Dzisiaj są urodziny mojej babci, więc jedziemy na zjazd rodzinny. To takie wkurzające. Będą mnie wypytywać o wszystko i o wszystkich, tak dawno mnie nie widzieli. W domu i tak była kłótnia, gdy powiedziałam rodzicom o Louisie. Stwierdzili, że On nie jest dla mnie i do siebie nie pasujemy. A skąd oni mają to wiedzieć? Nawet go nie znają. Oczywiście byli przeciwni temu, żebym przeprowadziła się do Anglii, nie mówiąc już nawet o przeprowadzce do chłopców. Uważają, że jestem za młoda. Kurczę, ja mam już 18 lat, nie jestem małą dziewczynką, a niedługo skończę 19. Gdy emocje już opadły, porozmawiałam z mamą na spokojnie. Tata nie chciał już wysłuchiwać tego, bo nie może się pogodzić z tym, że jego najstarsza "córeczka tatusia" jedzie do swojego faceta. Faceta, który zabrał córeczkę tatusiowi.
Mama: -Patrysiu, ale jak ty tam sobie poradzisz?
Ja: -Mama, nie martw się. Poradziłam sobie 2 miesiące, poradzę i dłużej.
M: -Ale czy to tak na poważnie z tym chłopakiem?
J: -Myślę, że tak.
M: -Ale ty go prawie wcale nie znasz. I wyjeżdżasz tak daleko... I on w dodatku nie jest Polakiem, tylko Brytyjczykiem.
J: -No i co z tego? To nie ma żadnego znaczenia.
M: -Ale co ludzie...
J: -Ludzie niech mówią, co chcą. Przecież wiesz, że zawsze miałam gdzieś, co inni o mnie myślą. To moje życie. A co ich to obchodzi? On nie jest ich chłopakiem, tylko moim.
M: -Ale Brytyjczyk...?
J: -Mama, to jeszcze nie koniec świata. - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, niż dotychczas i wzięłam mamę za ręce. -Wiesz ile jest par na świecie, które są z zupełnie różnych krajów? Ciesz się, że on jest z cywilizowanego kraju, a nie z buszu. -roześmiałam się, czym poprawiłam trochę mamie humor.
M: -Oh, Patryśka, ty jako coś powiesz, to naprawdę...
J: -Mama, teraz możesz szpanować, że twoja córka chodzi z chłopakiem z najsławniejszego boysbandu na świecie. Ma miliony fanek, a wybrał właśnie twoją córkę. Powinnaś być dumna. -żartowałam.
M: -Dobra, przestań mnie już bajerować, bo zaraz ci ustąpię. -mama nie mogła powstrzymać się od śmiechu. -Jesteśmy razem z tatą bardzo z ciebie dumni, że radzisz sobie tak dobrze w zupełnie innym świecie. -pocałowała mnie w głowę.
J: -Ale to jest taki sam świat, jak tutaj. Tylko inny język, trochę inna kultura. A poczucie humoru mają podobne do nas, dlatego inne kraje nie rozumieją żartów Polaków i Anglików.
M: -Dobra, jedź już do tego swojego faceta. Ale mam nadzieję, że to porządny człowiek.
J: -Dziękuję, kochana jesteś. -uściskałam ją. -Zobaczysz, polubicie go.
M: -A przystojny chociaż tak samo jak na tych twoich plakatach? -uśmiechnęła się.
J: -No ba... Ciacho takie z niego.. Ej, a przecież kiedyś mówiłaś, że ci się nie podoba.
M: -Oj, wiesz... To, co ja myślę, a mówię, to dwie zupełnie inne rzeczy. Ważne, że tobie się podoba. A kiedy nam go przedstawisz?
J: -Myślę, że przylecimy może w grudniu, na święta.
M: -Kiedy?! Tak późno? Dopiero w grudniu?
J: -Wiem, ale Chłopaki teraz pracują nad płytą, może trafi się jeszcze jakiś koncert. Na święta dostaną wolne, to może wpadniemy na kilka dni. Nie rozmawiałam jeszcze o tym z Louisem, ale jeszcze dużo może się zmienić. Nie martw się, przyjedziemy na święta, zostaniemy kilka dni. Jeśli nas przyjmiecie... -zrobiłam proszącą minę.
M: -Jeszcze się pytasz? Oczywiście, w końcu to nadal twój dom, tak samo jak nasz. Z chęcią was przenocujemy.
J: -I wtedy już maleństwo będzie na świecie, więc musimy przyjechać ją zobaczyć... -pogłaskałam mamę po brzuchu, w którym rozwija się moja mała siostrzyczka.
Tak więc mamę przekonałam, został jeszcze tata. Moje rozmyślania przerwał zatrzymujący się samochód. Dojechaliśmy do dziadków. Przywitaliśmy się, zasiedliśmy tradycyjnie do stołu. Pierwsza dokładka, druga dokładka... Babcia stwierdziła, że bardzo "zbiedniałam w tej Anglii". Zaczęły się pytania.
-No, Patryniu, jak było na wakacjach tam za granicą? -zapytała babcia.
-Świetnie.
-A znalazłaś tam jakiegoś fajnego chłopaka? -dziadek puścił do mnie oko, a ja zakrztusiłam się schabowym.
-Tak, Patka ma chłopaka z "Łan dajreksion", Louisa. Zabrała mi go... -odpowiedziała za mnie ze złą miną moja ośmioletnia siostra. Była na mnie obrażona, bo ona też podkochiwała się w Lou. Uduszę ta małą gówniarę kiedyś...
-To prawda? -zdziwiła się babcia. Teraz już nie miałam wyjścia. Musiałam powiedzieć prawdę.
-No... tak. -na nic innego nie mogłam się wysilić.
-Tego, co wisi u ciebie w pokoju na plakatach, razem z innymi chłopakami? -ucieszył się dziadek.
-Tak, tego.
-To wspaniale, wnusiu. -dziadkowie uściskali mnie. No, super. Znając zdolności plotkarskie babci, teraz to już cała rodzina będzie wiedziała...
*Oczami Dominiki*
Mama przyjęła moją wiadomość dobrze. Bardzo dobrze, można by powiedzieć. Za dobrze, jak na nią... Ucieszyła się, że chłopak jej córki jest sławny, a przede wszystkim taki dobry, jak jej opisywałam. Tata przyjął to trochę gorzej. Nie chce oddawać innemu mężczyźnie swojej ukochanej córeczki. Kochani są. Będą za mną tęsknić, ja za nimi zresztą też. Nawet za moim małym, wrednym bratem...
*Oczami Pauliny*
A moi się cieszą, bo beze mnie będą mieli pełną lodówkę. Gdy przyjechałam na dwa tygodnie, sama zjadłam tyle, ile 4 osoby w ciągu tygodnia...:) Ale i tak uważam, że będą za mną tęsknić.
Hmm..to ostatni rozdział... Następny dopiero za dwa tygodnie... 2 tygodnie..tyle czasu. Będę za Wami tęsknić, a Wy? Mam nadzieję, że ten rozdział chociaż się podoba:) Tak więc do zobaczenia za 2 tygodnie :) A na koniec kilka ciekawostek:
Harry:
Harry sądzi że najlepszym filmem na pierwszą randkę jest "Bambi", bo sprawia on, że dziewczyna staje się bardziej emocjonalna i przytula się do chłopaka.
Liam:
Jest uważany za najromantyczniejszego w zespole.
Niall:
Jednego razu Harry zapłacił £20, żeby Niall zrobił mu kanapkę. Niall wziął pieniądze, zrobił kanapkę i sam ją zjadł. <mój mistrz xD>
Zayn:
Zayn lubi "łamać" stoły.
Louis:
Lou płaci za ogrodnika swojej mamy bo chce, żeby jej życie było łatwiejsze.
Wasza Mrs. Carrot