Obudziłem się. Głowa mnie bolała jak cholera. Humor mi się poprawił, gdy spojrzałem na śpiącą obok mnie Patrycję. Mimowolnie się uśmiechnąłem, bo lekki uśmiech z jej twarzy nie schodzi nawet podczas snu. Pocałowałem delikatnie jej nagie ramię, a potem zacząłem gładzić jej rękę.
-Przestań, to łaskocze. - powiedziała, otwierając oczy. -Dzień dobry, panie Tomlinson.
-Myślałem, że jeszcze śpisz.
-Spałam, ale się obudziłam. - roześmiała się swoim dźwięcznym głosem. -A kiedy Ty jeszcze słodko spałeś, pomalowałam szminką usta i odbiłam Ci je. O, tu. - pokazała palcem ślad jej ust na moim obojczyku. -Po nocy, taki rozczochrany jesteś jeszcze piękniejszy. -zabawnie poruszyła brwiami. -Gdybyś teraz widział swoją minę. - śmiała się coraz bardziej. Po chwili zakryła ręką usta i przestała się śmiać. -Przepraszam. Nienawidzę mojego śmiechu. Jest okropny. Mogłabym być chociaż przez chwilę być poważna.
-Oh, zabawna jesteś. - pogładziłem ze śmiechem jej poczochrane włosy. Znowu leżeliśmy i bez słów wpatrywaliśmy się w siebie, jakbyśmy się widzieli po raz pierwszy. Ktoś zapukał do drzwi.
-Chwileczkę! - krzyknąłem zakładając spodnie. Patrysia szybko zarzuciła na siebie moją koszulę i poprawiła włosy. -Proszę!
-Dzień dobry państwu! Jak się spało? - do pokoju weszła wesoła, puszysta pani po 40-stce.
-Um... Dziękujemy, bardzo dobrze. - niebieskooka zarumieniła się i powstrzymując śmiech, spojrzała na mnie.
-To cudownie! - klasnęła w dłonie. -Ciesze się, że podoba się państwu w naszym hotelu. Przyniosłam śniadanie. Złotka, ja bym zapomniała. Moja córka jest waszą fanką. Ciągle tylko "The Direction i The Direction". Tylko ten zespół jej w głowie. W kółko mówi o jakimś Zajanie z loczkami, Najlu z dołeczkami w policzkach i bluzkach w paski....czy w kratkę? Hmm.. no, nieważne. O jakimś Pajnie z kolczykami w uszach i tym blondynie... Bouisie? No, w każdym razie. Złociutki, dałbyś mi dla niej autograf?
-Tak, oczywiście. - wziąłem od niej kartkę, powstrzymując się z wielkim trudem od śmiechu.
-Ale ona się ucieszy, jak jej powiem, że w pracy spotkałam i obsłużyłam jednego z The Direction i jego dziewczynę!
-Nie! - krzyknęliśmy jednocześnie z szatynką. -Nie, może lepiej niech pani nie mówi takich szczegółów, bo... bo to jest tajemnica, bo...szykujemy prezent niespodziankę dla naszego kolegi.
-No, skoro mam nie mówić, to ja pary z gęby nie puszczę. - roześmiała się. -Ale mam nadzieję, że chociaż nic wam nie przeszkadzało. Bo w nocy ktoś tak głośno się "pukał", że nawet ja słyszałam. To chyba gdzieś obok waszego pokoju. Jacyś niewychowani gówniarze robią z siebie dorosłych. Miałam do nich iść i wyrzucić, ale powstrzymałam się. Ja na takie świństwa patrzeć nie będę. - bulwersowała się.
Podpisałem się i oddałem autograf kobiecie, która zwróciła się do mojej towarzyszki.
-Słoneczko, a ty tez mogłabyś dać autograf?
-Ja? - zapytała zdziwiona.
-No bo przecież to ty jesteś Patrycja Michalska? Ta, co wygrała ostatnio turniej?
-No... tak. - odpowiedziała niepewnie, biorąc kartkę.
-Razem z córeczką panią oglądałyśmy. Wiedziałyśmy, że wygracie. Kibicowałyśmy wam. Oczywiście mojego męża to nie interesowało. Paniusiu, mówię pani. Wszystkie chłopy to takie nie wrażliwe na żadną sztukę. Najlepiej to wziąć piwo i obejrzeć mecz. Albo zająć się krowami. A o żonie to się nie pamięta. No, dziękuję za autografy. Miłego dnia państwu życzę. A, i ładny kolor szminki ma pani.- ze śmiechem wskazała na mój obojczyk.
-Dziękuję. - odparła zawstydzona szatynka.
I wyszła. Wybuchnęliśmy śmiechem.
-"The Direction", haha. Chyba za dużo naoglądała się BSE. -Patrysia pokładała się ze śmiechu.
-"A te wszystkie chłopy to takie nie wrażliwe na żadną sztukę. najlepiej zająć się krowami." - udawałem głos miłej pani. Po kilku minutach opanowaliśmy się i zasiedliśmy do jedzenia.
-Mmmm... - Patrysia powąchała rogaliki. -Prawdziwe paryskie śniadanie. Cicho. ....Słyszysz? - podbiegła do okna. -Francuska muzyka. Jak cudnie. - zaczęła cicho ją nucić. -Widzisz tego Francuza z bagietką? Ale ma piękny beret i jakie wąsy! Louis! On ma bluzkę w paski!
Zjedliśmy śniadanie i szatynka weszła do łazienki, żeby się ubrać.
-Lou, przyjdź na chwilkę. - za moment mnie zawołała.
Otworzyłem drzwi i oparłem się o futrynę.
Stała w sukience z suwakiem zapiętym do połowy. -Pomożesz mi zapiąć suwak? - odwróciła się w moją stronę i zastygła z lekkim uśmiechem wpatrzona we mnie. -Wow... Ale masz ciało... A ten tors... Ach...
-W nocy był taki sam. - odparłem rozbawiony tym stwierdzeniem.
-Ale w nocy było ciemno. A poza tym byłam zajęta... ekhem... czymś innym. - dodała ciszej. -Ale z Ciebie ciacho. Zawsze mam ciarki na widok Ciebie, a tym bardziej bez koszulki.
-A bez spodni albo bokserek nie? - zapytałem z łobuzerskim uśmiechem.
-Ekhem...Tym bardziej. - odpowiedziała z odchrząknięciem. -To pomożesz mi czy mam zdjąć tą kieckę?
-Zdejmij.
-Dobra, jeszcze raz. - przewróciła oczami. -Pomożesz mi zapiąć ten głupi suwak czy nie?
-Nie. -powiedziałem z rozbrajającą szczerością i szczerym uśmiechem i podszedłem do niej.
-Oh, oh,...- zacząłem śpiewać.
-Louis, błagam Cię. Nie zaczynaj. Nie rób tego.
-Be my, baby...
-Lou, nie... - odsuwała się ode mnie, podczas gdy ja się cały czas przysuwałem.
-And I'll look after you...
-Tomlinson! Przecież wiesz, że mam zawał, kiedy Ty śpiewasz. Harry dobrze powiedział, że od Twojego głosu fanki zachodzą w ciążę.
-Trudno. - przyparłem Ją do ściany i zacząłem śpiewać od początku całe "Look After You", patrząc jej w oczy. Zamiast zapiąć jej suwak, zacząłem go rozsuwać i namiętnie Ją całować.
-A my nie powinniśmy przypadkiem wracać?
-Samolot mamy dopiero za 3 godziny.
-A głowa to Cię nie boli?
-Bolała, ale przestała.
-Yyyy... ale mnie chyba właśnie zaczęła boleć. - rozpiąłem jej stanik. -Ooo, tak. Tak, zdecydowanie zaczęła mnie boleć.
-To za chwilkę Ciebie też przestanie.
- wziąłem Ja na ręce i zaniosłem do łóżka, gdzie odbyła się powtórka z wczoraj.
-Ładnie Ci podziękowałam za wczoraj i za dzisiaj? - zapytała, muskając ustami mój tors.
-No, powiedzmy, że tak.
Wzięła do buzi mojego przyjaciela. Czułem ciepło rozlewające się wewnątrz mnie po całym ciele. Tak samo, jak wczoraj i dzisiaj.
-Co to miało być? - zapytałem zdziwiony.
-Chciałam Ci zrobić dobrze. Udało mi się chociaż?
-Oczywiście, kochanie, ale od kiedy takie grzeczne dziewczynki używają takich słów? - droczyłem się.
-No, Ty pieprzyłeś się ze mną jak dziki.
-... Chyba mam na Ciebie zły wpływ.
-Oj, bardzo zły. - musnęła kilka razy swoimi ustami moje wargi.
-Patrysiu, bardzo mi tu z Tobą dobrze, ale musimy się spakować i wracać. - oznajmiłem po kilku minutach.
-No cóż, trudno. - niechętnie wstaliśmy i ubraliśmy się.
Ten pobyt we Francji był cudowny. jestem pewien, że nie zapomnimy go do końca życia.
Piosenka do rozdziału:
As I'm leaving the one I want to take
Forgive the urgency but hurry up and wait
My heart has started to separate
Oh, oh
Be my, baby
Oh,
Oh, oh
Oh, oh
Be my, baby
And I'll look after you
There now, steady love, so few come and don't go
Will you won't you, be the one I always know
When I'm losing my control, the city spins around
You're the only one who knows, you slow it down
Oh, oh
Be my baby
Oh,
Oh, oh
Oh, oh
Be my baby
And I'll look after you
And I'll look after you
If ever there was a doubt
My love she leans into me
This most assuredly counts
She says most assuredly
Oh, oh
Be my, baby
And I'll look after you
After you
Oh, oh
Be my, baby
And I'll look after you
It's always have and never hold
You've begun to feel like home
What's mine is yours to leave or take
What's mine is yours to make your own
Oh, oh
Be my, baby
Oh,
Oh, oh
Be my, baby
Oh,
Oh, oh
Be my, baby,
Oh,
Oh, oh,
Be my, baby,
Oh.....
Jeśli nie powiem tego teraz, na pewno się załamie
bo opuszczam tą, którą chciałbym zabrać
Wybacz że cie poganiam, ale pośpiesz się i czekaj
moje serce zaczęło się rozdzielać
Oh, Oh,
bądź moja, kochanie
Ohhhh
Oh, Oh
bądź moja, kochanie
zaopiekuję się Tobą
Tam teraz, ustabilizowana miłość, tak mało ich przychodzi i zostaje
czy nie zostaniesz ta jedyna ktora kiedykolwiek znałem
Kiedy trace kontrole. miasto wiruje
jestes jedyna ktora wie, ty to zwalniasz
Oh, Oh,
bądź moja, kochanie
Ohhhh
Oh, Oh
bądź moja, kochanie
zaopiekuję się Tobą
jesli kiedykolwiek była jakaś wątpliwość
moja miłość staje się mi przychylna
to najbardziej niezawodnie zarzuty
ona powiedziała pewnie
Oh, Oh,
bądź moja, kochanie
Ohhhh
Oh, Oh
bądź moja, kochanie
zaopiekuję się Tobą
To zawsze masz i nigdy nie posiadasz
Zaczynasz czuc sie jak w domu
Co moje jest twoje do zachowania lub odrzucenia
Co moje jest twoje do zrobienia je swoim własnym
Oh, Oh,
bądź moja, kochanie
Ohhhh
Oh, Oh
bądź moja, kochanie
Oh, Oh,
bądź moja, kochanie
Ohhhh
Oh, Oh
bądź moja, kochanie
Oh
bo opuszczam tą, którą chciałbym zabrać
Wybacz że cie poganiam, ale pośpiesz się i czekaj
moje serce zaczęło się rozdzielać
Oh, Oh,
bądź moja, kochanie
Ohhhh
Oh, Oh
bądź moja, kochanie
zaopiekuję się Tobą
Tam teraz, ustabilizowana miłość, tak mało ich przychodzi i zostaje
czy nie zostaniesz ta jedyna ktora kiedykolwiek znałem
Kiedy trace kontrole. miasto wiruje
jestes jedyna ktora wie, ty to zwalniasz
Oh, Oh,
bądź moja, kochanie
Ohhhh
Oh, Oh
bądź moja, kochanie
zaopiekuję się Tobą
jesli kiedykolwiek była jakaś wątpliwość
moja miłość staje się mi przychylna
to najbardziej niezawodnie zarzuty
ona powiedziała pewnie
Oh, Oh,
bądź moja, kochanie
Ohhhh
Oh, Oh
bądź moja, kochanie
zaopiekuję się Tobą
To zawsze masz i nigdy nie posiadasz
Zaczynasz czuc sie jak w domu
Co moje jest twoje do zachowania lub odrzucenia
Co moje jest twoje do zrobienia je swoim własnym
Oh, Oh,
bądź moja, kochanie
Ohhhh
Oh, Oh
bądź moja, kochanie
Oh, Oh,
bądź moja, kochanie
Ohhhh
Oh, Oh
bądź moja, kochanie
Oh
Co Wy na to?? :D Podobają Wam się takie zboczone rozdziały? Sama jestem w szoku, że napisałam coś takiego xD Oczywiście możecie odpowiadać w komentarzach. Ale nie spodziewajcie się, że skoro przez kilka rozdziałów było tak miło i przyjemnie, to będzie tak dalej. Następny będzie dużo mniej przyjemny. Przynajmniej dla Chłopców...
Harry:
Raz Harry uderzył Louisa swoim penisem w twarz. <O M G... pozostawię to bez komentarza>
Liam:
*Liam będąc młodszy był bardzo nieśmiały* Nauczycielka : Musiał być popychany w światła.
Niall:
Gdyby
chłopcy mogli zmienić swoje imiona Liam chciałby nazywać się Ian,
Harry-Collin, Louis-Noris, Zayn-Joe, a Niall Michael Buble.
Zayn:
Gdy miał 6 lat, wyrzucił telewizor przez okno. <Zayn, mój miszczu :D >
Louis:
Czasem myślę że nie jestem normalny i każdego dnia robię się dziwniejszy i dziwniejszy" - Louis < z grzeczności nie zaprzeczę :) >
Mrs. Carrot