sobota, 31 października 2015

Rozdział 64

*Oczami Nialla*


-Wróciłam! - krzyknęła Paula wchodząc do domu z zakupami w ręku. Podszedłem i cmoknąłem ją w policzek, odbierając od niej torby.

-Hej, księżniczko. Kupiłaś popcorn? - spytałem, grzebiąc w reklamówkach. Uniosła jedną brew i spojrzała na mnie.

-A ćwiczyłeś dzisiaj?

-Ćwiczyłem wczoraj. - wzruszyłem ramionami.

-W takim razie nie będzie popcornu. - włożyła paczkę do szafki i ostentacyjnie ją zamknęła.

-Paula, nie wygłupiaj się.

-Ja się wygłupiam? - oparła się przodem o blat i spojrzała na mnie karcąco. -Niall.

-No co?

-Rehabilitant mówił ci, że musisz wykonywać te ćwiczenia, żeby twoje kolano szybciej wróciło do formy. Dopiero miesiąc temu zdjęli ci usztywnienie.

-Ale te ćwiczenia są nudne. - zrobiłem smutną miną, opierając się naprzeciwko niej.

-Ni, nie zachowuj się jak dziecko.

-Nie mogę się rehabilitować, grając w piłkę lub robiąc cokolwiek ciekawszego?

-Rehabilitant ci zabronił.

-Nie zabronił mi grać w golfa. - uśmiechnąłem się.

-Czy przez golfa twoje kolano szybciej wróci do formy? - spojrzała na mnie powątpiewająco, kiedy stanęła prosto i położyła ręce na biodrach. -Wątpię. To raczej polega na staniu w miejscu.

-Być może, ale to będzie dużo ciekawsze niż te głupie ćwiczenia.

-No chyba żartujesz, że golf jest ciekawszy. - puknęła się w czoło. -To najnudniejszy sport jaki istnieje.

-Nieprawda, potrafi być bardzo emocjonujący. - zaprotestowałem.

-Taaa... Emocje jak na grzybach. - rzuciła sarkastycznie.

-Nie wiem, nigdy nie byłem. - wyszczerzyłem się, po czym złapałem jabłko i wgryzłem się w nie, zmieniając temat. -Co robimy?

-Nie wiem, nudno tu ostatnio. - rozejrzała się po domu, nie widząc nikogo poza nami.

-Ta, zostaliśmy sami w wielkim domu. No i nie ma kto nam gotować.

-Racja. - przytaknęła, udając smutną. -Pooglądamy telewizję?

-Skoro nie mamy lepszych zajęć. - wzruszyłem ramionami i usiedliśmy na kanapie, włączając telewizor i oboje oparliśmy nogi na stoliku do kawy.

-Ale są też plusy tego, że wszyscy się wyprowadzili. - zauważyłem z uśmiechem. -Możemy bezkarnie trzymać nogi na stole i Harry już nam nic nie powie. Widzisz, Styles? Już nam nic nie zrobisz! - wykrzyknąłem, śmiejąc się, jakby faktycznie mógł to usłyszeć.

-Brawo dla nas. - Paula podniosła do góry dłoń i przybiłem jej piątkę. Wreszcie skupiliśmy swoją uwagę na telewizji.

-Oglądamy to? Jakaś komedia chyba.

-Nie, zaczęła się godzinę temu, nie będziemy wiedzieli o co chodzi. Dalej.

-A to? - wskazałem na jakiś program kucharski. -Moglibyśmy się czegoś nauczyć.

-Dalej. I tak nic nie ugotujemy, bo oboje dobrze wiemy, czym ostatnio się skończyło nasze wspólne gotowanie.

-Dalej. - przytaknąłem, przypominając sobie tą upaćkaną kuchnię. -A to jakiś horror. Oglądamy?

-Możemy obejrzeć.

-Okay. - odstawiłem pilot na bok i skupiliśmy się na filmie, ale po 10 minutach stwierdziliśmy, że to był głupi pomysł.

-Nie dziw się, że słyszysz skrzypnięcie, skoro nie domknęłaś drzwi, kiedy wieje wiatr. - skomentowała Paula, patrząc na przerażoną bohaterkę na ekranie.

-Zaraz pewnie usłyszy stukanie. - pomyślałem głośno i faktycznie za moment mała blondynka odwróciła się w drugą stronę, gdy usłyszała kolejny dźwięk. Zaśmialiśmy się i przybiliśmy żółwika.

-Teraz oczywiście zajrzy do szafy, tradycyjnie.

-Nie idź tam, idiotko, tam nic nie ma, duch stoi za tobą. - oznajmiłem, jakby moje komentarze mogły zmienić fabułę filmu.

-Oh, pusta szafa. A to dziwne. Kto by się tego spodziewał? - zakpiła Paulina teatralnym tonem.

-Nie odwracaj się, tam stoi ten potwór. - po chwili rozległ się pisk dziewczyny, który w normalnych warunkach byłby przerażający, ale ja i Paula wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. -Wiej stamtąd, zaraz będzie cię gonił! - krzyknąłem rozbawiony i za kilka sekund dokładnie to działo się na ekranie.

-Ona oczywiście pobiegnie do lasu, bo gdzieżby indziej. Przecież to najbezpieczniejsze miejsce w nocy. - zgadła moja dziewczyna.

-Zobacz, zniknął jej z oczu. - zauważyłem.

-A ona zwolniła, zaczęła się rozglądać wokół i ... - znowu zaczęliśmy się śmiać. -Czy ta bohaterka serio jest na tyle nieskoordynowana ruchowo, żeby potknąć się o runo leśne? Litości, przełącz to, bo nie wytrzymam. - poprosiła, chowając twarz między kolanami, aby stłumić śmiech. Próbując przestać się śmiać, zmieniłem kanał na kolejny.

-O, golf. - ucieszyłem się.

-Niall. - jęknęła marudnie.

-No dobra. - zgodziłem się i wcisnąłem guzik na pilocie, natrafiając na jakąś stację muzyczną. Akurat puszczali "Story Of My Life", więc chciałem przełączyć, ale Paula mnie powstrzymała.

-Zostaw to, chcę posłuchać.

-Mówiłem ci, że musieli przykręcić do podłogi krzesło, na którym siedział Zayn? - spytałem po chwili, na co pokręciła głową. -Sam wpadł na pomysł, żeby tak usiąść na tym krześle. Chciał wyglądać bardziej cool, ale wywalił się za pierwszym razem, więc musieli je przymocować do podłogi, żeby znowu się nie przechylił.

-Oj, biedny Malik. - zachichotała. -Czemu nie odmroziłeś Grega? - zapytała za moment, a ja spojrzałem na nią zdezorientowany.

-Co?

-No każdy z chłopaków odmroził swoją rodzinę, a ty Grega nie.

Przewróciłem oczami i pokręciłem głową rozbawiony, no bo co jej miałem powiedzieć? Wszyscy się z tego nabijali. Tak po prostu wyszło na teledysku.

-Neil, Neil! Odmroź mnie, Neil! Neeil! - drażniła się ze mną, udając głos mojego brata, za co dostała ode mnie poduszką.

-Koniec oglądania. Nie ma nic ciekawego. - zarządziłem, przekręcając się do niej przodem.

-Co będziemy teraz robić?

-Będziemy opowiadać sobie jakieś głupie fakty z naszego życia, co ty na to?

-Okay. Możesz zacząć.

-No więc... hmmm... Kiedy miałem jakieś 10 lat, starałem się odbić dziewczynę Gregowi.

-Podobała ci się?

-Nie, ale chciałem mu zrobić na złość.

-Jesteś okropny. - stwierdziła rozbawiona.

-Teraz ty.

-Już? To koniec całej historii?

-Mhm.

-No dobra. Mam taką jedną głupią historyjkę. To było chyba w 5 klasie podstawówki. Ja, Domi i Patryśka podkochiwałyśmy się w tym samym chłopaku. No i on zostawił czapkę w szkole, a my zaczęłyśmy się kłócić, która z nas mu ją odniesie. Ustaliłyśmy, że każda z nas będzie ja miała w domu przez jeden dzień. I tak też zrobiłyśmy. Pamiętam, że nawet z nią spałam. Ale to było głupie. - przyznała szczerze.

-I która to zrobiła? Mam nadzieję, że nie ty. - uniosłem brwi.

-Nie, sam po nią wrócił. Twoja kolej.

-Raz miałem szlaban, a na sąsiedniej ulicy odbywała się domówka. Nie mogłem tego przegapić, więc wyszedłem oknem, przedostając się na drzewo, które rosło obok domu. Zupełnie zapomniałem, że przenieśliśmy pod to drzewo budę naszego psa. Był już stary i bardzo strachliwy. Kiedy schodziłem po pniu, poślizgnęła mi się noga i spadłem na dach budy. Pies się wystraszył, zaczął szczekać i wyć, obudził wszystkich sąsiadów oraz tatę, który myślał, że to złodziej i już chciał dzwonić na policję. Na szczęście w porę się zorientował, że to ja. Ale za to miałem szlaban na miesiąc.

-Whoa, współczuję. - skrzywiła się. -Ja pamiętam jedną z najgłupszych rzeczy, jakie kiedykolwiek w życiu zrobiłam. Do tej pory się tego wstydzę.

-Co zrobiłaś?

-Mieliśmy małą paczkę, siedem, może osiem osób. Mieliśmy około 11 lat, więc byliśmy wtedy totalnymi bezmózgami. Co ciekawe, miałam wtedy bogatsze życie towarzyskie niż w liceum. W każdym razie poszliśmy pojeździć na rolkach na asfaltowej drodze, ale tamtędy praktycznie nikt nie jeździł. No i tak sobie jeździliśmy, aż zobaczyliśmy leżące w rowie butelki po piwie. Ktoś wpadł na pomysł, żeby rozbić te butelki na drodze. Nie mam pojęcia po co, ale wszyscy mieli ubaw, kiedy szkło rozpryskiwało się na różne strony. Kiedy skończyliśmy, przejeżdżał tamtędy taki upierdliwy dziadek, straszna maruda. Zatrzymał się i powiedział, że jeszcze godzinę temu nie było tutaj tego szkła. Zaczął nam grozić, że pójdzie z tym do szkoły i na policję.

-Żartujesz. - uniosłem brwi z niedowierzaniem. -Poszedł?

-Nie, bo to posprzątaliśmy. Ale wcisnęliśmy mu kit na poczekaniu, że to nie my. Nie chciał uwierzyć i dalej nam groził. Wróciliśmy do domów i przedstawiliśmy rodzicom nasze, oczywiście zmyślone, wersje wydarzeń.

-Co im powiedzieliście?

-Że jechali tamtędy jakieś chłopaki i to oni wyrzucili z samochodu te butelki. Moi rodzice byli nawet gotowi naskoczyć na tego faceta, bo mi uwierzyli. Ale powiedzieli to dyrektorce szkoły. Ona nas wezwała następnego dnia, a my po raz kolejny opowiedzieliśmy tą fałszywą historię. Wypadliśmy bardzo przekonująco, bo obiecała nam, że jeśli ten dziadek do niej przyjdzie, to ona wygarnie mu wszystko i stanie w naszej obronie. No i zrobiło się jej szkoda nas, bo byliśmy w jej oczach "biednymi dzieciaczkami, które zostały oskarżone o coś, czego nie zrobiły".

-No nieźle. - spojrzałem na nią z podziwem. -I nikt z was się nie wygadał?

-Nikt. Przez tyle lat nie wydało się, jak było naprawdę. Ale do tej pory jest mi wstyd za to, że byliśmy tacy głupi. Nie wiem, co nam wtedy strzeliło do głowy, ale to było idiotyczne. - zawstydzona, ale i rozbawiona schowała twarz w dłoniach.

-Poprawię ci humor, jeśli ci coś powiem? Kiedyś moja koleżanka z klasy wyjechała na ferie zimowe i zostawiła mi pod opieką świnkę morską. Zupełnie nie miałem pojęcia, jak się nią zajmować, zresztą prawdę mówiąc, niezbyt chciało mi się nią opiekować. Nie wiem, co się jej stało, ale dzień przed przyjazdem tej dziewczyny ta świnka zdechła.

-Co ty jej zrobiłeś?

-Nie mam pojęcia, ona sama tak... BUM... nie żyje. - wzruszyłem ramionami. -Musiałem szybko coś skombinować, więc zdecydowałem się na klasyk. Po prostu kupiłem inną. Dla mnie wyglądała tak samo jak poprzednia, ale dziewczyna zapytała mnie, czemu ma jaśniejszą sierść. Wypaliłem, że świnki zmieniają kolor umaszczenia na zimę i na szczęście uwierzyła.

-Cóż, jedną z moich bardziej przypałowych sytuacji była ta, jak walnęłam Patrycję z całej siły kijem w czoło. - zaśmiała się, a ja razem z nią, mimo że byłem nieźle zdziwiony.

-Pobiłyście się?

-Nie, nie pobiłyśmy się. Graliśmy u niej przed domem w baseballa, ja miałam odbijać piłkę, a ona stanęła za blisko mnie. Mocno się zamachnęłam i dostała tuż nad brew. - zachichotała. -Prawie przez dwa tygodnie miała takiego wielkiego, fioletowego guza.

-Gdy byłem mały, często walczyłem z Gregiem, ale to chyba wiesz. Często byliśmy poobijani, mama miała nas dosyć, ale bracia zawsze się biją. Greg na któreś urodziny dostał gitarę. Stała ona w kącie w jego pokoju, nikt na niej nie grał, więc często mu ją zabierałem i sam na niej brzdąkałem. Dopiero po kilku miesiącach się zorientował, że mu ją podbieram. Więc zacząłem ją brać częściej, żeby mu zrobić na złość. W końcu się wkurzył i uderzył mnie nią w głowę. Miałem niezłego guza, ale przynajmniej gitara była moja. - zaśmiałem się.

-Byłeś dla niego okrutny. - powstrzymywała uśmiech cisnący się jej na usta.

-Oboje byliśmy dla siebie złośliwi. - przyznałem ze śmiechem, po czym spojrzałem za okno. -Zobacz, jaka ładna pogoda. Przejdziemy się na spacer?

-Czemu nie. Ale co z paparazzi?

-Połowa fotografów była wynajmowana przez Modest, więc już jest trochę spokojniej. Ale zawsze możemy się zakamuflować, co ty na to? - uśmiechnąłem się, unosząc brew.

-Nie wiem, nie rozpoznają nas?

-Nawet nie masz pojęcia, ile razy wykiwaliśmy paparazzich z chłopakami. To super zabawa. Wystarczy tylko ubrać się trochę w nie swoim stylu, założyć jakąś czapkę i okulary. To wcale nie jest takie trudne, jak się wydaje.

-Okay, więc spotykamy się za 10 minut. - uśmiechnęła się i poszła do swojego pokoju, a ja do swojego. Założyłem luźne dresy i bluzę oraz czapkę beanie i to w zupełności wystarczyło, żeby mnie nie rozpoznano. Usłyszałem pukanie do drzwi. -Mogę?

-Jasne, chodź.

Paula weszła do pokoju i nawet ja zauważyłem, że wyglądała inaczej.

-Wyglądam jak nie ja? - spytała, bawiąc się rąbkiem sukienki.

-Zupełnie jak ktoś inny. - nie mogłem powstrzymać szerokiego uśmiechu, widząc ją w sukience. -Powinnaś częściej się tak ubierać.

-Lubisz mnie w sukienkach? - uniosła brew, podchodząc bliżej, a ja położyłem dłonie na jej talii.

-Kocham. - cmoknąłem ją lekko w usta i pogładziłem jej przedramiona. -Zmarzniesz, powinnaś coś założyć. - otworzyłem szafę i wyciągnąłem moją grubą bluzę. -Unieś ręce. - poleciłem jej, a kiedy to wykonała, założyłem ją na dziewczynę i odsunąłem się, sprawdzając efekt. -Czegoś tu jeszcze brakuje. - stwierdziłem. Znalazłem w szafie jedną z moich czapek z daszkiem i założyłem jej na głowę, a okulary na nos. -No, teraz idealnie.

Spojrzała na siebie w lustrze, nie do końca przekonana.

-Wyglądam jak przypał.

-I o to chodzi, w tym cała zabawa, księżniczko.

-Niall!

-Okay, okay. - obronnie uniosłem ręce, po czym krótko ją pocałowałem. -Wyglądasz uroczo.

Uśmiechnęła się zadowolona, a ja także wsunąłem okulary i wyszliśmy z domu.

-Gdzie idziemy? - spytałem.

-Może do parku?

-Dobry pomysł. - wziąłem ją za rękę i powoli poszliśmy w stronę obranego celu.

-Wiesz, dziwnie to wygląda.

-Co? - spojrzałem na nią, nie wiedząc o czym mówi.

-No nikt cię nie zatrzymuje, nie prosi o zdjęcia, a ja spokojnie mogę chodzić po mieście. - zbliżyła usta do mojego ucha i szepnęła. -Z Niallem Horanem.

-Niall Horan? - zmarszczyłem brwi, zastanawiając się chwilę. -Nie znam gościa.

-Żałuj. - zrobiła z ust dzióbek.

-Fajny facet?

Uniosła kciuk do góry, uśmiechając się zadziornie. Stanąłem przed nią i oplotłem dłońmi w talii.

-Powiesz mi coś jeszcze o nim?

Pokręciła głową, a ja przysunąłem twarz bliżej niej.

-A dobrze całuje?

Udawała, że się zastanawia. Zaśmiałem się pod nosem i delikatnie musnąłem wargami jej usta. Odwzajemniła pocałunek, zaplatając mi dłonie na karku. Lekko przejechałem językiem po jej języku, na co zachichotała i odsunęła się ode mnie.

-Nie tutaj.

-Czemu? - wydąłem wargi, a dziewczyna tylko wzięła mnie za rękę i wskazała coś drugą dłonią.

-Zobacz, stamtąd dochodzi jakaś muzyka. Chodźmy.

Poszliśmy na drugi koniec parku, gdzie najwidoczniej odbywał się jakiś mały koncert. Grali i soliści, i zespoły, głównie amatorzy będący w naszym wieku, niektórzy młodsi.

-Dobrzy są! - krzyknąłem do ucha Pauli, stając za nią w tłumie przysłuchującym się zespołowi. Odwróciła głowę w moją stronę i pokręciła nią, wskazując na uszy. -Mówię, że fajnie grają!

-Ach, tak, nieźli są! - odkrzyknęła i w tym samym czasie usłyszeliśmy głośne piski dziewczyn stojących przy samej scenie. -Prawie jak na waszym koncercie! - zauważyła z rozbawieniem.

-Prawie. - pokiwałem głową. Śmieszyło mnie, kiedy Paulina stała na palcach, by dojrzeć cokolwiek, co działo się na scenie. -Podsadzić się?

-Nie trzeba, wszystko widzę, nie jestem taka niska.

Zaśmiałem się cicho, kucając. Kiedy poczuła moją głowę między jej nogami i moje dłonie oplatające jej uda, krzyknęła zdezorientowana.

-Niall! Co ty robisz?! Mam sukienkę, Niall!

Nie zwracając na nią uwagi, wyprostowałem się z siedzącą mi na barkach dziewczyną.

-Nie mów do mnie, po imieniu, jestem Dave.

-Ale Ni...

-Dave. - powtórzyłem, ściskając lekko jej udo i mając nadzieję, że załapie, o co mi chodzi.

-Dave, mam sukienkę! - kręciła się i próbowała jakoś przyzwoicie ułożyć rąbek sukienki.

-Nic ci nie widać, wszystko pod kontrolą. - odparłem rozbawiony.

-A twoje kolano? Nie obciążam cię za bardzo?

-Nie martw się, jest dobrze. - uśmiechnąłem się, a ona cmoknęła czubek mojej głowy, po czym oparła na nim podbródek i owinęła ręce wokół mojej szyi. Przysłuchiwaliśmy się koncertowi jeszcze przez kilkanaście minut, aż zaczęto grać jakieś smutniejsze numery.

-Chodźmy stąd, Dave. - zaakcentowała moje chwilowe imię. Spojrzałem na nią z dołu.

-Gdzie idziemy teraz?

-A gdzie proponujesz?

-Nie mam pomysłu.

Rozejrzała się dookoła i pokazała palcem za siebie.

-Tam jest budka z hot-dogami.

Spojrzałem we wskazanym kierunku, ale jedyne, co widziałem to tłumy ludzi.

-Nie widzę gdzie to jest.

-Poprowadzę cię. Odwróć się i przeciśnij przez tych ludzi.

Poszedłem zgodnie z instrukcjami i Paulą na ramionach.

-W którą stronę teraz?

-Idź prosto. O, tak, w tą stronę. Teraz lekko w lewo i idź wzdłuż rzeki po ścieżce. Widzisz tamten mostek? Przejdź po nim na druga stronę. Widzisz już budkę?

-Tamtą? - wskazałem palcem.

-No.

-To widzę.

Przeszedłem jeszcze kawałek, aż znaleźliśmy się pod obranym miejscem. Zsadziłem dziewczynę na ziemię i cmoknąłem w usta.

-Za co to?

-Dziękuję za nawigację.

-Zawsze do usług. - uśmiechnęła się szeroko. -Może ja kupię Colę, a ty hot-dogi, co ty na to?

-Może być. - puściłem jej oczko i ustawiłem się w kolejce. Po kilku minutach stanąłem z jedzeniem w rękach, szukając wzrokiem Pauli. Chwilę później dostrzegłem ją siedzącą w słońcu na zielonej trawie, opierając się o drzewo. Pomachała mi, więc podszedłem tam i usiadłem obok. Kiedy skończyliśmy jeść, dziewczyna nachyliła się w moją stronę.

-Ubrudziłeś się. - szepnęła i delikatnie zlizała ketchup z kącika moich ust. Lekko zawstydzona odsunęła się, ale złapałem ją w pasie i przyciągnąłem z powrotem.

-Nie uciekaj ode mnie. - szepnąłem i pocałowałem ją mocno. Owinąłem ramię wokół niej, a drugą dłoń położyłem na jej udzie. -Ładnie tutaj.

-Mnie też się podoba.

Zamknąłem oczy i przez moment siedzieliśmy w ciszy.

-O czym myślisz?

-Że wyglądasz świetnie w sukience.

-Chciałbyś ją ze mnie zedrzeć? - spytała zalotnie. Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią, nie mogąc ukryć niemałego zszokowania.

-Czy ja... dobrze słyszałem? - wydukałem, mimowolnie się uśmiechając.

-Przepraszam, nie wiem, czemu to powiedziałam. Coś mi odbiło, przepraszam. - pokręciła głową, kładąc ręką na moim udzie. Spostrzegłem małe wybrzuszenie w moich spodniach i okay, teraz mam mały problem.

-A ty o czym myślisz?

-Nie uważasz, że sporo się różnimy od innych par?

-W jakim sensie?

-Jesteśmy spokojniejsi. Siedzimy w domu, nie robimy jakichś głupot, jesteśmy dosyć...

-Nudni? - zgadłem, na co przytaknęła głową.

-Nie kłócimy się. Żyjemy spokojnie. Jesteśmy trochę przesłodzeni, nie? - spojrzała na mnie, a ja zastanowiłem się chwilę.

-Nie masz czasem ochoty zrobić czegoś szalonego?

-Czasami. - przyznała.

-Zaproponowałbym ci teraz skok na bungee, ale boję się, że coś tak ekstremalnego nie jest dobrym pomysłem po jedzeniu.

-Okay, nie róbmy aż takich rewolucji w naszym życiu. - zachichotała. -Wracamy do domu?

-I tak już nie ma tu co robić. - wstałem, po czym pomogłem jej się podnieść. Byliśmy niedaleko wyjścia z parku, kiedy niechcący kogoś trąciłem. -Przepraszam. - rzuciłem automatycznie.

-Nic nie szkodzi... Niall? - złapała mnie za ramię jakaś kobieta. Dopiero po chwili spostrzegłem kto to jest i uświadomiłem sobie, jak bardzo mam przesrane.

-Przepraszam, my się chyba nie znamy. - poprawiłem okulary na nosie i chciałem jak najszybciej się odwrócić i stamtąd zwiać, ale ta dziewczyna nadal mnie trzymała.

-Nie pamiętasz mnie? To ja, Christie.

-Chyba musiała mnie pani z kimś pomylić. - pokręciłem głową.

-Niall, oboje dobrze wiemy, że wiesz, kim jestem. Pamiętasz, jaka wspaniała była tamta noc? - spytała zalotnie i cała krew ze mnie odpłynęła. Zobaczyłem, jak Paula puszcza moją dłoń i patrzy na mnie zmieszana. Podczas gdy ta prawdopodobnie chciała popełnić na mnie zbrodnię, druga kontynuowała, nie zwracając na nią uwagi. -Było nam tak dobrze, cały czas na ciebie czekałam od tamtej pory. - pogładziła mój policzek, a ja szybko strąciłem jej dłoń.

-O czym ty mówisz?!

-Niall, ja cię kocham.

-Paula, poczekaj! - krzyknąłem jeszcze, łapiąc jej łokieć, ale zmroziła mnie wzrokiem i wybiegła, znikając mi z pola widzenia. Zwróciłem się do blondynki.

-Christie, co ty wyprawiasz?

-Tęsknię za tobą, Niall. Od razu się w tobie zakochałam.

-Dziewczyno, to była tylko jedna noc.

-Było wspaniale, a ty obiecałeś, że zadzwonisz.

-Powtarzam ci: to była tylko jedna noc! Byłem pijany, ja wtedy nie myślałem, co robię, ale ty o tym wiedziałaś. Przysięgam ci, nic z tego nie pamiętam.

-Ale... - momentalnie zbladła i przeraziła się. -Mieliśmy być razem.

-Właśnie przez ciebie uciekła moja dziewczyna.

-Ty... ty masz dziewczynę? - spytała spanikowana.

-Tak, mam. Nawet jej nie zauważyłaś i przez ciebie będę miał teraz przesrane. Przez to, że coś sobie ubzdurałaś.

-Jak to?!

-Czy ty nie rozumiesz? Mam dziewczynę, a ty i ja nigdy nie byliśmy i nie będziemy razem, zapomnij o mnie. Dotarło? - odrobinę się do niej nachyliłem, a sekundę później poczułem mocne uderzenie w policzek.

-Ty pieprzony dupku! A ja ci uwierzyłam! - odwróciła się na pięcie i podążyła w przeciwną stronę.

-Mogłaś mi się nie pchać do łóżka. - mruknąłem do siebie pod nosem i powlokłem się w stronę domu.

Podczas drogi próbowałem dzwonić do Pauliny, ale wcale jej się nie dziwię, że nie odbierała. W tym czasie zdążyło już się ściemnić, a ja zauważyłem zapalone światło w kuchni. Westchnąłem i zadzwoniłem do drzwi. Nacisnąłem klamkę, ale oczywiście było zamknięte na klucz.

-Paula, wpuść mnie, wszystko ci wyjaśnię. - zadzwoniłem jeszcze raz. Jedyną reakcją jaką otrzymałem było zasłonięcie zasłon w kuchni i salonie. Przeczesałem włosy palcami i zapukałem głośno kilka razy, ale nadal żadnego odzewu. -Paula, otwórz mi. Wytłumaczę ci. Proszę. - ponowiłem prośbę, ale to nic nie dało. Wyjąłem telefon i spróbowałem do niej zadzwonić, lecz wyłączyła komórkę. Nie było sensu, żebym stał tutaj całą noc, i tak by mnie nie wpuściła. Wyjąłem z kieszeni kluczyki i wsiadłem do samochodu. Pojechałem do Harry'ego, mając nadzieję, że on mnie przygarnie na noc. Może dwie. Ewentualnie trzy. Kiedy zadzwoniłem do drzwi, powitał mnie Styles.

-Hej, Niall.

-Cześć, Harry. Mogę?

-Jasne, wejdź. Chodź do salonu.

Zamknąłem za sobą drzwi, rozebrałem się i poszedłem we wskazanym kierunku. Za chwilę dołączył do mnie chłopak z przekąskami i piciem. Od razu zająłem się miską z popcornem, a on po prostu siedział i gapił się na mnie.

-Nie ma Dominiki? - spytałem jakiś czas później.

-Pojechała do Pauliny.

-Aha. - przytaknąłem, nie potrzebując już więcej wyjaśnień.

-Co tym razem przeskrobałeś?

Wzruszyłem ramionami w odpowiedzi.

-No mów. Przecież nie wyrzuciła cię z domu bez powodu. Więc?

-Pamiętasz, jak jakieś dwa lata temu mówiłem wam o Christie?

-Christie? - zmarszczył brwi.

-Ta laska, z którą... Byłem wtedy na imprezie i strasznie się upiłem, wiesz...

-Ta laska, z którą przespałeś się po pijaku?

Potaknąłem, drapiąc się po karku.

-No i? Co z nią?

-Przypadkowo się dzisiaj spotkaliśmy, kiedy byłem z Pauliną w parku.

-Aaa... - pokiwał głową, rozumiejąc wszystko, jednak zaraz skrzywił się, dopowiadając sobie całą resztę. -Uuu... współczuję, Niall. Paulina tak cię załatwiła? - wskazał na mój bolący policzek.

-Nie, to Christie mi przywaliła jak jej uświadomiłem, że nie będziemy razem. Swoją droga, należało mi się.

-Czekaj, przyniosę ci coś zimnego. - zadeklarował i za moment wrócił z kostkami lodu, które mi podał. -Masz, przyłóż sobie.

-Dzięki. - wziąłem je od niego i skrzywiłem się. -Bardzo źle to wygląda?

-Na razie nie, ale jutro będziesz koloru śliwki.

-Oh, dzięki, zawsze o tym marzyłem. - przewróciłem oczami.

-Myślałem, że Paula wiedziała, że nie jesteś prawiczkiem.

-Tylko fizycznie. Psychicznie nadal nigdy nie... Sam nie wiem, czemu jej nie powiedziałem. Tak jakoś wyszło. Dowiedziała się w nieodpowiednim momencie i od nieodpowiedniej osoby.

-Okłamałeś ją.

-Nie okłamałem, po prostu... - spojrzałem na niego i jego wyraz twarzy. -No dobra, okłamałem. - spuściłem głowę. -Ale przysięgam ci, że nic nie pamiętam z tej nocy. Film mi się urwał zaraz po tym, jak weszliśmy do pokoju. Resztę historii znam tylko z opowieści.

-I co masz zamiar teraz zrobić?

-Tradycyjnie. Pójdę, przeproszę, wytłumaczę i będę liczył na to, że mi odpuści. A do tego czasu mogę spać u was?

-Jasne. - poklepał mnie po ramieniu i dla rozluźnienia włączył telewizor.


***


Następnego dnia, kiedy zjedliśmy śniadanie z Harrym, wróciła Dominika.

-Hej, chłopaki! - krzyknęła i zaraz pojawiła się w kuchni.

-Hej, kochanie. - Harry pocałował jej usta, gdy do niego podeszła. -Jadłaś coś?

-Nie, a zostało wam coś ze śniadania?

-Odgrzać ci jajecznicę?

-Tak, dzięki. - rzuciła i usiadła przy stole naprzeciwko mnie. -Bardzo jej podpadłeś?

-A jest bardzo wściekła? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

-No.

-No to bardzo.

Zastanowiła się chwilę i sięgnęła do torebki.

-Nie powinnam tego robić, ale zabrałam jej jedną parę kluczy, więc możesz wracać do domu. - podała mi kluczyki i uśmiechnęła się lekko. -No, chyba, że wymieniła już wszystkie zamki.

-Dzięki. - rzuciłem szybko, założyłem buty i pognałem do samochodu. Niedługo później parkowałem już przed naszym domem. Wbiegłem po schodach i chwyciłem za klamkę. Zamknięte. Zadzwoniłem kilka razy, ale nadal mi nie otworzyła. Wyjąłem więc kluczyki i sam sobie otworzyłem. Zdejmowałem buty, kiedy stanęła w holu i powitała mnie bardzo ciepło.

-Jak tu wlazłeś?

-Drzwiami. - wzruszyłem ramionami i wiedziałem, że stąpam po bardzo cienkiej linie.

-Przecież je zamknęłam.

Pomachałam kluczykami w powietrzu, po czym odłożyłem je na szafkę.

-Nie masz mi nic do powiedzenia?

-A będziesz chciała mnie posłuchać? - uniosłem brew, na co wkurzyła się jeszcze bardziej.

-Okłamałeś mnie! Zapewniałeś, że ty nigdy nie...

-Wiem. - westchnąłem. -Wiem o tym i przepraszam. Chciałem, żebyś uznała mnie za nieskazitelnego.

-Przespałeś się z nią.

-Tak. - spuściłem głowę, kiedy dostrzegłem łzy w kącikach jej oczu. -Wierz mi lub nie, ale to była najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłem i bardzo tego żałuję. To było na długo przed tym, kiedy cię poznałem. Byłem na jakiejś imprezie, trochę mnie poniosło z alkoholem. O tym, że z nią spałem, dowiedziałem się następnego dnia kiedy wytrzeźwiałem. Sam nic z tego nie pamiętam. Wiem, że to najprostsza wymówka: "byłem pijany", ale tak naprawdę było.

-Mogłeś mi o tym powiedzieć, a nie udawać świętego!

Podszedłem do niej i zanim zdążyła się zorientować, pocałowałem ją namiętnie.

-Kocham cię, rozumiesz? Zapomnijmy o tym. Wybacz mi. - szepnąłem tuż przy jej ustach. Pomimo tego, że oddała tamten pocałunek, teraz chciała mnie odepchnąć.

-Zostaw mnie, jestem na ciebie zła.

Splotłem jej dłonie ze swoimi i schowałem za jej plecami, a jej ciało przycisnąłem do swojego.

-Mam to w dupie.

Ponownie wpiłem się w jej usta, tym razem na dłużej i bardziej stanowczo. Delikatnie przygryzłem jej dolną wargę i pociągnąłem za nią, kończąc pocałunek. Uchyliłem powieki i spojrzałem w jej oczy, by dostrzec, że jej spojrzenie złagodniało.

-To był błąd. Przepraszam.

-Czy to wszystko... To prawda? - szepnęła, na co pewnie przytaknąłem. -Daj mi czas do wieczora.

Zmieszany puściłem ją, a ona poszła na górę do swojego pokoju. Myślę, że potrzebowała to przemyśleć w spokoju, więc nie poszedłem za nią. Przez jakiś czas łaziłem po domu bez celu, zapłaciłem rachunki, obejrzałem jakiś program, zjadłem obiad, aż w końcu nie wytrzymałem i poszedłem na górę. Wszedłem do mojej sypialni i zastałem tam dziewczynę przenoszącą swoje rzeczy.

-Co robisz? - spytałem lekko zdziwiony.

-Przenoszę się tutaj, bo masz większe łóżko. - odparła, zmieniając pościel.

-To znaczy... Chcesz się zamienić pokojami? - zmarszczyłem brwi.

-Nie. Będziemy spać razem. - uśmiechnęła się lekko, na co się zmieszałem jeszcze bardziej, nic już nie rozumiejąc.

-Jak to? Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale nic z tego nie rozumiem. Już się nie gniewasz?

-Wczoraj rozmawialiśmy o tym, że moglibyśmy być jak normalna para. Więc wprowadzamy to postanowienie w życie. - oznajmiła, dalej wykonując swoją pracę.

Zamrugałem tylko kilka razy oszołomiony, starając się przyswoić nowe informacje i wyszedłem z domu, aby się trochę przewietrzyć. Postanowiłem pojechać na małe zakupy, biorąc pod uwagę fakt, że nasza lodówka znowu była pusta. Kupiłem potrzebne rzeczy i kiedy wróciłem do domu, już się ściemniało. Zjadłem przygotowaną przez siebie skromną kolację i usiadłem na kanapie przed kominkiem, wgapiając się bezmyślnie w ogień. Nie mam pojęcia, jak długo tam siedziałem, ale po pewnym czasie przyszła Paulina i usiadła mi na kolanach, co mnie lekko zaskoczyło. Ale zaskoczyła mnie jeszcze bardziej, kiedy pocałowała mnie przeciągle.

-Zapomnijmy o tym. - szepnęła.

-Czyli już nie jesteś zła?

-Jeśli mówiłeś prawdę to nie jestem.

-Przepraszam. - przytuliłem ją mocno, a ona przeczesała palcami moje włosy. -Kocham cię.

-A ja ciebie. - uśmiechnęła się i poprawiła na moich kolanach tak, że siedziała teraz na nich okrakiem. -Pocałuj mnie.

Nie mogłem powstrzymać uśmiechu i z przyjemnością wykonałem polecenie, nie śpiesząc się nigdzie, ale też nie będąc zbyt delikatnym. Zdziwiło mnie, kiedy zdjęła bluzkę, ale nie protestowałem, dalej ją całując. Dawno nie czułem się tak dobrze.

-Zdejmij koszulkę. - poleciła mi, co sekundę później wykonałem. Jedyne światło, jakie ją oświetlało pochodziło z kominka, co było bardzo nastrojowe w tej chwili. Niespiesznie wodziła palcami po mojej klatce i brzuchu, aż dotarła do guzika przy spodniach. Rozłączyła nasze usta i, patrząc mi w oczy, odpięła guzik i rozpięła rozporek. -Chcę być pierwszą i jedyną dziewczyną, z którą pamiętasz, jak się kochasz.

Aż zachłysnąłem się powietrzem, bo w życiu nie spodziewałbym się od niej takiego wyznania.

-Coraz bardziej mnie zadziwiasz. - udało mi się wydukać. Wstała z moich kolan i wzięła za rękę, prowadząc na dywan przed kominkiem. Spojrzałem na nią skonsternowany.

-Tutaj. - wyjaśniła.

-Tutaj? - powtórzyłem z niedowierzaniem, a ona pokiwała pewnie głową. -Ale jesteś pewna, że chcesz? To odpowiedni moment?

Pocałowała mnie delikatnie.

-Tak.

-Uh... To znaczy... Wow, nie spodziewałem się... takiego obrotu wydarzeń. - podrapałem się po karku, a ona cały czas patrzyła na mnie z lekkim uśmieszkiem.

Cmoknąłem ją przelotnie w usta, rozwiewając wszelkie (moje) wątpliwości. Zdjęła spodnie i ułożyła się na dywanie, a ja zrobiłem to samo, zawisając później nad nią. Znowu ją pocałowałem i zdjąłem jej bieliznę, składając drobne cmoknięcia na każdej nowo odkrytej części ciała. Już chciałem ściągnąć bokserki, by uwolnić mojego twardniejącego kolegę, ale ze smutkiem i rozczarowaniem coś sobie uświadomiłem.

-Cholera. - przekląłem, psując całą atmosferę.

-Co się stało? - Paula zmarszczyła brwi.

-Nie mam przy sobie żadnych prezerwatyw.

Przyciągnęła mnie do siebie i niechlujnie pocałowała.

-Zróbmy to bez.

-Chciałbym, ale muszę być odpowiedzialny. A co, jeśli...

-Nie ma takiej opcji.

-Jesteś tego pewna?

-Wszystko mam pod kontrolą.

-Na pewno?

-Tak. - uśmiechnęła się i to ona zdjęła moje bokserki. Ponownie zawisłem nad nią, uginając jej kolana.

-Rozluźnij się. Będę ostrożny, obiecuję. - szepnąłem między pocałunkami, po czym delikatnie się wsunąłem. -Wszystko okay?

-Tak, jest dobrze.

Przeniosłem dłonie pod jej pośladki i powoli wchodziłem, co jakiś czas upewniając się, jak się czuje.

-Troszkę bolało, ale teraz już mniej. Jest bardzo przyjemnie. - uśmiechnęła się przez lekko zamglone oczy. Kiedy wsunąłem się do końca, ona zaskakująco szybko doszła, wijąc się pode mną. Zostałem chwilę w takiej pozycji, aby się przyzwyczaiła i chciałem się wysunąć zanim dojdę, ale nie zdążyłem, gdyż zacisnęła się wokół mnie. Opadłem bezwładnie na jej ciało, leżąc tak przez moment.

-Wow...  to było takie... wow. - wydyszałem cicho w jej klatkę piersiową. Spojrzałem na nią z dołu, a ona z uśmiechem bawiła się moimi włosami. -I jak było?

-Magicznie. Lepiej niż się spodziewałam.

-Może lepiej powinniśmy iść do łóżka, żeby nie zmarznąć.

-Zostańmy tu jeszcze chwilę. - poprosiła, głaszcząc moje plecy. -Leżymy na ciepłym dywanie, blisko kominka, ciepło jest. Poza tym mogę sobie teraz na ciebie popatrzeć.

Zaśmiałem się chicho, wstając na nogi.

-Ty na mnie? To chyba raczej ja mogę cię teraz podziwiać, księżniczko. Od kiedy przestałaś być taka skrępowana?

-Nie wiem, może po prostu trochę mnie otworzyłeś.

-Otworzyłem cię? - uniosłem zawadiacko brew. -W jakim sensie? Powinienem czuć się winny?

Zachichotała pod nosem i lekko trąciła stopą moją nogę.

-Wyostrzył ci się żart, Horan.

-Może odrobinkę. To co, idziemy do pokoju?

-Proszę, zostańmy tutaj.

-Chcesz tutaj spać?

-Mhm.

-Poczekaj tu na mnie, skoczę po kołdrę i poduszki. - puściłem jej oczko i chwilę później wróciłem z obiecanymi rzeczami, układając się obok niej. -Chcesz spać nago?

-Tak. - odparła poważnie, a ja nadal nie mogłem uwierzyć, co się z nią stało. -Przecież nikt nas nie widzi.

-Ja cię widzę.

-Ty możesz. - cmoknęła lekko mój obojczyk i położyła głowę na mojej piersi. Objąłem ją i przykryłem nas.

-Nigdy nie czułem się lepiej. - wyszeptałem, wpatrując się w jej oczy, gdzie odbijał się ogień. -Nigdy nie byłem z tobą tak blisko, więc to jedna z najlepszych chwil w moim życiu.

-Mogłabym powiedzieć to samo, ale to by było lekko oklepane, nie sądzisz?

-Może troszeczkę. Więc co powiesz?

-Hmmm... - udawała, że się zastanawia. -Powiem, że cię kocham.

-To też by było odrobinę oklepane, nie sądzisz? - droczyłem się, na co wzruszyła ramionami.

-Trudno. I tak to powiem.

Cmoknąłem czubek jej głowy i splotłem nasze palce.

-Ja ciebie też.

Znowu nad nią zawisłem i zacząłem gorąco całować i wodzić dłońmi po ciele, kiedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

-Kto to może być? - spytałem i podniosłem się na nogi, by sprawdzić oknem, ale Paula szybko pociągnęła mnie za rękę do dołu, przypominając mi, że nie mam nic na sobie.

-Schowaj się, jesteś nieubrany. Zobaczyłeś, kto tam jest?

-Nie, bo jest ciemno.

-Niall, zamknąłeś drzwi na klucz? - spytała niepewnie, a moje oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej.

-O kurwa.

-Nialler, Paula, jesteście tutaj? - usłyszeliśmy otwieranie drzwi, a po chwili głęboki głos Harry'ego. Spojrzeliśmy na siebie z szeroko otwartymi oczami.

-Który dzisiaj jest? - szepnąłem.

-Dwudziesty trzeci. O cholera, kolacja. Zaprosiliśmy ich na kolację. Zupełnie zapomniałam. - złapała się za głowę.

-Halo, Paula! Niall! Jesteście? - krzyknęła z holu Dominika.

-Co robimy? - spytała cicho dziewczyna. Bez zastanowienia chwyciłem kołdrę i przeczołgałem się przed kanapę, tak abyśmy nie byli zauważeni. -Co ty wyprawiasz?

-Chodź tutaj. Może jak zobaczą, że nas nie ma to sobie pójdą.

Paulina z wahaniem wykonała moje polecenie i położyliśmy się między stolikiem a kanapą, przykrywając kołdrą.

-Nie ma ich? Przecież byliśmy umówieni na dzisiaj. - zdziwił się Harry. Coraz wyraźniej słyszeliśmy ich kroki. Ktoś stanął w pewnej odległości za kanapą. -No nie. - westchnął Styles. -Zobacz, poszli gdzieś i nie zgasili kominka.

Delikatnie wyjrzałem poza kołdrę i zobaczyłem Harry'ego idącego w kierunku kominka. Poślizgnął się na dywanie i upadł do tyłu, podpierając się rękami.

-Harry, co ty zrobiłeś? - spytała zaskoczona Domi, stając za kanapą. Chłopak spojrzał w jej stronę, przy okazji zauważając nas w postaci dużego kokonu z kołdry. Zmarszczył brwi i popatrzył na nas zdziwiony.

-Niall?

-Um, hej, Hazza.

-Co ty tu... - nie skończył, bo dojrzał wystająca damską nogę. -Paulina? - spytał z niedowierzaniem, po czym zawstydzona dziewczyna wychyliła głowę i uśmiechnęła się niezręcznie.

-Cześć, Harry.

Wskazał ręką na nas, gestykulując w nieokreślony sposób. Patrzył na nas pytająco i nie mógł się wysłowić. Rozłożył szeroko palce, chcąc zapewne pomóc sobie powiedzieć coś, ale jego wzrok spoczął na jego dużej dłoni. Dostrzegłem przerażenie w jego oczach i wtedy zobaczyłem małą plamkę na podłodze, gdzie podpierał się po upadku. I wtedy sobie uświadomiłem, że jednak może być jeszcze gorzej.

-Co to jest? - spytał niepewnie. Popatrzył na nas, potem na swoją rękę, potem znowu na nas, znowu na rękę i jego twarz wykrzywiła się w obrzydzeniu, kiedy ponownie przeniósł na nas swój wzrok. -Czy to jest to coś, o czym ja myślę? - przełknął ślinę. -Proszę, powiedz, że się mylę.

Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwał mi wchodzący Louis.

-Cześć wszystkim! - przywitał się i chciał podejść do Dominiki, która stała osłupiała na środku pokoju. -Co robi... Ała! - także upadł na tyłek, podpierając się rękami. Od razu chciał wstać, ale dojrzał coś podejrzanego na swojej dłoni. -Co do kurwy?!

-Bleee, Horan, tu też? - Harry spytał z niedowierzaniem. Zdezorientowany Louis dopiero wtedy nas spostrzegł i zbladł lekko spanikowany i wkurzony.

-Ja pierdolę, blondas, powiedz, że się tu nie spuściłeś.

Nie powiedziałem nic, tylko klepnąłem się w czoło, pragnąc się zapaść pod ziemię. Paulina chyba też.

-Hej! -weszła Patrycja i dostrzegła nas leżących na podłodze pod kołdrą, Harry'ego siedzącego przy kominku, zszokowaną Dominikę i siedzącego Louisa na środku pokoju. Czyli w skrócie cały ten cyrk.  Spojrzała na niego pytająco. -Co tu się stało? Czemu się przewróciłeś? - przeniosła wzrok na mokra plamkę na podłodze obok niego. -Coś tu kapnęło? - schyliła się lekko. -Co tu robi żelatyna?

-Nie dotykaj! - uprzedziła ją szybko Domi i złapała za rękę, kręcąc ostrzegawczo głową. -To nie żelatyna.

Pozostawiając tą sytuację bez komentarza, na wpół zszokowane, na wpół rozbawione wyszły do kuchni, by zająć się przygotowaniem kolacji. Harry i Louis szybko popędzili do łazienki umyć ręce. Siedzieli tam dobre 15 minut i nie jestem pewien, czy nie zdarli sobie skóry podczas tak intensywnego szorowania dłoni. Ja i Paula popatrzyliśmy na siebie zażenowani całą niezręczną sytuacją, zebraliśmy swoje ciuchy z podłogi i przemknęliśmy na górę, aby wziąć prysznic i się przebrać.
Jakiś czas później jedliśmy w niekomfortowej ciszy kolację przygotowaną przez naszych gości, którzy teoretycznie zostali na nią zaproszeni, o czym oczywiście zapomnieliśmy. Wcale się nie dziwię, że Lou i Hazza chcieli usiąść jak najdalej ode mnie, bo cóż... to było dosyć niezręczne.

-Um... słuchajcie. - zabrałem głos, na co reszta podniosła na mnie wzrok. -Przepraszamy za tą głupią sytuację.

-Właśnie. Wybaczcie. - uśmiechnęła się przepraszająco Paulina.

-Nie no, spoko. To wasz dom, nic się nie stało. Ludzie mają swoje potrzeby. - odparła z uśmiechem Domi.

-To najbardziej żenująca sytuacja w moim życiu. - Harry pokręcił głową lekko rozbawiony, odruchowo wycierając dłonie o spodnie.

-Następnym razem jak będę chciał do was wpaść to założę rękawiczki. - dodał Louis. -I płaszcz. Albo w ogóle już nigdy się tu nie pojawię. - droczył się, chociaż utrzymywał obrażoną minę. -Horan, naucz się panować nad... - nie dokończył, bo Patryśka puknęła go w ramię i chrząknęła znacząco, patrząc na niego wymownie, na co chłopak zaśmiał się pod nosem, drażniąc ją celowo. -Żelatyna.

-No przestań, naprawdę na początku myślałam, że to to. - zaczęła się mu tłumaczyć, chociaż sama ledwo powstrzymywała się od roześmiania.

-Pfff... Jakbyś pierwszy raz widziała to na oczy. - prychnął, po czym wskazał palcem na jej brzuch.

-Ugh, jaki ty jesteś głupi, Louis. Mam nadzieję, że ono nie odziedziczy inteligencji po tobie. - przewróciła oczami, a ten rozbawiony dalej drążył temat, zwracając się do nas.

-No zobaczcie. Moja "żelatyna " miała duży wkład, powtarzam: wkład... - zaakcentował to słowo, unosząc zabawnie brwi. -... w powstanie tego maluszka. Prawda, Patuś?

-Przymknij się wreszcie, Tomlinson. - schowała twarz w dłoniach, śmiejąc się razem z nami. Więc atmosfera była już rozluźniona i siedzieliśmy wszyscy tak, jak na początku naszej znajomości. W tym samym składzie, tym samym domu, w tej samej kuchni, na tych samych miejscach i z tymi samymi uśmiechami.

-Wiecie, mówiąc już poważnie. - zaczął Harry po deserze. -Jakby się tak głębiej zastanowić, każdy człowiek ma w sobie takie ciało galaretowate, które łączy kości...

-O czym ty w ogóle mówisz, Harold? - przerwał mu Louis, patrząc na niego jak na dziwaka.

-Po prostu to ma podobną postać do żelatyny, więc mi się skojarzyło. Wiecie, galaretka i żelatyna...

-Oh nie, znowu zaczynają się wywody filozoficzne. - Dominika głęboko westchnęła. -Lepiej zamknijcie uszy.
















Hej hej hej! Wiem, długo rozdziału nie było, ale mam nadzieję, że ta bomba (która mogła się urodzić tylko i wyłącznie ze wspólnej twórczości mojej i FlovMyself, której serdecznie dziękuję i przesyłam buziaczki) poprawiła wam humory w te ponure dni i wynagrodziła tak długie czekanie. *modli się o to, żeby rozdział się podobał* Dodaję go dzisiaj, w ostatni dzień października, no bo jutro tak trochę nie wypada, co nie? xD Siedziałam w nocy do 1:30, przepisując to, ale mam wielką nadzieję, że się opłacało. Dajcie znać co o nim sądzicie, bo to w sumie już ostatni raz, kiedy możecie coś przeczytać i skomentować, bo.... Trochę się zmieniło. Pod ostatnim rozdziałem napisałam, że zostały nam jeszcze 4-5 rozdziałów, ale fabuła uległa lekko zmianie. I w tej oto sposób to jest już ostatni rozdział opowiadania. Niedługo wrzucę jeszcze epilog i to będzie już finalne zamknięcie tej historii. Nie wiem, czy się cieszycie, czy nie (mam nadzieję, że wam smutno, tak jak mi), ale będziemy musieli się pożegnać z bohaterami. Byłabym bardzo wdzięczna, jakbyście czy tutaj, czy w komentarzach pod epilogiem, napisali jakieś wasze ulubione, najśmieszniejsze, najbardziej wzruszające czy najlepiej zapamiętane sytuacje z całego opowiadania, to by było takie fajne :) Dobra, wiem, że nie lubicie czytać moich notek, więc już kończę i was nie zamęczam. W takim razie do zobaczenia w epilogu! *macha, ocierając łezkę*


PS. Ważne pytanie! Byliby jacyś chętni do czytania mojego kolejnego opowiadania za jakiś czas? :D Tym razem będzie trochę inne, ale szczegóły zdradzę później. W każdym razie czytalibyście?

4 komentarze:

  1. Naprawdę super wyszedł nam ten rozdział (ten najśmieszniejszy kawałek jeśli by ktoś pytał) i jest to z najlepszych momentów w życiu tej szóstki :D
    Zażenowani Paulina i Niall, zszokowani Dominika i Harry oraz rozbawieni Patrycja i Louis no i też zszokowani, bo cytuję słowa Lou "Co do kurwy?!" :)
    Nie mogę się doczekać następnego opowiadania, bo już czuję te żarty Lou>>>>>

    A co jeszcze do tego rozdziału to mam nadzieję, że każdy choć zachichotał :D
    Nasza współpraca=super sceny w fanfiku! I śmieszne oczywiście <3

    Pozdrawiam,
    Flovmyself,
    współdziałaczka w pisaniu tego historycznego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha no to zaszalałas z żelatyną tym razem epickosć ....trochę mi smutno ze już koniec w sumie to był mój jeden z pierwszych FF jakie czytałam ....

    PS. ty wiesz co było moim najlepszym momentem

    - Zjeb @Sweet_Meggi ��

    OdpowiedzUsuń
  3. Historia ze świnką morską "BUM... nie żyje." ��
    Paulina aka nawigacja też mi się podobała. :D
    Ale jednak chyba wiesz, co podobało mi się najbardziej. ��
    Ta żelatyna rozwaliła system. Tylko ty z Flovmyself mogłaś coś takiego napisać. ��
    To jest chyba mój fav rozdział. ��
    Szkoda, że to koniec. �� *ociera łezkę*
    ' Tajemnicza R. xd '

    OdpowiedzUsuń
  4. No ja pa prostu nie wierzę! Nawet nie będę komentowała ostatniej sceny, bo ona nie jest możliwa do skomentowania :D Super rozdział - długi, dlatego na dwa razy go przeczytałam - bo wiesz ja i ten mój zabiegany harmonogram. Całość jak zawsze genialna nic dodać nic ująć, no może proszę więcej gifów :D Uwielbiam Gify *.* To co czekam na następny rozdział i już się zastanawiam kto będzie narratorem :> Pozdrawiam i przesyłam buziaczki :D

    OdpowiedzUsuń