Cały lot przespałyśmy. Wylądowałyśmy. Wysiadłyśmy z samolotu i weszłyśmy na lotnisko.Usłyszałam głos kobiety, która mówiła ze stanowiska głównego:
-Welcome to London. It's nine o'clock a.m.
Chyba się przesłyszałam.
-Cholera, to przez to twoje przeklęte jedzenie, Paulina.-najechała na mnie Domi, ale ją zignorowałam.
-Dziewczyny, wy też to słyszałyście?-zapytałam przestraszona. Pokiwały twierdząco. Patrycja usiadła na swojej walizce:
-Przecież miałyśmy być w Paryżu. Mieszkać w takiej pięknej dzielnicy, na śniadanie jeść rogaliki, słuchać akordeonu, chodzić w beretach i bluzkach w paski i jeść kolacje w restauracjach na wieży Eiffla.
-Nie martw się, jakoś postaramy się to wytłumaczyć, odkręcić.-próbowała pocieszyć ją Domi.
-A co z naszym domem? Przecież wynajęłyśmy go na te 2 miesiące.- zapytała załamana w dalszym ciągu niebieskooka.
-I z naszymi pieniędzmi?-dodał okularnik.
-Hej!-oświeciło mnie-Przecież ja mam ciocię w Londynie. Zadzwonię do niej. Przecież te wakacje możemy spędzić tu, a w następne polecimy do Francji.
*5 minut później*
-Dziewczyny, mam dobre wieści. Powiedziałam cioci, że pomyliłyśmy przez pośpiech samoloty i zamiast tam, jesteśmy tu. Powiedziała, że możemy mieszkać u niej, jak długo nam się podoba, bo ona jest teraz sama na wakacjach. A domem mamy się nie martwić, bo pracuje w biurze nieruchomości i jakoś to odkręci i odzyska nasze pieniądze.
-To wspaniale!-ucieszyły się przyjaciółki.
-No, to komu należy dziękować?- dumnie uniosłam głowę, a te niewdzięcznice zamiast mnie wielbić na kolanach i dziękować, to roześmiały się i popukały w czoło. -Poczułam się urażona.-odparłam.
Zamówiłyśmy taksówkę i pojechałyśmy do naszego nowego domu. Klucze miała sąsiadka i po długich tłumaczeniach przekazała je nam.
No, mam nadzieję, że początek się podoba, a jak nie, to na pocieszenie mały gif.
Cudowny, chcę natychmiast następny. NOW! :)
OdpowiedzUsuń<3!
OdpowiedzUsuń