wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 54

*Oczami Pauliny*


Od czasu tego dziwnego zajścia z Niallem nie mogę się pozbierać. Wałęsam się po domu bez jakiegoś konkretnego celu, przez co jestem częstszym gościem lodówki. Może jak się komuś wygadam, to mi przejdzie. Dominika mi na razie nie pomoże, więc poszłam do pokoju Patrycji. Otworzyłam drzwi (oczywiście zapominając o pukaniu) i zamarłam. W mgnieniu oka je zamknęłam, zakrywając twarz dłońmi. Kurde, zły moment. Bardzo zły. Gorszego chyba nie mogłam wybrać. Louis leżał na brzuchu bez koszulki na łóżku, a Patryśka siedziała okrakiem na jego tyłku. Chłopak wydawał z siebie ciche jęki zadowolenia. Ja pierdolę... mam wyczucie. Nakryłam ich. Chyba zaraz zapadnę się od ziemię.

-Paula! Hej, co jest? Chodź. - usłyszałam głos dziewczyny.

-Nie, nie będę wam przeszkadzać.

-Właź, nie przeszkadzasz.

-Ale przecież wy... no ten...

-Co? - usłyszałam jak po ustaniu jęków wtrąca się rozbawiony Tommo.

-Cicho! - uciszyła go ze śmiechem. -Właź, Paula. My nic nie.... po prostu wejdź i nie rób dramatu.

Teraz już się nie wywinę. Niepewnie weszłam do pokoju, zakrywając dłonią oczy.

-Ale ja nie chcę wam...

-Otwórz te oczy. - nakazała mi przyjaciółka wyraźnie poirytowana. Powoli zrobiłam jak kazała. Ale czemu kazała mi wejść, kiedy oni się.... Nie, przecież on leży na brzuchu i ma na sobie spodnie, ona też jest ubrana. Może tylko się tak... myziali? Nie wstydzą się tak przy ludziach? -Zaraz skończę mu robić masaż i możemy w spokoju pogadać. Teraz ja muszę się nim zająć, bo do tej pory masował go Harry, ale kiedy go nie ma, mnie męczy, bo go plecy bolą. - pospiesznie wyjaśniła, jakby czytała w moich myślach, przy okazji posyłając rozbawionemu chłopakowi pod nią wymowne spojrzenie.

-Nie narzekaj, wiem, że lubisz to robić. - bronił się. -Wiesz, przecież zawsze mogę ci się odwdzięczyć. - flirtował, jakby mnie tu zupełnie nie było, na co odpowiedzią było głośne chrząknięcie i spojrzenie dziewczyny.

-Już cię chyba nic nie boli, możesz iść na trening. - poklepała go lekko po plecach, powoli i ostrożnie się z niego zwlekła, uważając na swoją kontuzjowaną nogę i siadając na brzegu łóżka.

-Ale.. - jęknął niezadowolony, zakładając niechętnie koszulkę. Patrycja spojrzała na niego dając mu do zrozumienia, żeby nas zostawił same. -Aaa... faktycznie już powinienem jechać. - schylił się, aby cmoknąć ją w czoło i poszedł w stronę drzwi.

-Louis?

-No? - odwrócił się, wkładając jeszcze bluzę.

-Nie zapomnij pojechać po wózek i te inne pierdoły.

-OK, pamiętam. - skinął głową z uśmiechem.

-A kiedy wrócisz? - zapytała. Gdybym jej nie znała, nie widziałabym w tym nic złego, ale zrobiła to zbyt niewinnie jak na nią.

-2 godziny na treningu, potem ze 2, no może 3 na mieście.... koło 18 powinienem być. - odpowiedział po zastanowieniu.

-To leć, pa. - uśmiechnęła się do niego, na co odpowiedział tym samym.

-Cześć, Paula. - pomachał mi.

-Hej. - bąknęłam z uśmiechem. On wyszedł, na co czekałam, a ja nagle nie wiedziałam, od czego zacząć.

-No, opowiadaj. - Patrycja pochyliła się do mnie wyraźnie zaciekawiona. -Co tam...

-Patryśka? Wzięłaś te tabletki? - krzyknął jeszcze z dołu, przerywając nam. Dziewczyna poirytowana przewróciła oczami.

-Wzięłam! - odkrzyknęła.

-To dobrze, że pamiętasz. Spadam, cześć, dziewczyny! - pożegnał się z nami jeszcze raz i usłyszałyśmy zamykane drzwi wejściowe.

-Wyszedł? - zapytała po chwili przyjaciółka. Skonsternowana kiwnęłam głową, a ona sięgnęła do szuflady w szafce nocnej i wyjęła z niej jakieś tabletki, które łyknęła. W głowie rodziło mi się coraz więcej pytań i podejrzeń.

-Ale przecież mówiłaś mu, że wzięłaś te tabletki. - zmarszczyłam brwi, już nic z tego nie rozumiejąc.

-Pogięło cię? - uniosła brwi i zapytała z politowaniem, jakbym zadała najgłupsze pytanie na świecie. -Coś ty, jasne, że zapomniałam, nie znasz mnie?

-Patrycja, o co chodzi z tym wózkiem i lekami? - po chwili zapytałam powoli, przyglądając się jej uważnie, a konkretnie jej brzuchowi. -Czy to znaczy, że ty i on...

-Nie! - przerwała mi szybko z lekkim przerażeniem kiedy już załapała, zakrywając brzuch połami dresu, jakby faktycznie miała coś do ukrycia. -Nie. Oszalałaś? - delikatnie się uśmiechnęła, kiedy starała się to obrócić w żart. -Te leki są na nogę. - w duchu walnęłam się w czoło. No przecież jak miałam kontuzję, też łykałam tabletki. Jak ja mogłam pomyśleć, że jest w ciąży? Ej, chwila. A wózek? -A ten wózek i inne rzeczy są dla małej. - zmarszczyłam brwi, czekając na wyjaśnienie. -A, bo ja ci nie mówiłam..... - klepnęła sie w czoło. -Moja mama już urodziła. - uśmiechnęła się cała w skowronkach.

-Już? To świetnie. - ucieszyłam się, jakby to mi urodziła się siostra. I nią, i Domi traktowałam jak moje siostry. One mnie też i już stęskniłam się za tymi naszymi pogaduszkami jak dawniej, po polsku.

-Louis sam wybierał wózek i ubranka. - dodała z dumą w głosie, lekko się czerwieniąc i spuszczając głowę. Cały czas nie mogła powstrzymać uśmiechu. -Bardzo się ucieszył.

Nie wiem czemu, ale wstałam i usiadłam obok, przytulając się do niej.

-Ej, Paula. Co się stało? - zaskoczona objęła mnie ramionami.

-Stęskniłam się za tobą. I za Dominiką. I za naszymi wielogodzinnymi rozmowami. Za tym jak było kiedyś.

-Nie jesteś teraz szczęśliwa? Tutaj? - zapytała delikatnie, mrużąc oczy.

-Jestem, ale... sama już nie wiem. - spuściłam głowę, wzdychając ciężko.

-Chodzi o Nialla, prawda? - zgadła półgłosem. Nie odpowiedziałam, ale zna mnie tyle lat, że wiedziała doskonale bez moich słów. Czekała na jakąś moją reakcję, ale nie mogła nic ze mnie wydobyć. Wstała i złapała mnie za rękę, a ja zdziwiona podniosłam na nią wzrok. -Louis pojechał, więc niczego nie będzie widział ani słyszał. Idą święta, najwyższy czas posprzątać w tym domu. Musimy umyć podłogi, okna, wytrzeć kurze i tak dalej. On mi nie pozwala się ruszyć, ale przecież ty mi pomożesz. - zarządziła. -Szybko, mamy mało czasu, a jesteśmy tylko my dwie. - uśmiechnęła się pokrzepiająco i pokuśtykała o kulach w stronę drzwi. Czemu tak nagle zmieniła temat? Myślałam, że mi coś poradzi, pogada, a nie będziemy teraz robić porządki. Ja i sprzątanie? Z tego nic nie będzie. -No, ruszaj się. Dom jest ogromny i czeka nas masa roboty, a na chłopaków raczej nie możemy liczyć. Przy okazji będziemy mogły spokojnie pogadać. - kiwnęła do mnie palcem i zeszłyśmy na dół. Wzięłyśmy wszystkie potrzebny rzeczy i zabrałyśmy się za kurze, kiedy drzwi wejściowe się otworzyły i w progu z walizką stanęła Domi. Była trochę bardziej opalona niż przed wyjazdem i tylko to się w niej zmieniło.

-Hej! - wpadła nam w ramiona, kiedy już zdjęła kurtkę i buty. Bardzo ucieszyłyśmy się na jej widok.

-Jak było? - zapytała zaciekawiona Michalska.

-Fajnie.

-A gdzie masz Harry'ego? - zajrzałam ponad jej ramieniem.

-Podrzucił mnie tutaj i pojechał załatwić jakieś sprawy przed świętami, nie wiem. - opadła na kanapę.

-No, skoro wypoczęłaś, to nam pomożesz. - klasnęłam w dłonie. Dziewczyna popatrzyła na nas, nie wiedząc o co chodzi.

-Ruszaj tyłek, mała. Mamy sporo roboty i świetnie się składa, ze teraz wróciłaś. - Patrycja poszła do kuchni po ściereczkę i wróciła, rzucając nią w naszą zdziwioną przyjaciółkę. -Widzisz? Zawsze ci mówiłam, że masz niesamowite wyczucie czasu.

-Ale... ja dopiero wróciłam. - próbowała się rozpaczliwie wybronić.

-Tam sobie odpoczęłaś, a nam się teraz bardzo przydasz.

-Taa.. powiedzmy, że odpoczęłam. - bąknęła pod nosem zrezygnowana, zabierając się za kuchnię, podczas gdy my zajęłyśmy się salonem i jadalnią. Możemy sobie spokojnie porozmawiać, bo salon jest połączony z kuchnią i jadalnią, tworząc jedno wielkie pomieszczenie, które spodobało nam się od pierwszego momentu w tym domu.

-Co masz na myśli?

-...Poprztykałam się z Harry'm.

-Bywa. - Michalska wzruszyła ramionami. -O co poszło?

-Wkurzyłam się na niego, że zatrudnił dla nas ochroniarza. - obie otworzyłyśmy usta ze zdziwienia. -Nic mi o tym nie powiedział i coś mnie podkusiło, żeby się na nim zemścić.

-Aż boję się zapytać co zrobiłaś. - niepewnie się odezwałam, spoglądając na Patrycję, która miała taką samą minę jak ja.

-...Zapłaciłam obcemu facetowi, żeby... wywołał zazdrość u Harry'ego, można tak powiedzieć. - popatrzyłyśmy na nią wyczekująco, domagając się dokładniejszego wyjaśnienia. -Żeby no... trochę mnie poderwał. Wiecie o co mi chodzi! Tak wiem, jestem głupia. - uniosła się, ale po chwili się uspokoiła. -Ale sprawa wymknęła się spod kontroli, Hazza się wnerwił, przyszedł ochroniarz z pistoletem, ja udawałam superbohaterkę, pokłóciliśmy się, pogodziliśmy... - westchnęła ciężko. -Paranoja. Dobra, nie gadajmy o mnie, już wysłuchałam kazania, nie chcę słuchać tego samego od was. Patryśka, ty powiedz lepiej, jak ładnie sama się załatwiłaś. - zwinnie zmieniła temat. -Harry mówił, że Louis na nic ci nie pozwala.

-No. Tommo najchętniej przykułby mnie do łóżka i nie wypuszczał. Chciał mnie pocieszyć po tym cholernym turnieju, uparł się i wyciągnął mnie na śnieg. Ganialiśmy się jak dzieciaki i sama teraz widzisz. - wskazała ręką na swoją zabandażowaną nogę. -Więc teraz nie mam treningów, nudzę się w domu jak mops, to chociaż chcę tu coś zrobić, ale Lou... - przewróciła oczami. -Przy nim nawet chodzić nie mogę, więc jak go teraz nie ma, muszę się jakoś "rozerwać". - Ona nazywa sprzątanie rozrywką?! -No i trzeba posprzątać przed świętami. A jak wróciłam ze szpitala to jeszcze pokłóciłam się z rodzicami. Eh...szkoda gadać. - machnęła ręką wzdychając ciężko.

-Nadal go nie akceptują? - Domi współczująco na nią popatrzyła, na co dziewczyna ze smutkiem pokiwała głową.

-Paula, a ty? - obie zwróciły wzrok w moją stronę.

-Co ja? - skupiłam się tylko i wyłącznie na oknie, które aktualnie myłam.

-Jak poszła randka z Rossem? - tym razem to Patrycja zmieniła temat.

-Z tzw. "randki z Rossem" wyszłam za rękę z Niallem. - bąknęłam.

-Ale przecież.... nie pogodziliście się, no nie? - obie zmarszczyły brwi, zupełnie nie rozumiejąc.

-No nie. Wróciłam z nim i.... był dosyć ostry u mnie w pokoju, kiedy się trochę kłóciliśmy. - gdy zobaczyłam w ich oczach lekki błysk i kąciki ich ust zaczęły delikatnie unosić się ku górze, zdałam sobie sprawę jak mogły to odebrać. -Nie! My nie ten... no wiecie. Tylko był zupełnie inny niż zwykle. Taki... władczy. Tylko się całowaliśmy - i dotykaliśmy - ale nic więcej.

-Czekaj, moment. - Patrycja zmarszczyła czoło i odkładając na chwilę robotę, oparła dłoń ze ścierką na biodrze. -Dobrze rozumiem? Zabrał cię stamtąd, bo pewnie był zazdrosny, a w pokoju podczas kłótni całowaliście się namiętnie i jak sama mówisz : było ostro, ale nie przespaliście się ze sobą ani nie pogodziliście, tak?

-Umm.... pomijając kilka szczegółów z zamykaniem nas w pokoju na klucz, przyciskaniem do ściany, malinkami, przygryzaniem wargi i drażnieniem... się, to tak. - potaknęłam po cichu. Patrzyły na mnie zdziwione, po czym powoli spojrzały na siebie i zaczęły się śmieć, wracając do sprzątania i kręcąc głowami. Patrzyłam na nie skonsternowana. Ja w tym nie widzę nic śmiesznego. -Z czego się śmiejecie? - zapytałam poirytowana zachowaniem przyjaciółek, od których spodziewałam się zrozumienia.

-Paula, popatrz na to z boku. Niby się na siebie gniewacie, zerwaliście i się kłócicie, ale on jest o ciebie cholernie zazdrosny, całuje cię jak nigdy i prawie cie przeleciał u ciebie w pokoju. - Domi  patrzyła na mnie rozbawiona. -Czy to nie wydaje ci się śmieszne? Wszyscy dobrze wiemy, wy oboje też, że i tak, prędzej czy później do siebie wrócicie. Przestańcie się bawić w kotka i myszkę, bo zachowujecie się jak dzieci.

-Ja go pierwsza nie przeproszę. - założyłam ręce na piersiach.

-Domi, daj spokój. Wiesz, jaka jest uparta. Niech robi co chce. - Patrycja przewróciła oczami już kolejny raz dzisiaj. -Powiedz lepiej, o co chodzi z tym ochroniarzem.

-Harry mówi, że zatrudnił go, żeby nas, a konkretnie mnie chronił przed fanami, wrogami, itd. Ted, to znaczy ten ochroniarz, też tak mówił, ale ani trochę im nie wierzę. To jest coś głębszego niż tylko fani.

-O, cholera. - Michalska po chwili przestraszona zakryła dłonią usta. -To może mieć coś wspólnego z tym facetem.

-Jakim facetem? - zapytałam.

-Przed tym nieszczęsnym turniejem, w szatni, przyszedł do mnie jakiś wielki facet. Zagroził mi, że będzie źle, jeśli nie zerwę z Louisem. Bardzo mu na tym zależało. Już nie wspominając o tym, ze był dosyć przerażający i przekonujący.

-Może to był jakiś wróg Louisa. - pomyślałam głośno za moment.

-Albo ktoś od Elki. Albo twój fan czy jakiś nawiedzony zazdrośnik. Rozumiesz, taki adorator. - dodała pocieszającym tonem Dominika, starając się brzmieć żartobliwie.

-Nie. - pokręciła głową wyraźnie zmartwiona, mówiąc zrozpaczonym głosem. -On też wspominał o was. Mówił, że powinnam wziąć przykład z Pauli, bo już nie jest z Niallem. Domi, o tobie też wspominał.

-Czyli ktoś nas tu bardzo nie chce. - popatrzyłam smutno na przyjaciółki. -Powiedziałaś o tym Lou? - pokręciła głową. -Czemu? - zapytałam zdziwiona.

-On ma wystarczająco dużo swoich problemów. Nie chcę go dodatkowo martwić moimi.

-Ale jeśli ten mięśniak mówił nie tylko o tobie, ale też o nas to to nie jest tylko twój problem, ale to się też tyczy nas wszystkich. - odparła roztropnie brązowooka. -Rozumiem, że masz zamiar mu o tym powiedzieć?

-Nie.

-Patrycja, rób jak chcesz, ale moim zdaniem on powinien wiedzieć. Chłopaki też. - popatrzyłam na Domi, która bez wahania mi przytaknęła. -Przynajmniej Harry. - dodałam po cichu, spuszczając wzrok, kiedy uświadomiłam sobie, że Nialla i mnie przecież to już nie powinno dotyczyć.

-OK. - zgodziła się niebieskooka po kilku sekundach. -Powiem mu, ale pod warunkiem, ze pogodzisz się z Horanem. Do świąt. - dodała, kiedy już otwierałam usta, żeby zaprotestować. -Inaczej tego nie zrobię.

-Dobra. Coś wymyślę. - odparłam bezradnie. Jeśli to ma pomóc nam wszystkim.

-No to ustalone. - zadowolona Domi klasnęła w dłonie, po czym podstępnie zmrużyła oczy. -teraz tylko musimy wyciągnąć z chłopaków, o co w tym wszystkim chodzi....





Piosenka do rozdziału:
Zayn:
My hands, your hands
Tied up like two ships
Drifting, weightless waves try to break it
I'd do anything to save it
Why is it so hard to save it?

Liam:
My heart, your heart
Sit tight like book ends
Pages between us
Written with no end
So many words we’re not saying
Don’t wanna wait til it's gone
You make me strong

All:
I’m sorry if I say I need ya
But I don’t care, I’m not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong?

Harry:
That you make me strong

Louis:
Think of how much love that’s been wasted
People always trying to escape it
Move on to stop their heart breaking
But there’s nothing I’m running from
You make me strong

All:
I’m sorry if I say I need ya
But I don’t care, I’m not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong?

Zayn:
So baby hold on to my heart, oh
Need you to keep me from falling apart
I’ll always hold on
'Cause you make me strong

Niall:
I’m sorry if I say I need ya
But I don’t care, I’m not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong?

All:
I’m sorry if I say I need ya
But I don’t care, I’m not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong?

Harry:
That you make me strong

All:
I’m sorry if I say, I need ya
But I don’t care, I’m not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong?

Harry:
That you make me strong
Zayn:
Moje dłonie, twoje dłonie
Uwiązane jak dwa statki, dryfujące
Lekkie fale próbowały to zniszczyć
Zrobiłbym wszystko, żeby to ocalić
Czemu tak trudno to powiedzieć?

Liam:
Moje serce, twoje serce
Mocno spięte niczym grzbiety książek
Strony pomiędzy nami
Spisane bez zakończenia
Tak wielu słów nie mówimy
Nie chcę czekać aż to przeminie
Sprawiasz, że jestem silniejszy

Wszyscy:
Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabszy
Czy to takie złe?
Czy to tak źle?

Harry:
Że sprawiasz, że jestem silny

Louis:
Pomyśl ile miłości zostało zmarnowane
Ludzie zawsze starają się przed nią uciekać
Iść dalej, by uniknąć złamania serca
Ale nie ma niczego przed czym miałbym uciekać
Sprawiasz, że jestem silniejszy

Wszyscy:
Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabszy
Czy to takie złe?
Czy to tak źle?

Zayn:
Więc, kochanie, trzymaj się mojego serca, oh
Potrzebuję cię, bym się nie rozsypał
Zawsze będę się trzymać
Bo sprawiasz, że jestem silniejszy

Niall:
Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabszy
Czy to takie złe?
Czy to tak źle?

Wszyscy:
Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabszy
Czy to takie złe?
Czy to tak źle?

Harry:
Że sprawiasz, że jestem silny

Wszyscy:
Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabszy
Czy to takie złe?
Czy to tak źle?

Harry:
Że sprawiasz, że jestem silny  





Na początek mówię ( a raczej piszę): wiem, że bardzo długo nie było rozdziału. Ale jak pisałam w poprzednim poście, jestem już po egzaminach i mam nadzieję, ze teraz będę miała więcej czasu na bloga. pomysły mam, więc teraz tylko liczę na Was :)

Harry:
Ktoś może zadzwonić do niego w nocy i rozmawiać o czymkolwiek.


Liam:
"Chcę mieć dziewczynę, która będzie akceptowała moja wady." - Liam

Niall:
Zasnął podczas oglądania Harry'ego Pottera i chłopcy musieli go co chwilę budzić.

Zayn:
Twierdzi, że jest pieszczotliwym typem faceta.

Louis:
D: Kto jest najbardziej leniwy w zespole? Zayn, Niall, Liam, Harry: Louis. Louis: CO?!Louis: Kiedyś byłem taką trochę dziewicą z nożem, ale teraz mogę nazywać siebie „pro”! <WTF???>

Mrs. Carrot

2 komentarze:

  1. jejku, uwielbiam nasze rozmowy *-*
    oby było takich więcej <3
    oraz
    coś czuję, że będzie rozpierducha w następnych rozdziałach
    omg omg omg omg omg

    OdpowiedzUsuń
  2. No ciekawie, ciekawie się zapowiada!:* zobaczymy co się później okaże... Achh *.*

    OdpowiedzUsuń