Poszedłem do swojego pokoju i położyłem się spać. Obudził mnie odgłos kroków dochodzących zza drzwi. To pewnie znowu Horan wraca z ostrej imprezy, chcąc zrobić Paulinie na złość, jak to ostatnio ma w zwyczaju. Zmrużyłem oczy, gdy sięgnąłem po komórkę w celu sprawdzenia godziny. Spałem dopiero niecałą godzinę. Po chwili delikatnie i po cichu otworzyły się drzwi. Wytężyłem wzrok, żeby dojrzeć postać wchodzącą do mojego pokoju. Horan?
-Cześć, misiaczku. - osoba niezbyt stabilnym krokiem weszła i zamknęła za sobą drzwi.
-Patrycja? Co ty tu teraz robisz? - uniosłem się na łokciach zaskoczony, przyglądając się jej z zaciekawieniem. W końcu widok pijanej Patryśki nie należy do najczęstszych.
-Przyszłam się położyć. - odparła, jak gdyby nigdy nic. -A, przepraszam, czemu ty śpisz w moim łóżku? Czy my się na coś umawialiśmy? - zapytała co najmniej zdziwiona chwiejąc się.
-Ja w twoim? - uniosłem brwi lekko zdziwiony widokiem wstawionej dziewczyny.
-To... to nie jest mój pokój? - zmarszczyła brwi, rozglądając się dookoła i podrapała po głowie. -Ty, patrz. Ale jaja... A szłam do swojego... - po jej tonie było słychać oszołomienie, jakby to było jakieś niesłychanie nadzwyczajne zjawisko. Zachowywała się jak małe dziecko, które zgubiło drogę. Wypuściła z siebie głośne, pełne irytacji i desperacji jęknięcie. Wzruszyła ramionami. -Trudno. Skoro już tu jestem, będę spała z tobą. - wyszczerzyła zęby w uśmiechu i obrała drogę do mojego łóżka. Zrobiła może 3 kroki, zaplątała się o własne nogi i runęła jak długa na podłogę, robiąc kupę hałasu. Chociaż akurat to zdarzenie niezbyt mnie zdziwiło. Patrycja zawsze, odkąd tylko ją poznałem, wpadała na różne rzeczy albo potykała się o własne nogi. Tym bardziej nie ma co się dziwić teraz, w jej stanie. Szybko wyskoczyłem spod kołdry i podbiegłem do niej, starając się powstrzymać śmiech.
Chciałem pomóc jej wstać, ale odmówiła mojej pomocy dając znak otwartą dłonią, że wszystko jest w porządku. Przynajmniej tak jej się wydawało, ja widziałem zupełnie coś innego. Jakimś cudem podniosła się, mamrocząc pod nosem nieprzyzwoite epitety. Chwilę jej zajęło dojście do łóżka. Pomogłem jej wspiąć się na nie, nie odmawiając sobie przyjemności spojrzenia na jej pupę, która odkryła się pod wpływem podwinięcia koszulki. Muszę przyznać, te czarne koronkowe majtki wyglądają bardzo fajnie na tych zgrabnych kształtach, które może nawet dorównywały moim. Położyliśmy się i przykryłem nas kołdrą, czule obejmując moją dziewczynę. Płasko położyła głowę na mojej klatce, wtulając się we mnie. Kreśliłem palcami rozmaite wzory przez koszulkę na jej talii.
-Sama tak się tak naprułaś czy z Horanem? - zapytałem z uśmiechem w poszukiwaniu jakiegoś wyjaśnienia zaistniałej sytuacji, z której nawet byłem całkiem zadowolony.
-Z Paulą. - mruknęła niewyraźnie w mój tors poirytowana, nawet nie otwierając oczu. Po chwili podniosła głowę i widziałem, że z zamkniętymi powiekami stara się sklecić jakieś sensowne zdanie, ale poddała się, ponownie opadając na poprzednie miejsce.
-Masz talent, dziewczyno. - rzuciłem żartem.
-Zamknij się. - odcięła się marudnie, czym rozbawiła mnie jeszcze bardziej. Myślałem, że zasypia, gdy wplotła swoje nogi między moje, ale moja dziewczyna postanowiła mnie po raz kolejny zaskoczyć. Dopiero się rozkręcała. Podniosła głowę i spojrzała na mnie zaszklonymi oczami. Jej uśmieszek mówił sam za siebie. Błysk w jej oczach upewnił mnie w przekonaniu, że ma jakiś plan i coś kombinuje. Jej usta powędrowały do skóry mojej szyi. Lekko ją przygryzła, powarkując przy tym zabawnie. Uśmiechnąłem się leniwie. Zassała skórę, by chwilę później dotknąć jej mokrym i ciepłym językiem i dmuchnąć zimnym powietrzem. Cwaniara, wiedziała, jak sprawić mi przyjemność. Kilka sekund później mruknęła, trącając nosem mój tors i domagając się uwagi. Spojrzałem na nią pytająco. W odpowiedzi uraczyła mnie tylko figlarnym spojrzeniem. Widocznie była w nastroju do żartów. Podwinąłem jej koszulkę, odkrywając miękką skórę brzucha i zacząłem błądzić po niej palcami. Ale w tej chwili jej to nie wystarczało. Wsunęła delikatną dłoń pod mój t-shirt. Moja erekcja twardniała z każdą sekundą. Domyśliła się tego i wsunęła długie palce za materiał moich bokserek. Powoli masowała moją męskość od góry do dołu. Z moich ust wydarło się niskie, przeciągłe mruknięcie.
-Jest taki... duży. - orzekła zadowolona z mojej reakcji, nie spuszczając ze mnie wzroku. To ją tylko zachęciło do dalszych działań.
-Um..Patryśka, co ty mi masz zamiar zrobić?
- zapytałem speszony. Wyszczerzyła się i widziałem, że ma plan. To był ten z rodzajów tych "szatańskich planów", jak to ona lubi nazywać. W odpowiedzi ma moje pytanie uzyskałem tylko jej chichot.
-TomlinsON - wydukała przez śmiech , kiedy uniosła mojego penisa do góry, by go zaraz "położyć, co nie było takie łatwe pod wpływem mojego podniecenia. -TomlinsOFF. - przyłożyła obie dłonie do ust, by stłumić jej dziki i niepohamowany chichot. Trzeba przyznać, rozśmieszyła mnie tym, choć nie byłem zbyt zadowolony, że tak szybko się wszystko skończyło, zanim się nawet zaczęło.
-Jesteś nienormalna.
- dźgnąłem ja palcem w żebra z udawanym oburzeniem, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Zrobiła minę niewiniątka i z boku przekręciła się na brzuch. Jej górna część ciała spoczywała na moim tułowiu, a głowę położyła płasko na torsie. Po chwili zauważyłem jak zasypia w moich objęciach, wyraźnie zmęczona dzisiejszym dniem.
*** 09.12.2013r.
Kiedy rano się obudziłem, Patrycja leżała na brzuchu, wtulając się w moją koszulkę. Wyglądała jak anioł. W sumie pasowałoby do niej określenie "zbuntowany anioł". Tak, to idealnie ją opisuje. Kiedyś coś wspominała, że to jej ulubiona telenowela, ale dopiero teraz uświadomiłem sobie jaka mądra jest jej podświadomość, że wybrała akurat ten serial, nie mając pojęcia o podobieństwie między tytułem a nią. Powoli i delikatnie wysunąłem się z jej uścisku, co wyraźnie jej się nie spodobało, bo marudnym tonem mruknęła pod nosem, szukając mnie ręką na pościeli. Podświadomie przygarnęła do siebie poduszkę i uśmiechnęła lekko. Dobrze, że się nie obudziła. Poszedłem się ubrać i wziąć prysznic. Gdy zajrzałem do mnie, nadal słodko spała. Delikatnie musnąłem ustami jej policzek i pogładziłem jej poburzone czekoladowe włosy, na co uśmiechnęła się lekko i mruknęła zupełnie jak kot, którego się głaszcze. Niezbyt lubi chodzić, ani tym bardziej spać z rozpuszczonymi włosami, ale ja bardzo u niej takie lubię. Zszedłem do kuchni zrobić śniadanie. Po bałaganie na stole wywnioskowałem, że Paula i Niall już jedli i wybyli gdzieś na miasto, chcąc się jak najskuteczniej wzajemnie uniknąć. Trochę posprzątałem i wziąłem się za robienie tego, co przypalam najrzadziej - jajecznicę. Patrycja zdecydowanie nie jest pedantką, ale nie lubi zbytniego bałaganu, szczególnie w kuchni. W sumie to bliżej jej do bałaganiary, ale na wszelki wypadek wolałem trochę to wszystko ogarnąć. Wbiłem jajko na patelnię i nakryłem do stołu. Moje "nakrycie" oznaczało jako takie rozstawienie talerzy i sztućców. Postanowiłem zrobić jeszcze grzanki i herbatę. Ze schodów zeszła dziewczyna, przeciągając się. Jeszcze w piżamie. Stanęła jak wmurowana i szeroko otworzyła oczy, gdy dotarło do niej, co widzi w tej chwili.
-Co tu się dzieje? - zapytała niepewnie po uprzednim dokładnym zeskanowaniu wydarzeń zachodzących w tym czasie w kuchni.
-Dzień dobry, skarbie. Robię właśnie śniadanie. - uśmiechnąłem się.
-Em...Louis, jakby ci to powiedzieć...grzanki się jarają. - głową wskazała na toster.
-O, cholera. - szybko doskoczyłem do miejsca, skąd dochodził zapach spalenizny. -Spalone. - westchnąłem ciężko w geście porażki, wyrzucając tosty. Włożyłem do tostera inne. -No nic, zrobimy nowe. - odparłem wesoło. -Jak się czujesz?
-Eh, daj spokój. Ledwo żyję.
-Samopoczucie?
-I samopoczucie, i głowa...szkoda gadać. - machnęła ręką. -Może ci pomogę. - zaproponowała.
-Nie. Usiądź, zazwyczaj ty przygotowujesz dla nas posiłki, więc dzisiaj mogę to zrobić ja. - zaprotestowałem, naciskając lekko na jej ramiona nakłaniając ją, żeby usiadła, po czym wróciłem do swoich poprzednich zajęć. W podziękowaniu otrzymałem buziaka posłanego w powietrze. Dzisiaj jest widocznie w dużo lepszym humorze. -Chcesz herbaty?
-Kawusię. - uśmiechnęła się prosząco, opierając głowę na łokciu o stół.
-Czemu tak cię zdziwiło to, że robię nam śniadanie?
-Umm.. No bo wiesz... ty... nie jesteś dobry w tych sprawach. - palnęła bez ogródek.
-Jak to nie jestem dobry w "tych sprawach"? - zapytałem siląc się na poważny ton, kiedy się do niej odwróciłem. Zmarszczyła brwi, nie wiedząc, o co mi chodzi. -No sama tak powiedziałaś.
Dopiero po chwili zrozumiała, jak to zabrzmiało.
-Nie chodziło mi o to. Po prostu zazwyczaj, gdy bierzesz się za gotowanie, kończy się to tym, że ja muszę ratować całą sytuację, a kuchnia wygląda jak pobojowisko. - szybko próbowała się wytłumaczyć. -A jeśli chodzi o "te sprawy" to jesteś świetny, niesamowity. - odparła bez namysłu.
-Czyli nie jestem taki zły? - spojrzałem na nią wyczekująco, unosząc jedną brew. Rumieniec oblał jej policzki.
-Mi się bardzo podoba. - przygryzła dolną wargę i spuściła głowę, odpowiadając cicho.
-Tak myślałem, inaczej byś się wczoraj nie zabawiała moim... - uśmiechnąłem się zawadiacko.
-Nie kończ! - krzyknęła. Po chwili podniosła na mnie oczy, jakby dopiero to do niej dotarło. -To.. to nie był sen?
-Nie... i muszę przyznać, że jestem bardzo z tego powodu zadowolony.
-Przepraszam... - odparła zawstydzona. Myślałem, że nie da się być już bardziej czerwonym, ale ona udowodniła mi, że jednak można.
-Przepraszasz? Ależ naprawdę nie ma za co, słonko. Muszę przyznać, że masz bardzo zwinne rączki. To... to było bardzo przyjemne.
- uśmiechnąłem się pod nosem, mając przed oczami wczorajsze zdarzenia. Odwróciłem się do patelni, kiedy nastąpiła między nami krępująca cisza. Patrycja postanowiła ją przerwać, podchodząc do mnie od tyłu i przytulając się do moich pleców, oplatając dłońmi moją talię. Czułem na plecach bicie jej serca.
-Robisz jajecznicę tak, jak cię uczyłam? - zmieniła temat, opierając brodę o zagłębienie między moją szyją a ramieniem, podczas gdy zaglądała mi przez ramię. Pokiwałem z dumą głową, spoglądając na nią. Postanowiłem troszkę się popisać i podrzuciłem jajecznicę na patelni, ale niestety wylądowała obok. Patrysia zaśmiała się donośnie. -Nie zupełnie tak cię uczyłam, ale robisz postępy.
Wziąłem inne jajka i wbiłem do naczynia.
-Aww... kochany jesteś. - cmoknęła mnie w policzek, gładząc dłońmi mój brzuch przez koszulkę, po czym usiadła do stołu. -A gdzie są wszyscy?
-Paula i Niall gdzieś wybyli, żeby na siebie nie wpaść, a Harry z samego rana porwał Domi do LA.
-Ona ma dzisiaj urodziny, no tak. Całkowicie o tym zapomniałam. A ja jej nawet nie złożyłam życzeń ani nie mam dla niej żadnego prezentu. Zadzwonię do niej.
-Och, daj spokój, nie dzwoń. Gwarantuję ci, że będzie za bardzo zajęta, żeby odebrać. A co do prezentu, Hazz da jej prezent lepszy niż my wszyscy razem. Ona do końca życia go nie zapomni, uwierz mi. - mrugnąłem do niej, wyjmując z tostera złociste tosty.
***
Dzisiaj w nocy spadł pierwszy śnieg. Obrzeża Londynu wyglądają pięknie, takie białe, skrzące się w słońcu.
Właśnie wracam od naszego sąsiada, pana Andersona. Chciał, żebym pomógł mu wnieść na strych jakieś pudełka z gratami. To starszy człowiek, mieszka w wielkim domu razem ze swoją żoną. To bardzo eleganckie i przemiłe małżeństwo. Otworzyłem drzwi i wszedłem do naszego domu. W korytarzu stała, już ubrana i uczesana, moja dziewczyna z założonymi na klatce rękami. Nie zdążyłem nawet zdjąć butów ani kurtki, kiedy wskazała na fioletowa plamkę na skórze, gdzie szyja stykała się ze szczęką.
-Co - to - jest? - dokładnie i powoli wypowiedziała każde słowo, żeby upewnić się, że zrozumiałem.
-Malinka. - odparłem zadowolony z siebie.
-A skąd ona się tu wzięła?
-Ja ją zrobiłem wczoraj. - no jasne, że ja, nikt inny, przecież sama tego sobie zrobić nie mogłaś.
-A czemu jest taka wielka? - ręce opadły jej z bezsilności.
-Ty mi zrobiłaś większą. - pokazałem jej znamię, którym obdarzyła mnie wczoraj. Obydwa arcydzieła całkiem mi się podobały.
-Pokaż. - podszedłem do niej i dotknąłem palcami plamki. Dziewczyna zabawnie pisnęła i w ułamku sekundy odskoczyła ode mnie.
-Masz lodowate palce. - zaszczebiotała niezadowolona. Przemknął mi przez myśl diabelski pomysł.
-Chodź ze mną na zewnątrz, musimy cię trochę rozruszać i poprawić humor.
-Louis, nie mam ochoty.
-No chodź. - przysunąłem się bliżej.
-Louie, ja naprawdę nie jestem w nastroju do żartów. - jęknęła marudnie.
-Idziesz ze mną.
-Louis... - westchnęła gderliwym tonem i przewróciła oczami. Zanim zdążyła się zorientować, szybko do niej podbiegłem i wziąłem na ręce, jedną podtrzymując kolana, drugą plecy.
-I tak ze mną pójdziesz. - otworzyłem drzwi i wyszedłem z nią na zewnątrz.
-Zostaw mnie! - wierciła się, ale gdy symulowałem, że wrzucę ją w zaspę, złapała mnie mocno za szyję i rozpaczliwie się mnie trzymała. -Proszę, wejdźmy do środka, tu jest zimno jak cholera. - poprosiła niemal błagalnym tonem.
-A ubierzesz się i wyjdziesz ze mną?
Pokiwała energicznie głową. Weszliśmy do środka i postawiłem ją na podłodze.
-Upierdliwy jesteś. - rzuciła półgłosem zakładając czapkę.
-Ja ciebie też kocham! - krzyknąłem do niej wesoło. Kilka minut później wyszliśmy.
-No, i co masz zamiar teraz robić, panie Tomlinson? - zapytała, splatając ręce na klatce.
-Ulepimy bałwana. - oznajmiłem, na co uniosła brwi do góry.
-Chyba cię pogięło. Sąsiedzi patrzą. - kiwnęła w stronę starszej pani stojącej za płotem.
-Dzień dobry, pani Anderson! - krzyknąłem machając jej. -Jak zwykle wygląda pani promieniście.
-Dzień dobry, dzień dobry. - uśmiechnęła się serdecznie odmachując nam. -O, Boziu, jak słodko-będziecie lepić bałwana.... - zachwycała się. -Takie z was grzeczne dzieci. Mieszka was tam tyle, a jesteście tacy spokojni-żadnych kłótni, krzyków. Jak dobrze, że mieszkamy z Carlem obok was, a nie jakichś rozwydrzonych dzieciaków. Ach, ta dzisiejsza młodzież.... Zupełnie co innego niż wy. Oni piją, palą i biorą narkotyki. A wy bawicie się na śniegu. Nie mogę się na was napatrzeć. Dobrze, Williasiu, że znaleźliście sobie takie dobre dziewczyny. Wszyscy tak ładnie razem wyglądacie. A co u moich kochanych Zayna i Liasia? Bardzo się za nimi stęskniłam. Powiedzcie im, żeby nas odwiedzili. Wy wszyscy przyjdźcie do nas, upiekę specjalnie dla was jakieś dobre ciasto. Może marchewkowe, Williasiu? - puściła do mnie oko. Jak ona się rozgada, to nie ma końca. Nigdy nie może zapamiętać mojego imienia, dlatego zdrabnia "William" i tak się do mnie zwraca. Z resztą chłopaków też często się myli. Nie do końca ogarnia naszą karierę, myśli, że gdy wyjeżdżamy w trasę to jedziemy na uniwersytet. A jak zobaczy nas w telewizji, to szybko przybiega albo dzwoni i mówi, że widziała w TV "tych chłopaczków podobnych do nas". Ale czasami, jak nie zapomni wziąć tabletek, wie, kim jesteśmy i poznaje nas. Uwielbia nas także, na nasze nieszczęście, ciągnąć za policzki i raczyć przypalonym ciastem marchewkowym, które niestety uważa za swój specjał.
-Dobrze, pani Elizabeth. Na pewno przyjdziemy.
-No, to ja wam nie przeszkadzam. Bawcie się dobrze, dzieci. Tylko uważajcie na nerki, bo tak najłatwiej się przeziębić. - pomachała nam i schowała się w cieplutkim domu. Podczas tej długiej konwersacji zdążyliśmy już ulepić bałwana.
-Co ty w sobie masz, że nie tylko nastolatki, ale też takie panie w podeszłym wieku lecą na ciebie? - głośno zastanawiała się Patrycja.
-Urok łobuziaka. - mrugnąłem do niej uwodzicielsko.
-Chodźmy do domu, bo zimno. Już ulepiliśmy bałwana, tak jak chciałeś. - odwróciła się, starając powstrzymać uśmiech wkradający się na jej różową, zmarzniętą twarz. Gdy powoli szła do domu, schyliłem się i ulepiłem mała kulkę, która rzuciłem w dziewczynę. Zatrzymała się i otrzepała ze śniegu swój tyłek, gdzie wylądowała kulka. W duchu biłem sobie brawa za celność. Odwróciła się w moją stronę, przewracając oczami i klaszcząc rękami.
-Och, tak! Jakież to było dorosłe, Tomlinson!
-Ups! - wzruszyłem ramionami z miną niewiniątka. Patryśka uznała to za osobistą zniewagę swojego tyłka i wolała to przemilczeć. Zamiast wygłosić jakiś sugestywny komentarz pod moim adresem, sama rzuciła we mnie śnieżką. Przeprowadziliśmy małą bitwę, a kiedy po raz kolejny schyliłem się, ona momentalnie do mnie podbiegła i wskoczyła mi na plecy. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy i straciłem równowagę, upadając w zaspę. Jak dobrze, że dzisiejszy śnieg jest taki miękki. Patrysia spoczywała na mnie, kiedy oboje leżeliśmy śmiejąc się donośnie.
-O, nie. Zemszczę się. - zagroziłem.
-Sam zacząłeś. - szybko podniosła się, prowokując mnie całusem w usta. Próbowała przede mną uciec i szło jej to bardzo dobrze z uwagi na jej długie nogi, ale do czasu, gdy poślizgnęła się i przewróciła na śliskiej ścieżce.
Ciąg dalszy nastąpi...
Piosenka do rozdziału:
Liam:
You tell me that you're sad and lost your way
You tell me that your tears are here to stay
But I know you're only hiding
And I just wanna see you
You tell me that you're hurt, and you're in pain
And I can see your head is held in shame
But I just wanna see you smile again
See you smile again
Niall:
But don't burn out
Even if you scream and shout
It'll come back to you
And I'll be here for you
Wszyscy:
Oh I will carry you over
Fire and water for your love
And I will hold you closer
Hope your heart is strong enough
When the night is coming down on you
We will find a way
Harry:
Through the dark
Zayn:
I wish that I could take you to the stars
I'd never let you fall and break your heart
And if you wanna cry or fall apart
I'll be there to hold you
Louis:
You tell me that you heard it's all in vain
But I can see your heart can love again
And I remember you were laughing
So let's just laugh again
Niall:
But don't burn out
Even if you scream and shout
It'll come back to you
Back to you
Wszyscy:
Oh I will carry you over
Fire and water for your love
And I will hold you closer
Hope your heart is strong enough
When the night is coming down on you
We will find a way
Harry:
Through the dark
Zayn:
But you don't need
You don't need to worry
And you will see it's easy to be loved
I know you wanna be loved
Liam:
Oh I will carry you over fire and water for your love
Wszyscy:
Oh I will carry you over
Fire and water for your love
And I will hold you closer
Hope your heart is strong enough
When the night is coming down on you
We will find a way
Harry:
Through the dark
Wszyscy:
Oh I will carry you over
Fire and water for your love
And I will hold you closer
Hope your heart is strong enough
When the night is coming down on you
We will find a way
Zayn:
Through the dark
Liam:
Mówisz mi, że jesteś smutna i zgubiłaś swoją drogę
Mówisz mi, że nie możesz przestać płakać
Ale ja wiem, że tylko się ukrywasz
A ja chcę cię po prostu zobaczyć
Mówisz mi, że jesteś zraniona i bolejesz
A ja widzę, że spuszczasz głowę ze wstydu
Ale chcę znowu zobaczyć jak się uśmiechasz
Zobaczyć jak się uśmiechasz
Niall:
Ale nie męcz się
Nawet jeśli krzyczysz i wołasz
To wróci do ciebie
I będę tu dla ciebie
Wszyscy:
Och, przeniosę Cię przez ogień i wodę dla twej miłości
I będę trzymać Cię blisko
Mam nadzieję, że twoje serce jest wystarczająco silne
Kiedy nadchodzi noc
Znajdziemy drogę przez mrok
Zayn:
Chciałbym móc zabrać cię do gwiazdy
Nigdy nie pozwoliłbym ci spaść i złamać serca
A jeśli chcesz płakać, albo się rozpaść na kawałki
Będę tam, by Cię trzymać
Louis:
Mówisz mi, że słyszałaś, iż to wszystko na próżno
Ale ja widzę, że twoje serce może znowu pokochać
I pamiętam jak się śmiałaś
Więc po prostu pośmiejmy się znowu
Niall:
Ale nie męcz się
Nawet jeśli krzyczysz i wołasz
To wróci do Ciebie, wróci do Ciebie
Wszyscy:
Och, przeniosę Cię przez ogień i wodę dla twej miłości
I będę trzymać Cię blisko
Mam nadzieję, że twoje serce jest wystarczająco silne
Kiedy nadchodzi noc
Znajdziemy drogę przez mrok
Zayn:
Ale nie musisz
Nie musisz się smucić
I zobaczysz, że łatwo jest być kochaną
Wiem, że chcesz być kochana
Liam:
Och, przeniosę Cię przez ogień i wodę dla twej miłości
Wszyscy:
Och, przeniosę Cię przez ogień i wodę dla twej miłości
I będę trzymać Cię blisko
Mam nadzieję, że twoje serce jest wystarczająco silne
Kiedy nadchodzi noc
Znajdziemy drogę przez mrok
Och, przeniosę Cię przez ogień i wodę dla twej miłości
I będę trzymać Cię blisko
Mam nadzieję, że twoje serce jest wystarczająco silne
Kiedy nadchodzi noc
Znajdziemy drogę przez mrok
Mówisz mi, że jesteś smutna i zgubiłaś swoją drogę
Mówisz mi, że nie możesz przestać płakać
Ale ja wiem, że tylko się ukrywasz
A ja chcę cię po prostu zobaczyć
Mówisz mi, że jesteś zraniona i bolejesz
A ja widzę, że spuszczasz głowę ze wstydu
Ale chcę znowu zobaczyć jak się uśmiechasz
Zobaczyć jak się uśmiechasz
Niall:
Ale nie męcz się
Nawet jeśli krzyczysz i wołasz
To wróci do ciebie
I będę tu dla ciebie
Wszyscy:
Och, przeniosę Cię przez ogień i wodę dla twej miłości
I będę trzymać Cię blisko
Mam nadzieję, że twoje serce jest wystarczająco silne
Kiedy nadchodzi noc
Znajdziemy drogę przez mrok
Zayn:
Chciałbym móc zabrać cię do gwiazdy
Nigdy nie pozwoliłbym ci spaść i złamać serca
A jeśli chcesz płakać, albo się rozpaść na kawałki
Będę tam, by Cię trzymać
Louis:
Mówisz mi, że słyszałaś, iż to wszystko na próżno
Ale ja widzę, że twoje serce może znowu pokochać
I pamiętam jak się śmiałaś
Więc po prostu pośmiejmy się znowu
Niall:
Ale nie męcz się
Nawet jeśli krzyczysz i wołasz
To wróci do Ciebie, wróci do Ciebie
Wszyscy:
Och, przeniosę Cię przez ogień i wodę dla twej miłości
I będę trzymać Cię blisko
Mam nadzieję, że twoje serce jest wystarczająco silne
Kiedy nadchodzi noc
Znajdziemy drogę przez mrok
Zayn:
Ale nie musisz
Nie musisz się smucić
I zobaczysz, że łatwo jest być kochaną
Wiem, że chcesz być kochana
Liam:
Och, przeniosę Cię przez ogień i wodę dla twej miłości
Wszyscy:
Och, przeniosę Cię przez ogień i wodę dla twej miłości
I będę trzymać Cię blisko
Mam nadzieję, że twoje serce jest wystarczająco silne
Kiedy nadchodzi noc
Znajdziemy drogę przez mrok
Och, przeniosę Cię przez ogień i wodę dla twej miłości
I będę trzymać Cię blisko
Mam nadzieję, że twoje serce jest wystarczająco silne
Kiedy nadchodzi noc
Znajdziemy drogę przez mrok
Harry:
Harry ma ofidofobię, czyli strach przed wężami.
Liam:
Liam, Zayn i Niall mają taki sam rozmiar stopy { 8 }. <czyli jakieś nasze 42>
Niall:
Mówi, że zawsze będzie bronił ludzi których kocha, nawet jeśli by go to przerażało.
Zayn:
Zayn zazwyczaj na śniadanie je płatki.
Louis:
Louis twierdzi, że jego humor jest dosyć irytujący, < co widać w rozdziałach xD> ale gdy popełni gafę, szybko przeprasza.
Wow, to już 50 rozdział... Dopiero w maju zakładałam tego bloga i nie spodziewałam się, że będzie ok. 40, a tu jest 50 i nie zanosi się na razie na koniec :D Więc chyba mogę mieć jedno życzenie? W takim razie życzę sobie (i mam nadzieję, że wam chyba też) kolejnych (min) 50 rozdziałów :D A ten podobał Wam się? Ogólnie jak wypadła ta pięćdziesiątka? :D
Mrs. Carrot
Super kochana ... jak zawsze perfekcyjny <333
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać następnego <333
życzę weny <333
i żeby następne 50 rozdziałów było tak samo wspaniałe jak te <333
Love u so much <33
@Sweet_Meggi xx
ja... po prostu... ZGON. hahaha, cóż to za erotyczne fantazje z louisem williamem tomlinsonem w roli głównej? hę?
OdpowiedzUsuńjezus maria, "Och, daj spokój, nie dzwoń. Gwarantuję ci, że będzie za bardzo zajęta, żeby odebrać. A co do prezentu, Hazz da jej prezent lepszy niż my wszyscy razem. Ona do końca życia go nie zapomni, uwierz mi." DZIĘKI HAHA WIESZ :D
albo wasze przekomarzania i upierdliwy louis haha.
czekam na następny rozdział, bo wiem, że w nim będę i się jaram jfiojhdgidigfdogd. tak samo się jaram bad niallem nfsjdhfuisdgfrfdgd <3
Hahaha TomlinsON i TomlinsOFF. XD
OdpowiedzUsuńUwielbiam panią Anderson.Taki z niej krejzol. :D
Rozdział świetny. <3
` Tajemnicza R. xd `
No to nieźle w nocy działałaś Patrycja znowu sceny +18... no pięknie, pieknie się bawisz xd
OdpowiedzUsuńCo do ciekawostek to Harry Pionka! Też boję się węży! xd No i w końcu pozanałam panią Anderson :*