sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 49

*Oczami Patrycji*                                                                     08.12.2014r.

Nadal martwię się o Paulinę i Nialla. Z resztą nie tylko ja. Myśleliśmy, że szybko się pogodzą, ale na razie nic takiego się nie zapowiada. Od czasu tamtej kłótni nawet ze sobą nie rozmawiali. Po tym, co usłyszałam od Nialla, spodziewałam się, że to on pierwszy wyciągnie rękę na zgodę. Myliłam się. Oboje są uparci i nawet na siebie nie spoglądają. Unikają się, a kiedy przypadkowo na siebie wpadną, traktują się jak powietrze. Od czasu do czasu rzucają do siebie pojedynczymi oskarżeniami i wyzwiskami, typu : "dupek", co najczęściej pochodzi z ust Pauliny lub "jaki ja byłem głupi" z ust Horana. Wszyscy zastanawiamy się, jak i próbujemy im pomóc, ale nic nam nie przychodzi do głowy. Ledwo udało nam się namówić ich, żeby wzięli dzisiaj z nami udział w akcji charytatywnej. Polega ona na tym, że każdy z chłopców (oczywiście oprócz Zayna, który czuje się już lepiej i choć bardzo chce z nami to zrobić, to nie jest w stanie.  Perrie tez bardzo nad tym ubolewa, ale na szczęście powoli dochodzą do siebie) przebiera się za Świętego Mikołaja przy pomocy Lou i Caroline, a my za śnieżynki. dzielimy się na pary i rozchodzimy się do różnych galerii handlowych w Londynie. Dzieciaki siadają Mikołajom na kolanach i składają swoje zamówienia na prezenty, a my w tym czasie rozmawiamy z ich rodzicami i zbieramy pieniądze, które będą przeznaczone na kolacje wigilijne i prezenty dla biednych dzieci. Oczywiście media i nikt poza organizacją, która to wymyśliła i nami, nic nie wie. Rodzicom tych dzieciaków także nie mówimy, kim są chłopcy. Następnie pieniądze zostaną wysłane do rodzinnych miejscowości chłopaków.
Louis świetnie sprawdził się w roli Mikołaja. Kiedy go pierwszy raz zobaczyłam przebranego, ryknęłam niepohamowanym śmiechem, co skutkowało u niego obrazą majestatu jego Ekscelencji.

-Dzieciaki za tobą szalały. Byłeś naprawdę wspaniały. - oznajmiłam, kiedy szliśmy w stronę jego auta po skończeniu zadania.

-Dzięki, ty też wypadłaś super. - objął mnie ramieniem, cmokając w czubek głowy, a raczej w czapkę, którą jeszcze na niej miałam.

-Słodkie były te potworki. - uśmiechnęłam się jeszcze bardziej na samo wspomnienie tych szczęśliwych i uradowanych, małych buziek.

-Większość. Ale nie wszystkie. - pokręcił głową.

-Aaa.... mówisz o tym rudym grubasku? - parsknęłam, za co zostałam skarcona w żartach ostrym wzrokiem. Momentalnie przed oczami pojawił się obraz małego, ale dosyć pulchnego chłopca sprawdzającego prawdziwą tożsamość faceta, któremu siedział na kolanach.

-Prawie oderwał mi brodę! - skarżył się.

-Nie przesadzaj, fajny był. - rzuciłam, trącając go łokciem, po czym usłyszałam głęboki głos Louisa, każący mi się zamknąć, na co tylko zachichotałam pod nosem.

-Widziałaś jego ojca? Chyba jakiś bokser. 2 metry wysokości. Zabijał mnie wzrokiem, kiedy powiedziałem małemu, że nie wiem, czy uda mi się przynieść mu na Gwiazdkę stadion piłkarski.

Tomlinson wyciągnął kluczyki, kiedy doszliśmy do jego czarnego Land Rover'a. Otworzył drzwi od strony pasażera i czekał, aż wsiądę.

-Wiesz, gdybym nie wiedziała, że to ty, nigdy bym cię nie poznała w tym stroju. - oparłam rękę na drzwiach. -No chyba, że byś się rozebrał. - dodałam pod nosem. Usłyszał.

-Rozebrał, mówisz?

- zamknął drzwi i z cwaniackim uśmieszkiem przyparł mnie do boku auta. -To może Śnieżynka pomoże Mikołajowi zdjąć ten strój?


-Ale Mikołaj ma duży brzuch. - drażniłam się z nim, dotykając go w pasie, gdzie miał pod spodem kilka poduszek.

-Kto nie ma brzucha, ten kiepsko r... - przycisnął swoje usta do mojej szyi. Zaśmiałam się. Jego doklejana broda łaskotała moją skórę.

-Ho, ho, ho! - rzucił po Mikołajowemu, kiedy nie przestając mnie całować, lekko ścisnął mój pośladek.

-Mikołaju! - zawołał jakiś dziecięcy głosik. W ułamku sekundy oderwaliśmy się od siebie.

-Tak? - spytał Lou poprawiając sobie czapkę.

-Mogę porozmawiać z Mikołajem? - zapytała niepewnie.

-Jasne, ślicznotko. Słucham? - chłopak podszedł do małej osóbki kucając naprzeciwko niej tak, że ich głowy były na tej samej wysokości.

-Moja mama mówi, że jesteś prawdziwy. Ale ja cię poznałam.

-Tak?

Energicznie pokiwała głową. -Ja wiem, że to ty jesteś Louis z One Direction. Podkochiwałam się w tobie, ale teraz widzę, że jesteś szczęśliwy. - spuściła główkę, a jej policzki oblał rumieniec. -Widziałam, że ona umie się tobą zaopiekować. - rzuciła odważnie, na co tym razem to ja się zaróżowiłam. Ja i Tommo spojrzeliśmy na siebie z lekkimi uśmiechami nakrytych nastolatków. Mała kontynuowała dalej, wyciągając ze swojej różowej torebeczki małą sakiewkę i wręczając mi ją. -Weźcie. To dla tych biednych dzieci. To nie jest dużo pieniążków, ale nie mam więcej. To wszystkie moje oszczędności.

-Jesteś pewna, że chcesz je oddać? - zapytałam.

-Tak. Moja mama mówi, że trzeba pomagać potrzebującym.

-Dziękujemy. - przytuliłam małą.

-Opiekuj się nim. Zazdroszczę ci tego, że tak bardzo do siebie pasujecie. - szepnęła mi i mocno objęła mnie za szyję. Później ponownie podeszła do mojego chłopaka.

-Masz dobre serduszko, ślicznotko. Chyba coś będę dla ciebie miał. - sięgnął do kieszeni i wyjął lizaka. -Proszę, to dla ciebie.

-E-e... dziękuję. - pokręciła głową. -Moja mama mówi, że od słodyczy psują się zęby. - wyszczerzyła się w szczerbatym uśmiechu, w którym brakowało dwóch  górnych jedynek. Postaraliśmy się oboje wstrzymać śmiech.

-Masz bardzo mądrą mamę. Ma rację. W takim razie weź to. Podoba ci się?

-Tak! Dziękuję, Louis...um...to znaczy Mikołaju. - dziewczynka przytuliła białego pluszaka, którego dał jej "Mikołaj". Przytuliła się do niego i cmoknęła go w brodaty policzek.

-Tylko nie mów nikomu, kim jestem, ok? To będzie nasz sekret. - mrugnął do niej jednym okiem. Mała położyła palec na ustach i odeszła machając nam.

Spojrzałam na chłopaka stojącego obok mnie. Rozbawienie jaśniało w jego niebieskich oczach.

-Akurat ta jest słodka.

- uśmiechnął się pod nosem i wsiedliśmy do auta. Pojechaliśmy do domu, przebraliśmy się, Lou Teasdale przywróciła Tomlinsona do normalnej postaci i ponownie wyruszyliśmy samochodem, tym razem jednak na mój ostatni w tym roku turniej.

***

Byłam już ubrana i kończyłam ostatnie ćwiczenia rozciągające w szatni. Usłyszałam otwierające się drzwi. Odwróciłam się oczekując widoku wchodzącego Louisa. jednak ujrzałam łysego, wysokiego mężczyznę o postawnej budowie i ogromnych mięśniach. Bezczelnie omiótł mnie pożądliwym spojrzeniem.

-To ty jesteś Patrycja Michalska? - zamknął za sobą drzwi i w mgnieniu oka znalazł się przede mną.

-Mogę panu jakoś pomóc? - zapytałam niepewnie. Przerażał mnie. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe.

-Tak, złotko. - niebezpiecznie zmniejszył dystans między nami. Zrobiłam krok w tył i moje plecy zetknęły się ze ścianą. -Chciałem ci tylko coś powiedzieć.

-Niech się pan odsunie. - próbowałam go odepchnąć rękami napierając na jego klatkę, ale ani drgnął. -I proszę tak do mnie nie mówić. - zdobyłam się na odwagę, żeby się odezwać, choć cała się trzęsłam. On chyba to zauważył.

-Nie bój się mnie. Jesteś taka piękna, kiedy się złościsz. - zewnętrzną stroną dłoni przejechał po moim policzku i szyi. Odwróciłam głowę w bok i zamknęłam oczy, nie mogąc się uwolnić. Moja klatka niebezpiecznie szybko unosiła się i opadała. -Ale pamiętaj : złość piękności szkodzi. - szepnął mi do ucha, kierując zimny powiew ze swoich ust na moją szyję. Zadrżałam pod wpływem tak intymnej sytuacji z obcą i odrażającą osobą. -A wracając do tematu. Przyszedłem ci powiedzieć, żebyś zerwała wszelkie kontakty z tym swoim chłoptasiem. On powinien się zająć swoją karierą, nie tobą, złotko. Powinnaś wziąć przykład ze swojej przyjaciółki, która wzięła się za innego i zostawiła tego blondyna. Mam nadzieję, że zrozumiałaś. A jeżeli nie zastosujesz się do tego, to nie będzie za wesoło. Chyba rozumiesz, co mam na myśli? - zaśmiał się szyderczo. Jego jedna ręka trzymała mocno obie moje, splecione tuż nad moją głową i przyciskała je mocno do ściany. Jego druga, obrzydliwie wielka dłoń kreśliła różne wzory na moich obojczykach i terenach wokół nich, kiedy bezczelnie wpatrywał się w mój dekolt, który na nieszczęście był teraz dość odkryty. -Rozumiemy się, złotko?

-Łapy przy sobie! - skorzystałam z tego, ze trochę się odsunął i jakimś cudem wymsknęłam się z jego uścisku. Moja wolność nie trwała jednak długo, gdyż zaraz zostałam przyciągnięta za nadgarstki i ponownie przyciśnięta do jego masywnego ciała. Głośno przełknęłam ślinę.

-Widzę, że opornie z tobą idzie. - szepnął wyraźnie niezadowolony. -Ale nie myśl sobie, że odpuszczę. Bądź grzeczną dziewczynką i zrób, jak ci mówię,a będziesz bezpieczna. A, i nawet nie myśl, żeby coś powiedzieć swojemu chłoptasiowi, bo z nim nie będziemy się już obchodzić tak ostrożnie jak z tobą. - jego dłoń, która jeszcze sekundę temu spoczywała na moich plecach, teraz niebezpiecznie wędrowała w stronę tyłka i już się z nim stykała, kiedy uwolniłam moją rękę i otwartą dłonią uderzyłam go w policzek, a kolanem wymierzyłam cios w brzuch. Wreszcie ćwiczenia rozciągające i siłowe oraz bijatyki w młodości na coś się przydały. Facet puścił mnie i zawył z bólu, odruchowo kuląc się.

-Nigdy! - syknęłam przez zaciśnięte zęby. -Wynoś się stąd, pieprzony dupku!

-Jeszcze się zobaczymy, złotko. - zmroził mnie lodowatym spojrzeniem, przez co przeszły mnie zimne ciarki. Nadal trzymając się za brzuch i z czerwonym policzkiem wyszedł, trzaskając drzwiami. Opadłam bezsilnie na ławkę opierając się o szafkę. Mój oddech powoli wracał do normalnego tempa. Po chwili poczułam kłujący ból  w dole pleców, który momentalnie przeszył na wylot moje ciało. Wygięłam się w pałąk i nie mogłam się ruszyć. Cholera! Nie po to tak ciężko trenowałam przez ostatnie miesiące, żeby teraz jakiś głupi ból wykluczył mnie z takich ważnych zawodów. Spojrzałam na moją rękę, która wymierzyłam cios potężnemu i przerażającemu mężczyźnie. Była cała czerwona. Na moich nadgarstkach widniały także ślady po uciśnięciach. Starałam się rozmasować bolące miejsce. Usłyszałam otwierające się drzwi. Serce znowu na chwilę stanęło w obawie przez powrotem olbrzyma. Szybko i z wielkim trudem wstałam i naciągnęłam na siebie bluzę i obciągnęłam długie rękawy tak, że wystawały z nich tylko palce.

-Gotowa, skarbie? - Louis podszedł do mnie.

-Mhm.. - mruknęłam niepewnie spuszczając głowę.

-Coś się stało? Czemu jesteś taka przerażona i taka blada? Zwykle kipiałaś radością i skakałaś ze szczęścia przed turniejem. - zmarszczył brwi i kciukiem uniósł moją brodę, wpatrując się we mnie z zaciekawieniem.

-Nie, ja po prostu...denerwuję się turniejem. - burknęłam, starając się nie patrzeć w jego błękitne tęczówki.

-Och, daj spokój. Dasz radę. - uśmiechnął się przyjaźnie przyciągając mnie do swojej klatki i oplatając moja talię. -Tak długo i ciężko ćwiczyliście i przygotowywaliście się, że będzie dobrze.

-Na pewno. - uśmiechnęłam się słabo, bo na więcej mi ból nie pozwalał. -Muszę już iść.

-Powodzenia, kotek. - cmoknął mnie w czoło i powędrował w stronę drzwi. Zdjęłam bluzę. -A, i wyglądasz bardzo seksownie. - mrugnął do mnie jednym okiem odwracając się do mnie i uważnie lustrując mój obcisły strój z łobuzerskim uśmiechem, starając się zapamiętać każdy najdrobniejszy szczegół. Mimowolnie uśmiech wstąpił na moje usta.

***

-Chcesz coś do jedzenia? - zapytał Louis z troską. Pokręciłam głową. -Może jednak ci coś przyniosę? Od południa nic nie jadłaś.

-Dzięki, ale nie jestem głodna. - odparłam nieobecna, błądząc myślami ciągle jeszcze wokół przegranego turnieju. Do cholery jasnej! Tak bardzo zależało mi na tym, żeby zając w nim jakieś wysokie miejsce. A wszystko przez to, że w połowie konkursu znowu rozbolały mnie plecy. A jak wychodziłam na parkiet, już było mi lepiej. Prawdę mówiąc, gdyby nie James, skończyłoby się to dużo gorzej niż na 10 miejscu. Zorientował się, co mi jest i na szczęście mnie przytrzymał i nie pozwolił, żebym upadła. Ale to nie był jedyny powód, dlaczego nie wygraliśmy, choć byliśmy świetnie przygotowani. Nie mogłam się skupić na tańcu. Byłam strasznie rozkojarzona i wybita z rytmu przez pana, który złożył mi wizytę w szatni, a do tego roztrzęsiona.

-Nie przejmuj się tym. To nie twoje pierwsze i nie ostatnie zawody. - usiadł obok mnie na łóżku opierając się plecami o ścianę i przygarnął mnie do siebie. Wiedział, że nawet nie ma sensu mi wmawiać, że werdykt był niesprawiedliwy, że byliśmy najlepsi, bo i tak ja wiem swoje i nie przyjęłabym tego do wiadomości.

-Ale tyle czasu poświęciłam na przygotowania. - orzekłam rozpaczliwym głosem opierając głowę o jego ramię.

-Wiem. Następnym razem ci się uda. Jesteś młodziutka, dopiero zaczynasz, tyle turniejów przed tobą. - splótł nasze palce razem i pocałował w czoło. -Zresztą oboje jesteśmy młodzi. Wszystko przed nami.

- uśmiechnął się pokrzepiająco. Gdyby tylko wiedział, co inni sądzą na temat naszego związku...





Piosenka do rozdziału :
Liam:
My mother told me I should go and get some therapy
I asked the doctor: Can you find out what is wrong with me?
I don’t know why I wanna be with every girl I meet
I can’t control it, yeah, I know it’s taking over me

Niall:
I’m going crazy
Can’t contain it

Zayn:
So tell me just what I should do?

Wszyscy:
She said Hey!
It’s alright!
Does it make you feel alive?
Don’t look back
Live your life
Even if it’s only for tonight
She said Hey!
It’s alright!
If it makes you feel alive

Niall:
Went to a party, just after the doctor talked to me
I met a girl, I took her, end up to the balcony
I whispered something in her ear that I just can’t repeat
She said okay, but she was worried what her friends will think

Liam:
She’s going crazy
Can’t contain it

Zayn:
She asked me 'what should I do?'

Wszyscy:
I said Hey!
It’s alright!
Does it make you feel alive?
Don’t look back
Live your life
Even if it’s only for tonight
I said Hey!
It’s alright!
If it makes you feel alive

Louis:
We got to live before we get older
Do what we like
We got nothing to lose
Shake off the weight of the world from your shoulders
O-o-o-
We got nothing to prove

Liam:
I said, hey, it’s alright
Does it make you feel alive?
Don’t look back
Live your life
Even if it’s only for tonight

Wszyscy:
I said Hey! (hey!)
It’s alright!
Does it make you feel alive?
Don’t look back (back!)
Live your life
Even if it’s only for tonight
I said Hey! (hey!)
It’s alright!
If it makes you feel alive
Liam:
Moja mama powiedziała mi, że powinienem się leczyć
Zapytałem lekarza: Czy możesz dowiedzieć się co jest ze mną nie tak?
Nie wiem, dlaczego chcę być z każdą dziewczyną, którą poznaję
Nie umiem tego kontrolować, tak, to przejmuje nade mną władzę

Niall:
Szaleję
Nie mogę tego znieść

Zayn:
Więc powiedz mi co powinienem zrobić?

Wszyscy:
Ona powiedziała: Hej!
Jest dobrze!
Czy to sprawia, że czujesz, że żyjesz?
Nie patrz wstecz
Żyj swoim życiem
Nawet jeśli to tylko na dzisiejszy wieczór
Ona powiedziała: Hej!
Jest dobrze!
Jeśli to sprawia, że czujesz, że żyjesz

Niall:
Poszedłem na imprezę tuż po rozmowie z lekarzem
Poznałem dziewczynę, wylądowaliśmy na balkonie
Wyszeptałem jej do ucha słowa, których nie mogę powtórzyć
Powiedziała 'zgoda', choć martwiła się tym co pomyślą jej znajomi

Liam:
One wariuje
Nie może tego znieść

Zayn:
Spytała mnie 'Co powinnam zrobić?'

Wszyscy:
Powiedziałem: Hej!
Jest dobrze!
Czy to sprawia, że czujesz, że żyjesz?
Nie patrz wstecz
Żyj swoim życiem
Nawet jeśli to tylko na dzisiejszy wieczór
Powiedziałem: Hej!
Jest dobrze!
Jeśli to sprawia, że czujesz, że żyjesz

Louis:
Musimy żyć zanim się zestarzejemy
Robić to co lubimy
Nie mamy nic do stracenia
Zrzuć ciężar całego świata ze swoich ramion
Nie mamy nic do udowodnienia

Liam:
Powiedziałem, hej, jest dobrze
Czy to sprawia, że czujesz, że żyjesz?
Nie patrz wstecz
Żyj swoim życiem
Nawet jeśli to tylko na dzisiejszy wieczór

Wszyscy:
Powiedziałem: Hej!
Jest dobrze!
Czy to sprawia, że czujesz, że żyjesz?
Nie patrz wstecz
Żyj swoim życiem
Nawet jeśli to tylko na dzisiejszy wieczór
Powiedziałem: Hej!
Jest dobrze!
Jeśli to sprawia, że czujesz, że żyjesz  








Achh... długi ten rozdział... Ile ja to pisałam :D Mam nadzieję, że warto było i że podoba Wam się :)



Harry:
Harry nie lubi czytać książek, ale czasem lubi poczytać na swój temat i dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o samym sobie .

Liam: 
Liam najbardziej w szkole lubił lekkoatletykę i towarzystwo.

Niall:
Pierwszy pocałunek wymienił z francuską uczennicą z wymiany w wieku 11 lat. 

Zayn:
Zayn potrafi zrobić w przybliżeniu 70 kopnięć piłką, bez jej upadku.

Louis:
Uwielbia robić zakupy na lotnisku.



Mrs. Carrot

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

4 komentarze:

  1. Świetny pomysł z tą akcją. :)
    Szkoda, że Patrycja nie wygrała turnieju przez tego łysego gwałciciela. XD
    Bardzo mi się podoba. ♥
    ` Tajemnicza R. xd `

    OdpowiedzUsuń
  2. genialny rozdział kochana ... jak zawsze <3
    ...i niech ten skończony dupek odwali się od pati i lou <33
    życzę weny w tworzeniu następnego rozdziału .... będę świętowała 50 rozdział <3
    kocham cię bejbee <3

    @Sweet_Meggi xx

    OdpowiedzUsuń
  3. No to nieźle, się dzieje .. o kurczę! Dobrze Patrysia mu dokopałaś! Dobrze, nie będzie burak Cię no obmacywał! Cham pierdzielony, bez jakiejkolwiek ogłady .. Super rozdział idę dalej :* ^^

    OdpowiedzUsuń