy sobie w salonie i gawędziliśmy beztrosko. O wszystkim i o niczym. Było fajnie, dopóki chłopaki nie obrali tematu pt. "Jakie wrażenie wywarli na mnie moi hipotetyczni teściowie". No serio chcą się dzielić wrażeniami na temat naszych rodziców?

-Nie, błagam. - jęknęłam. -Pogadajmy o czymś innym.

-Czemu? - zdziwił się Harry.

-Wy obgadałyście już pewnie naszych rodziców, więc my teraz zrobimy to samo.

- dorzucił Louis. -Niall, dawaj pierwszy.

-Rodzice Pauli? To świetni ludzie. Tylko Paulę to chyba podmienili w szpitalu, bo jest zupełnie inna niż oni - egoistyczna, samolubna, wszystko wie najlepiej, nieuporządkowana... - droczył się.

-No wiesz co?! - z oburzeniem dziewczyna walnęła go w ramię, na co tylko się roześmiał. -Wcale taka nie jestem.

-Oczywiście, księżniczko.

- rzucił z uśmiechem. -Było super i mnie się bardzo podobało. A ty, Tommo?

-Więc... - zaczął niepewnie zerkając na Patrycję, która spuściła wzrok na palce. Zrzedły im miny. -Delikatnie mówiąc, chyba mnie zbytnio nie pokochali.

- skrzywił się smutno. -Ale zauważyłem, że Patryśka też jest inna niż jej rodzice. - westchnął, wiercąc się na kanapie. -Moglibyśmy posłuchać waszych historii? - zapytał, delikatnie dając do zrozumienia, że to drażliwy temat. Pfff, i tak się wszystkiego dowiem.


-Za to Domi jest dokładnie taka sama jak jej mama. - uśmiechnął się Harry. Serio?

-Czyli dobrze zapoznałeś panią Magdę.  - zachichotała Paulina razem z Patrycją.

-Jasne. - przytaknął. -Ona mnie uwielbia.

-Twoja mama też mnie kocha. - wtrąciłam się.

-Magda uważa mnie za najsłodsze stworzenie na świecie. - chwalił się dalej, szczerząc głupkowato.

-W przeciwieństwie do Anne. - prychnęłam, co wywołało ciche śmiechy.

-O, widzę, że przeszliście nawet na "ty". - zauważyła Patrycja, chichocząc razem z Pauliną.

-Czemu to was tak śmieszy? - zainteresował się Niall. Biedacy, razem z Louisem nie znali mojej szalonej, kochanej mamuśki.

-Pani Magda to mistrz. Ja ją po prostu uwielbiam. Słuchajcie, ona ma nawet dziarę. - Patryśka oznajmiła teatralnym tonem, co jednocześnie wywołało i szok, i śmiech. -Prawda, Paula?

-No jasne. - dziewczyna przytaknęła. -Ona jest niesamowita i ma świetne teksty. Harry, no sam powiedz.

-Prawda. - kiwnął i uśmiechnął się bezczelnie, spoglądając na mnie.

-Jest gorąca. - wypalił, a wszyscy jednocześnie wybuchli śmiechem.

-Nie, ja nie chcę tego słuchać. - wstałam i rzuciłam w niego poduszką, za wszelką cenę starając się nie zaśmiać razem z nimi. Więc powstrzymałam śmiech aż do czasu, kiedy weszłam do kuchni. Po chwili dołączyły do mnie dziewczyny, zaczerwienione od śmiechu. Usiadły obok mnie przy wysepce.

-Kiedy wylądowaliście? - spytałam Patrycji, starając się zmienić temat.

-Lot oczywiście się opóźnił, więc wylądowaliśmy dzisiaj o 4 w nocy. - ziewnęła.

-Czyli zarwaliście całą nockę?

-No niestety. A tak w ogóle to nie obudziliśmy was jak wchodziliśmy do domu?

-Nie. - Paulina pokręciła głową.

-Ciebie i tak trudno obudzić. - machnęła ręką, drażniąc się z nią. -Zanim dojechaliśmy, wzięliśmy szybkie prysznice i takie tam pierdoły, położyliśmy się spać po 5 nad ranem. Dlatego sorry, że wstaliśmy dopiero o 10. - usprawiedliwiała się.

-Ja codziennie wstaję o tej godzinie. - Lewandowska wzruszyła ramionami i znowu się zaśmiałyśmy. Brakowało mi tych babskich pogaduszek z nimi przez ten tydzień, nieważne jak głupie były te rozmowy.

-A wy kiedy byliście w Londynie? - zwróciła się do Pauli.

-Coś koło 16.

-Szczęściarze. - niebieskooka pokiwała głową. -No ale cóż, jak nie chce się wywołać afery, troszkę trzeba pocierpieć. Naprawdę podziwiam chłopaków, że tak dobrze to znoszą i nie marudzą tak jak my. Pewnie są już przyzwyczajeni.

-To strasznie męczące, tak ukrywać się bez przerwy przed całym światem. - przytaknęłam.

-Cóż, Dominisiu. Patrzyły gały co brały. Trzeba było brać faceta, który nie ma milionów fanów na całym świecie i nikt go nie śledzi dniami i nocami. - szturchnęła mnie żartobliwie łokciem.

-To wsparcie i miłość, którą fani im dają, wszystko wynagradza i jest warta każdej ceny. - zauważyła Paulina. Od czasu do czasu powie coś mądrego.

-Nie zapominaj, że my też jesteśmy ich fankami pomimo wszystkiego. Nadal. - uśmiechnęła się Patrycja. -Dziewczyny, pamiętacie, ja to było bez nich?

Oh, Boże. Zaraz wygłosi swoje przemyślenia i będzie nas nimi zanudzać. Uwielbia to. Szykuje się dłuższy monolog, bo dawno tego nie miała okazji zrobić. Poza tym jest Sylwester, czas podsumowań.

-Znamy się z nimi tylko pół roku, a ja mam wrażenie, jakbyśmy byli ze sobą od lat. A jeszcze niedawno piszczałyśmy na ich widok i  prawie skakałyśmy przy teledyskach. A teraz, proszę. Potrafimy ich opieprzyć, jak trzeba. Zobaczcie, jak wiele się zmieniło przez te 6 miesięcy. Mamy zupełnie inne życie, jak z jakiegoś fanfiction, albo z bajki co najmniej. Czasami budzę się rano i nie mogę uwierzyć, że to wszystko to nie sen, że się z nimi przyjaźnimy, że Louis czasem śpi obok mnie, że spełniłam swoje marzenie, jestem tancerką tak, jak zawsze chciałam. Wow, to wprost niewiarygodne, jak zmieniło się nasze życie. - zamyśliła się. Jak zwykle przeżywała wszystko najbardziej i miała te swoje rozmyślania, którymi tak się ekscytowała albo dołowała. Wymieniłam z Paulą rozbawione spojrzenia.

-Oh, weź się tak nie ekscytuj. Chodzisz tylko z TYM Louisem Tomlinsonem, co prawda nie miałaś tego w planach i to nie był twój cel, ale jakoś ci się udało. Wylądowałaś przez przypadek w takim "zadupiu" jak Londyn, który zawsze chciałaś chociaż zobaczyć. No i jesteś tylko tancerką. No i masz przewspaniałe przyjaciółki, plus Dan i Perrie. Przecież to nic nadzwyczajnego. - prychnęłam sarkastycznie, wzruszając ramionami i przewracając oczami kiedy złapała "zawiechę". Spojrzała na nas dziwnie i wybuchnęłyśmy ponownie śmiechem. -Paula, a co tak serio powiedzieli twoi rodzice na Horana?

-Naprawdę go polubili. - uśmiechnęła się z ulgą.

-Serio? To super. Przecież jeszcze niedawno byli co do niego niezbyt przekonani. - zdziwiła się Pati.

-Na szczęście bliżej go poznali, pogadali, wiesz, jak jest. Potrzebowali czasu. Na pewno dużo bardziej przypadł im do gustu niż moi poprzedni, o których teoretycznie nie wiedzieli, ale jakoś się jednak dowiadywali. Teraz Nialla bardzo lubią i chyba lepszej partii dla mnie nie mogli sobie wymarzyć. - odetchnęła z ulgą. -Teraz tylko sielanka, nudy. - zaśmiała się, ale po chwili spoważniała. -Patryśka, lepiej powiedz, co Louis miał na myśli mówiąc, że "twoi rodzice go zbytnio nie pokochali". Nadal są przeciwni waszemu związkowi? - wyraźnie się zmartwiła, ja zresztą też. Michalska tylko smutno przytaknęła, wzdychając ciężko i oparła głowę na łokciach na blacie.

-No nie przepadają za nim i już.

-Czemu? - zasmuciłam się jeszcze bardziej.

-Teoretycznie uważają go za dosyć fajnego w pojedynkę, ale jeżeli mówimy o mnie i nim, czyli o NAS, to już im nie odpowiada. Tata woli na ten temat nie rozmawiać, ale wiem doskonale, co myśli. Pytam się więc mamy "Czy Louis zarabia?". "No zarabia". "Chla na umór, pali, ćpa?". "No nie wiem, chyba nie."  To jej mówię, że nie i pytam się dalej. "Widzisz, żeby mnie bił?" "No nie, chyba cię kocha i traktuje cię dobrze, bo wyglądasz na szczęśliwą i on też".  "Jest z jakiejś patologicznej rodziny?". "Nie wygląda na takiego". "Jakiś kryminalista, morderca, diler, zarabia nielegalnie pieniądze czy Bóg wie, jakie jeszcze przekręty robi?" "No... legalnie zarabia i nie jest przestępcą." To w końcu się jej pytam "Chciałaś, żebym sobie w końcu znalazła jakiegoś chłopaka. To czemu nie on?" A ona mi na to, że on jest z innego świata, to gwiazda z Anglii, nie pasujemy do siebie, może mieć milion takich jak ja, znudzę mu się i koniec. Nie wytłumaczysz jej. - rozłożyła bezradnie ręce.

-A Jay? - dopytywałam. -Przecież wcześniej jej nie poznałaś, więc?

-Jego mama mnie wprost nie znosi i nawet się z tym nie kryje. A ja, idiotka, jeszcze dałam się sprowokować.

-Co się stało? - Paula zmarszczyła brwi.

-Powiedziałam jej kilka słów... - przyznała niechętnie. -Dziewczyny, ja już totalnie zgłupiałam. Moja rodzina jest wpatrzona w niego jak w obrazek, jest dla nich "kochanym Louiskiem", jego rodzina mnie uwielbia, Dan i Mark też. Tylko moi rodzice i Jay są zdecydowanie na "nie". A moja kochana mamusia jeszcze zaprosiła na zjazd rodzinny Pawełka. - westchnęła poirytowana.

-Tego Pawła, w którym podkochiwałaś się przez pół gimnazjum i liceum? - zdziwiłam się.

-Tak, tego. Nie musisz mi go wypominać. - przewróciła oczami. -Koniec już tego tematu. - ucięła stanowczo, starając się poprawić atmosferę.

-Dlaczego koniec? Robi się ciekawie. I co, spotkał się z Louisem? - zaciekawiła się Paulina.

-Tak, spotkał. - odpowiedziała zwięźle. -Na pewno nie jest tak ciekawie jak u Domi. - poprawiła się na krześle z zadowolonym uśmieszkiem.

-Czy ja o czymś nie wiem? - Paula spojrzała na mnie podejrzliwie.

-O co wam chodzi? - spytałam skonsternowana patrząc to na jedną, to na drugą.

-Opowiedz nam co się stało, bo jak wczoraj do mnie zadzwoniłaś, brzmiałaś jakoś tak.... Dokładnie tak, jakbyś chciała nam coś opowiedzieć. - wyszczerzyła się Patryśka.

-Nic takiego. - wzruszyłam ramionami. -Ciężki lot.

-Może oni się w samolocie... ten tego... - Patrycja szepnęła zabawnie poruszając brwiami i szturchając łokciem Paulę, która zaśmiała się na jej niestosowny komentarz.

Spuściłam wzrok i czułam, jak policzki zaczynają mnie potwornie piec. Dziewczyny popatrzyły na mnie, potem znowu na siebie i szeroko otworzyły usta i oczy, kiedy coś do nich dotarło.

-Bzyknęliście się w samolocie?! - krzyknęła podekscytowana Patryśka.

-Ciszej! - rozejrzałam się, czy chłopaki nie słyszą, ale siedzieli w salonie i zacięcie dyskutowali na jakiś temat. -Tak, zrobiliśmy to w samolocie. Wystarczy? - szepnęłam. -Możemy pogadać o czymś innym?

Paula tak się zanosiła, że prawie spadła z krzesła, a Patrycja schowała twarz w dłoniach, powtarzając ze śmiechem "O mój Boże, nie wierzę".

-Oh, naprawdę. Niesamowicie śmieszne. - prychnęłam, ale mnie zignorowały.

-Patrycja, wyobraź tylko sobie. Oni się... ten tego, nagle samolot spada. Potem lekarze i różni biegli sądowi znajdują ich ciała w... takiej dziwnej pozycji i mają opisać, co ofiary robiły przez wypadkiem. - Paula ledwo mówiła przez śmiech. -Albo by zaginęli w jakiejś dżungli, minęłoby ze 300 lat i odkrywcy by ich znaleźli i w podręcznikach od historii zdjęcie ich z podpisem: "Tak uprawiano seks 300 lat temu". - popłakała się z tej radochy.

-Paula, gdyby, nie daj Boże, samolot spadł, to by ich rozerwało podczas wybuchu. Albo by przeżyli, jeśli by nie wybuchł. W każdym razie na pewno nie zostaliby w tej pozycji. - Patrycja popatrzyła na nią z politowaniem, próbując się nie zaśmiać z tego jakże idiotycznego żartu, którym głównym tematem oczywiście byłam ja.

-Ojej, mówię tylko czysto hipotetycznie. Żartowałam. - udawała urażoną.

-Ale nadal nie wiem, czemu się tak dziwicie. - ciągle nie rozumiałam, co w tym takiego śmiesznego. Może to było dziwne, niespotykane i tak dalej, no ale do tego stopnia zabawne?

-No wiesz, seks w samolocie? Wow, hardcor. - powiedziała z uznaniem Paula.

-Nie każdy robi to podczas lotu samolotem. Wydaje mi się, że łóżko jest popularniejsze w tych sprawach. - dodała żartobliwie Michalska.

-Na pewno jest wygodniej, prawda, Patuś? - uśmiechnęłam się złośliwie, chcąc uciąć mój temat, a trochę ją teraz zawstydzić i odwrócić obiekt żartów. -Chyba dobrze się bawiłaś z Louisem w nocy w Wigilię. - rzuciłam bezczelnie, świetnie się przy tym bawiąc, a Paula zachichotała pod nosem. Myślała, że nie wiemy?

-Skąd wiedziałyście? - lekko się zarumieniła, spuszczając wzrok z delikatnym uśmiechem.

-Oboje jesteście dosyć głośni.

-A ja cię widziałam, oczywiście niechcący, jak wchodziłaś do jego pokoju wtedy. I muszę ci powiedzieć, że wyglądałaś całkiem... seksownie. - dorzuciła Paulina, coraz bardziej zawstydzając dziewczynę.

-Oh, ty sprośna dziwko! - wypaliłam, starając się brzmieć na oburzoną, co tylko sprawiło, że znowu zaczęłyśmy się chichrać jak pacjentki psychiatryka.

Tylko w swoim własnym towarzystwie mogłyśmy sobie pozwolić na takie idiotyczne teksty i żarty. Wiem, te nasze rozmowy były strasznie głupie, ale kochałam to, że wygłupiamy się na swój własny sposób ile wlezie, nabijamy się z siebie w bardzo świński sposób, dokładnie tak samo, jak rok temu, 5 lat czy 10 lat temu. I my się nie zmieniamy, tylko tematy i teksty ulegają zmianie. A najlepsze jest to, że żadna z nas się nie obraża, bo wiemy, że to tylko głupawe kawały. Poza tym znamy się ponad 15 lat, nie mamy przed sobą żadnych zahamowań i możemy gadać absolutnie o wszystkim. Zaczynając od rolnictwa w Nigerii w XI w., przez tematy polityki, sportów, kosmetyków, na seksie kończąc. W jednej chwili mamy totalną głupawkę i płaczemy ze śmiechu, a za chwilę potrafimy byś zupełnie poważne i zwierzać się sobie z tego, czego nie powiedziałybyśmy nikomu innemu. Kiedyś spędzałyśmy ze sobą bardzo dużo czasu, od 6 miesięcy mieszkamy pod jednym dachem i nie mamy siebie dosyć, bo zachowujemy się naturalnie w swoim towarzystwie. Bywają drobne sprzeczki, owszem, ale czy pomiędzy rodzeństwem nie ma kłótni?

-Dziewczyny, kocham was, ale błagam, zamknijcie się. - Patrycja wzięła głęboki oddech, kiedy skończył się napad śmiechu. -Skończmy te głupie tematy, bo jeszcze chłopaki wezmą nas za skończone wariatki.


***


01.01.2015r.


Powoli zwlokłam się z łóżka i poszurałam w stronę łazienki. W nocy nawet nie zmyłam makijażu, więc zrobiłam to teraz. Włosy miałam potargane we wszelkie możliwe strony i naprawdę wyglądałam jak siedem nieszczęść. Mogłabym się trochę ogarnąć i chociaż zdjąć piżamę, ale szczerze mówiąc nie chciało mi się. Uwielbiałam zawsze Nowy Rok. To był praktycznie jedyny dzień w roku, w którym nie trzeba było wstawać rano, można było tylko spać i leniuchować calusieńki dzień bez żadnych konsekwencji i obowiązków. Wszyscy dookoła byli niemrawi, zmęczeni i każdy chciał odpocząć po sylwestrowym szaleństwie. Wtedy jakby cały świat przycichał. Z dzisiejszej nocy pamiętam świetną zabawę, dużo tańca, na który nawet Zayn dał się namówić. Wszyscy czuliśmy się jak jedna rodzina, chociaż było nas tylko dziesięcioro. Dawno tak dobrze się nie bawiłam. Pamiętam też śliczne fajerwerki, które puszczaliśmy. Pamiętam także cudowny pocałunek Harry'ego i to, jak mówił mi, że spędzimy ten rok razem, a potem kolejny i kolejny...  i jak mi mówił, że mnie kocha i droczyliśmy się, kto kogo kocha bardziej. Czy mogło byś lepiej? Było także dużo śpiewu, życzeń, uścisków i całusów. Każdy ze swoją połówką - to był naprawdę prześliczny i uroczy widok. Najbardziej chyba wszyscy życzyliśmy sobie tego, żeby w nowym roku nic się nie zmieniło. Bo jest super tak jak jest teraz. Potem wróciliśmy do domu i zabawa trwała dalej. Były jakieś toasty i w ogóle, lecz to pamiętam jak przez mgłę.  A później urwał mi się film. Więc chyba wiem, dlaczego teraz tak mnie boli głowa. Mam nadzieję, że chociaż poszłam spać od razu po tym, jak straciłam możliwość trzeźwego myślenia. Zeszłam na dół do kuchni coś zjeść i już po drodze poczułam cudowny zapach. Jakby... zupy? Gdy już byłam na dole, ujrzałam potworny bałagan. Naprawdę POTWORNY. Różne butelki, opakowania, buty, jakieś ubrania i setki innych rzeczy walały się po podłodze, szafkach, krzesłach, fotelach, kanapach i nawet wisiały na żyrandolach w salonie, kuchni i holu.

-Dzień dobry, misiu. - odezwał się głęboki, ochrypły głos.

-Hej, Hazz. - odwróciłam się do niego z uśmiechem. Stał oparty tyłem o blat, szeroko się do mnie uśmiechając. Kocham ten widok. Miał czarne jeansy, czarny T-shirt i potargane loki. Wyglądał naprawdę ślicznie, jak zwykle zresztą, ale nie pasował mi do tego całego bałaganu. -To my zrobiliśmy ten cały bałagan? - zapytałam cicho, rozglądając się dookoła.

-Oh, masz na myśli ten wielki pierdolnik? - zachichotał. -Tak, my go zrobiliśmy. I zapewne będziemy to sprzątać przez cały tydzień.

-Wow... To widocznie była niezła impreza.

-Nie pamiętasz, prawda?

-No... niezbyt. W pewnym momencie film mi się urwał. - przyznałam, a on zaśmiał się.

-Nieźle się nawaliłaś. To znaczy nie wypiłaś dużo, ale trochę pomieszałaś alkohole, bo chciałaś nam "zaimponować". No i takim oto sposobem, jakby to powiedziała twoja mama? - zastanowił się -Byłaś po prostu napierdolona. - znowu się zaśmiał.

-Robiłam coś głupiego? - spytałam, chociaż nie wiem, czy na pewno chciałam się dowiedzieć. Naprawdę mam słabą głowę, ale zawsze mam zamiar wypić trochę, a później i tak już nic nie pamiętam i nie kontroluję., więc łatwo się upijam.

-Chciałaś utopić się w wannie. Krzyczałaś "Jack! Jack!" i udawałaś scenę z "Titanica". Wtedy wszedł do ciebie Tommo z Liamem i zawołał dla żartu "Wypuścić orkę!", ale ty chyba nie załapałaś, że to żart, bo... - zawahał się, drapiąc po karku -Wściekłaś się i zagroziłaś mu, że go wykastrujesz. No i przy okazji roztrzaskałaś lampę, kiedy tańczyłaś na stole. I przyznam, że masz całkiem pokaźny zasób słownictwa, kiedy bluźnisz. - pokiwał z uznaniem rozbawiony. -Aha, i jeszcze jedno. Na przyszłość pamiętaj o dwóch rzeczach. Pierwsza - rozbierz się przed pójściem spać, bo jak ja cię rozbierałem to strasznie wierzgałaś i nie chciałaś pozwolić mi się rozebrać i ubrać. A druga sprawa - błagam, nie śpiewaj po pijaku, przynajmniej nie próbuj. "Śpiewałaś" coś po polsku, dziewczyny powiedziały mi, że to było jakieś disco polo, czy coś takiego. - zmarszczył brwi, próbując sobie przypomnieć. -No w każdym razie wyłaś niemiłosiernie. - wyszczerzył się głupkowato.

Osz ja pierdzielę... Nieźle narozrabiałam w nocy. Nie myślałam, że aż tak mogłam się zachowywać. Resztki mojej godności wyparowały.

-Ale nie martw się, i tak cię kocham. - dodał, puszczając mi oczko. O, dzięki za pocieszenie. -Chcesz zupy?

-Zupy? - zdziwiłam się.

-No, jest 2:30 po południu. Spałaś do tej pory. Wszyscy wstali wcześniej, zjedli, i poszli odpocząć i zdrzemnąć się. Ja, twój kochany chłopak, zrobiłem zupę cebulową i liczę, że się skusisz. - uniósł zadowolony jedną brew.

-Cebulową? - skrzywiłam się.

-Świetna na kaca. - szepnął, nie przestając się uśmiechać. Podeszłam do niego, stając na palcach i przyciągając go za szyję niżej, po czym lekko go cmoknęłam w usta. Chyba nie mogłam trafić na bardziej troskliwego faceta.

-Też cię kocham. I poproszę tą zupę, bo umieram z głodu.









Hej hej hej! Mam nadzieję, że po przeczytaniu nie będziecie zdegustowani i zniesmaczeni tym, co i jak wyrabiają te dwa zboczeńce (czyt. Hazza i Domi) a także tymi niecenzuralnymi słowami, jakimi dysponują chętnie :D I te głupie rozmowy dziewczyn xD Mam ogromną nadzieję, że Wam się spodobał :) Liczę na to ogromnie.


Mrs. Carrot

3 komentarze:

  1. Jaki słodki Heri. *.*
    "Ty sprośna dziwko" - najlepszy tekst. :d
    Zajebisty rozdział i taki długi. XD
    ' Tajemnicza R. xd '

    OdpowiedzUsuń
  2. ......opowiem ci wszystko jak się zobaczymy, bo w żaden sposób nie da się tego tu opisać....... o mój boże, nadal jestem w szoku.... jezu haha :D

    OdpowiedzUsuń
  3. omg.. nie wierzę! Po prostu nie wierzę ^^ Domi najlepsza i Harry! Wgl, no genialnie:* Jednak ich teksty wygrywają internety ^^ :P

    OdpowiedzUsuń