sobota, 11 maja 2013

Rozdział 2

*Oczami Patrycji*

Weszłyśmy do domu. Ja z Dominiką poszłyśmy na górę, zająć sobie pokoje i rozejrzeć się trochę. Paulina od razu wskoczyła do kuchni. Zeszłam na dół. Paula leżała na podłodze, przybierając pozycję krzyża.

-Co się stało?-zapytałam, z trudem powstrzymując śmiech.

-Nie ma jedzenia w lodówce.-odpowiedziała, nie ruszając się. Teraz już nie mogłam się pohamować
 i po chwili leżałam obok niej,  ale turlając się ze śmiechu. Dominika zeszła ze schodów. Spojrzała na nas zdziwiona i cofnęła się z przerażeniem.

-Co tu się dzieje? Jedna ryczy, druga się śmieje, co jest?

Próbowałam jej wytłumaczyć, ale śmiech ogarniał mnie jeszcze bardziej.

-My nie mamy co jeść, a ten człowiek mnie wyśmiał.-warknęła Paula, nadal leżąc w tej pozycji. Domi
w odpowiedzi na to  zażalenie położyła się obok mnie, śmiejąc się razem ze mną.

-Wy nie wiecie, co to znaczy prawdziwa tragedia!-wrzasnęła zielonooka, podniosła się i wyszła zła na zakupy.

Po chwili przeszedł nam atak głupawki. Zamówiłyśmy taksówkę. Domi miała iść dorobić 2 klucze tak, aby każda miała swoje. Ja pójdę też coś kupić. Wysiadłyśmy z taksówki i każda poszła w inną stronę. Już kiedyś byłyśmy w Londynie i mniej-więcej wiemy, gdzie co jest i w miarę orientujemy się w terenie. Skręciłam do spożywczaka. Postanowiłam, że na powitanie w nowym domu zrobię dzisiaj na kolację ciasto marchewkowe. Tak, bardzo lubię marchewki. Stałam w kolejce za pewnym mężczyzną. Kupił swoje
i odszedł od lady. Poprosiłam kilogram marchewek. Sprzedawczyni powiedziała, że już nie ma, bo ten pan przede mną wykupił ostatnie. No cóż, odeszłam od kasy i podeszłam do wyjścia.
-Przepraszam panią-usłyszałam dosyć znajomy głos za sobą. Odwróciłam się i... Stał tam ON.

-Tak?-spytałam.

-Nie chciałem wykupić ostatnich. Proszę, niech je pani weźmie. -wręczył mi reklamówkę marchewek.

-Nie, nie mogę. Są pana.

-Ależ proszę je wziąć.

-To pójdźmy na kompromis. Niech mi pan da połowę tego.

-Dobrze, ale pod warunkiem, że da się pani zaprosić na kawę.

-Ale ja...-ale nie dokończyłam, bo wsadził mnie do swojego samochodu.

2 komentarze: